Mind games w WRC?
Tematem przewodnim podczas greckiego weekendu WRC były słowa Sebastiena Ogiera skierowane do Thierry’ego Neuville’a. Francuz wypalił, że lider mistrzostw świata nie jest zbyt szybki, bo przecież on jadąc tuż za nim zdecydowanie go pokonywał. Seb dodał, że Belg powinien skupić się na jeździe a nie ciągle „płakać” o to, że musi otwierać drogę. Mocne słowa jak na czołowego „płaczka” i „narzekacza” mistrzostw świata, prawda? Zawiało hipokryzją. Zawiało tak mocno, że nawet w ogródku za moim domem połamało dwa drzewa. Naprawdę? Ogier będzie wytykał komuś ciągłe narzekanie?
Sezon 2013 był w przełomowy. Volkswagen wszedł do WRC i szybko stało się jasnym, że niemiecki producent zdominuje rywalizację. Ogier wygrał 9 rajdów i oczywiście zdobył mistrzostwo. W kolejnym sezonie Francuz wygrał „tylko” 8 rund. Podczas niemal każdego rajdu rozpoczynał swoje poranne wypowiedzi pierwszego dnia od tego, że jest dużo luźnego szutru, jest ślisko, że to nie jest łatwe zadanie i ci za nim będą szybsi. Sezon 2015 to kolejnych 8 wygranych rajdów WRC. Ogier rozpoczął narzekanie już pierwszego dnia mistrzostw na Rajdzie Monte Carlo. Podczas kolejnych rund też nie dał nam zapomnieć o tym, że otwiera drogę i że to bardzo trudne zadanie, przez które traci mnóstwo czasu.
Nie da się tego słuchać… ani czytać zresztą też
6 wygranych rajdów w 2016 roku dało Ogierowi czwarty tytuł z rzędu – jednocześnie ostatni w barwach Volkswagena, który na koniec roku ogłosił zakończenie swojego programu w WRC. Seb w wywiadach na metach odcinków skupiał się przede wszystkim na tym, ile stracił otwierając drogę. Tu więcej, tu mniej… ale tracił zawsze. Luźny szuter, brak przyczepności, ci za mną będą szybsi – Francuz wykuł sobie te powiedzonka na blachę i powtarzał je po każdym odcinku. W skrócie – cztery lata w Volkswagenie były dla Ogiera czasem dominacji, seryjnych zwycięstw, tytułów… no i oczywiście narzekania na to, jak ma źle otwierając drogę.
Kolejne dwa sezony antypatyczny Francuz spędził w M-Sporcie, wygrywając kolejne dwa tytuły. „Robimy co możemy, będzie ciężko, brak przyczepności, brak linii, nie da się jechać, mam złą pozycję startową, straciłem mnóstwo czasu” itd. A to tylko Szwecja. Cały piątek Ogier spędził na narzekaniu na to, jak ma źle. I wiecie co? Chciałem tak przeanalizować każdy sezon jego startów. Chciałem nawet policzyć ile razy na przestrzeni ostatnich lat mówił o tym, jak bardzo pierwsza pozycja na drodze mu przeszkadza i utrudnia życie. Ale to ciągłe narzekanie znudziło mnie już przy analizie sezonu 2017. Nie wiem, dlaczego to sobie zrobiłem? Dlaczego znowu przez to przechodziłem?
Groźny Seb postrachem WRC?
Atak Ogiera wymierzony w stronę Neuville’a nie ma żadnego sensu. Zacznijmy od tego, że to Francuz od lat ma opinię „płaczka”, który wiecznie narzeka i któremu najwięcej nie pasuje. Po drugie, przecież to on na to otwieranie trasy narzekał w ostatnich latach najwięcej. Co rajd, bez wyjątku, niemal po każdym odcinku specjalnym pierwszego dnia. Nie ma też sensu chociażby przez to, co wydarzyło się podczas Rajdu Łotwy. Neuville był rozgoryczony swoją sytuacją. Jego słowa przytoczono później Sebowi, a ten momentalnie zmienił wyraz twarzy. Na jego obliczu wymalowała się złość połączona ze współczuciem. Francuz powiedział, że rozumie przez co przechodzi Belg i że on doskonale wie, z czym to się wiąże… Bez żadnego przytyku. Starszy kolega po ludzku współczuł młodszemu.
Każdy rozumie, że podczas Rajdu Akropolu to była próba wywarcia presji. Że to takie psychologiczne gierki, gadka z jednym celem – zdekoncentrować rywala, wybić go z równowagi, sprowokować do błędu. Ale Ogier zrobił to w głupi i kompletnie bezsensowny sposób. Nie tyle, że nie powinien tego robić. Motorsport jest pełen takich zagrywek. Ale on zrobił to w sposób, który ośmiesza jego samego. Trochę tak, jakby chciał zagrać groźnego Pitbulla, a wyszedł mu York, który przewraca się o własne nogi i sprawia, że cała rodzina tarza się ze śmiechu po podłodze.
Panie Ogier – skup się pan na jeździe, a nie na prowokacjach
Oczywiście Neuville zachował się tak, jak należy. Nie skomentował zaczepki Francuza. Spuścił na nią zasłonę milczenia. A później, otwierając drogę, wygrał ten rajd. Ogier w tym samym czasie… wydachował na Power Stage’u. Natychmiastowa karma. Nasuwa się więc pytanie – komu ta zagrywka rzeczywiście zaszkodziła? Kolejne wypowiedzi na mecie i cały ten odstawiany teatrzyk we mnie osobiście budził politowanie łączone ze śmiechem. „Pan groźny” najpierw spowodował PR-ową katastrofę, a później roztrzaskał auto. No i koniec końców… obrażony poleciał do domu. Nie jestem do końca przekonany, czy to o to chodziło w tej grze.
Nie chodzi o to, że otwieranie drogi nie stwarza problemów. Stwarza je i jest cholernie niesprawiedliwe. Współczuję tego doświadczenia zarówno jednemu, jak i drugiemu. Potrafię sobie wyobrazić, że to coś, co odbiera radość z jazdy i chęć jakiejkolwiek rywalizacji. To w pewnym sensie ukaranie załogi za to, że jest najszybsza. Chodzi mi wyłącznie o to, że Ogier upominający kogokolwiek za narzekanie i „płacz”, tym bardziej odnośnie pozycji na drodze, to Himalaje absurdu i hipokryzji.