Spa-Francorchmaps – klejnot w koronie
Belgijski obiekt w Ardenach jest jednym z najbardziej kultowych torów w kalendarzu Formuły 1. Najlepszych gościł od 1950 roku i 54 razy był areną rundy mistrzostw świata. Aż sześć razy najlepszy był Michael Schumacher. Pięcioma zwycięstwami na Spa-Francorchmaps mógł pochwalić się Ayrton Senna. Cztery razy najszybsi byli Kimi Raikkonen, Lewis Hamilton i Jim Clark. Wśród konstruktorów czternaście razy triumfowało Ferrari. Dwanaście razy najlepszy był McLaren.
Jedno z dwunastu podiów w karierze na belgijskim torze wywalczył Robert Kubica. Polak był trzeci w 2010 roku. Jednocześnie było to ostatnie podium w Formule 1 wywalczone przez obecnego kierowcę ORLEN Team.
Czytaj też: Szef Mercedesa wybuchł na spotkaniu F1! Zespół ma problem!
Obecna nitka toru mierzy 7004 m i znajduje się na niej dziewiętnaście zakrętów. Podczas wyścigu kierowcy w tym roku przejadą 44 okrążenia, co przełoży się na 308,052 km rywalizacji.
Świat wypiera Europę
Organizatorzy Formuły 1 nadal dążą do stworzenia rekordowego kalendarza, który miałby liczyć 24 wyścigi. Mówi się jednak o tym, że tylko osiem z nich miałoby odbyć się w Europie. Wszystko przez coraz większe zainteresowanie Formułą 1 Stanów Zjednoczonych oraz chęć powrotu do Afryki. Sytuację prosto ocenia szef Alpha Tauri: Franz Tost.
– To całkiem proste. Bez pieniędzy nie ma wyścigów. Jeśli ktoś ma pieniądze, jedziemy tam. Jeśli nie, zabraknie nas – mówił Tost.
Pierwszy szkic kalendarza na sezon 2023 mamy poznać pod koniec lata. Kontrakty na przyszły rok z europejskich obiektów mają już Silverstone, Hungaroring, Barcelona, Imola, Zandvoort i Monza. Nadal trwają jeszcze negocjacje z Monako, ale raczej nikt nie ośmieli się wyrzucić księstwa z kalendarza F1. Ósemkę ma uzupełnić Red Bull Ring.
Oznacza to również, że w kalendarzu może zabraknąć również Grand Prix Francji, które ma kontrakt tylko do obecnego sezonu. W tym roku kończy się również umowa na organizację Grand Prix Meksyku, ale to wydaje się niezagrożone.