Sezon F1 trwa – za nami już siedem wyścigów, tymczasem Lewis Hamilton nadal jest tłem dla swoich głównych rywali. Brytyjczyk zgubił wszystkie asy z rękawa. Nie potrafi niczym zaskoczyć, nie zaprezentował żadnych spektakularnych akcji. Można odnieść takie wrażenie – oczywiście mocno krzywdzące i mylne – że on nic za kierownicą nie potrafi. Ale taki poniekąd wyłania się obraz po tych siedmiu wyścigach. On nic nie pokazał!
Siedem wyścigów sezonu. W erze hybrydowej Hamilton na tym etapie sezonu zawsze minimum pięć razy stał na podium. Bywały takie sezony, w których wszystkie siedem wyścigów kończył na pudle. Bywały takie, gdzie pięć z pierwszych siedmiu wyścigów wygrywał. Zresztą poza erą hybrydową też było lepiej. Na tym etapie sezonu Brytyjczyk zawsze miał minimum trzy miejsca na podium… poza sezonem 2009.
https://wrc.net.pl/kw-benzyna-pb95-kosztuje-juz-791-zl-fatalne-informacje-z-rynku-paliw-a-bedzie-jeszcze-drozej
Ten sezon 2009 to bez wątpienia najgorsze doświadczenie Hamiltona. Natomiast finalnie wygrał wtedy dwa wyścigi. A śmiem twierdzić, że w tym sezonie nie wygra żadnego. To nie jest tak, że Brytyjczyk ma pecha. On po prostu nie ma tempa. Tu nie chodzi nawet o to, że on przegrywa z Ferrari i Red Bullami – które mają w tym sezonie najlepsze bolidy. Chodzi o to, że on dostaje co sesję baty od swojego zespołowego kolegi, George’a Russella. O to, że punktowo bliżej mu do Lando Norrisa i Valtteriego Bottasa, niż do wspomnianego Russella, czy Carlosa Sainza.
Kończ waść… czy to już pora?
Jeśli ktokolwiek przez ostatnich osiem lat powtarzał, że Hamilton wygrywa dzięki przewadze swojego bolidu… to miał rację. Sam się z tym nie zgadzałem, ale przecież dokładnie to pokazuje ten sezon. Wygrywał, bo taką możliwość dawał mu bolid oraz jego team przez kolejne polecenia zespołowe. A teraz? Obraz Hamiltona w tym sezonie to zagubiony facet, błąkający się gdzieś pośrodku stawki, ciągnący się za Pierrem Gaslym (Imola), czy Fernando Alonso (Monako) przez dziesiątki okrążeń i nie potrafiący zrobić niczego sensownego.
https://wrc.net.pl/kw-masz-samochod-spalinowy-bedziesz-za-to-placil-kare-dwa-nowe-podatki-dla-wlascicieli-benzyniakow-i-diesli
Zastanawiam się, czy Lewis pogodzi się z takim stanem rzeczy. Czy on w ogóle będzie chciał zostać w F1 i kontynuować rozmienianie się na drobne? Brytyjczyk od zawsze zaprzeczał, że tajemnica jego sukcesu tkwi wyłącznie w samochodzie. A teraz sam potwierdza, że wszyscy „hejterzy” mieli rację. Czy on będzie chciał uczestniczyć w tej maskaradzie, czy powie stop? Wydaje mi się, że jedynym, co może go zatrzymać w F1, jest realny plan i projekt Mercedesa co zrobić, aby w 2023 roku bolid był lepszy. Chociaż… zmiany konstrukcyjne wewnątrz tych samych regulaminów to nigdy nie jest rewolucja, a ewolucja, która – mniej, lub więcej – do niczego dużego nie prowadzi.
Kup teraz – opony w mega promocji!
A tutaj potrzebne są jakieś absolutnie kosmiczne zmiany, bo Mercedes po prostu nie ma tempa. Nie ma żadnej dyskusji na ten temat. No i po cichu dokonuje się zmiana pokoleniowa. Parę lat temu Charles Leclerc, młody utalentowany junior wszedł do Ferrari, chociaż niektórzy twierdzili, że to za szybko… i zdeklasował Sebastiana Vettela. Czy Niemiec tego chciał, czy nie, musiał pogodzić się z tym, że jest kierowcą numer dwa. Po chwili wyleciał z zespołu. Nie miał argumentów, tak samo jak argumentów w walce z Georgem Russellem nie ma Hamilton. Przyszedł młody i bije go niemal w każdej sesji. Panie Lewis, chyba już wystarczy? Czy pan ma jeszcze cokolwiek do pokazania?