BMW 2 Active Tourer w sumie ma tyle wspólnego z BMW, co występy LKS-u Huragan Nowa Wieś Złotoryjska z piłką nożną na najwyższym światowym poziomie. Jasne – i ci i ci grają w piłkę, ale… zawsze jest jakieś ale. Active Tourer to też niby auto spod znaku Bayerische Motoren Werke, ale i przednionapędowe i jakieś takie przypominające przeciętnego Hyundaia i… znowu z tymi nerkami.
Na miłość boską… to po prostu nie pasuje. Nie pasuje – kompletnie, w ogóle, nawet trochę! Nie rozumiem jakim cudem osoby odpowiedzialne za ten samochód uznały, że wsadzenie tam tych nerek to dobry pomysł? Popatrzcie na nowe BMW M4. Wszystko pięknie, ładnie… to znaczy prawie wszystko, po co te nerki wyglądające jak jakieś zęby bobra?
A M3? Tak, znowu ten sam problem. Na pozór wszystko jest doskonałe. Jeśli chodzi o osiągi, mamy do czynienia z prawdziwym potworem. To może być marzenie każdego mężczyzny świata. Ale znów te okropne nerki, które wszystko psują. Kolejny raz zadajmy to samo pytanie – po co?
A teraz dla porównania popatrzcie się na M2… Samochód, który przez wielu nazywany jest ostatnim prawdziwym BMW. I mówcie sobie co chcecie – ale jest po prostu przepiękny. A teraz wyobraźmy sobie o ile to wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby w innych modelach też montowali klasyczne, „bawarskie nerki”…
Nie chodzi o to, żeby robić tutaj komuś na złość. Ale przecież ten element niemieckich samochodów stał się memem. Nikt nie traktuje tego na serio, na poważnie. Dla każdego jest to powód do żartów, kawałów. Rozumiem, że nie ważne jak, ważne tylko, żeby mówili. Natomiast zlitujcie się… to po prostu wygląda źle.