Historia rozwoju Marczyka na rajdowych trasach musi się podobać. Od sezonu pełnego nauki na Śląsku, przez starty Subaru, aż po Skodę Fabię Rally2 evo, mistrzostwo Polski i starty w mistrzostwach Europy. Wszystko to wydarzyło się stosunkowo szybko i sprawnie, co w kwestii ewentualnego rozwoju jest niezwykle istotne.
Wydaje mi się, że w pewnym momencie wiele osób zastanawiało się nad rzeczywistym potencjałem Marczyka. Być może pewne osoby powątpiewały w to, czy to rzeczywiście może być ten nasz pełnoprawny następca Kajetana Kajetanowicza. Przecież tak był określany Mikołaj już za czasów startów w Subaru. Walimskie „patelnie” do dzisiaj „wspominają” przejazdy Marczyka, który według miejscowych kibiców pokonywał ten techniczny fragment na równi z tymi, którzy rządzili polskimi odcinkami 20 lat temu.
Jeśli rzeczywiście w tej drodze rozwoju pojawił się jakiś przystanek, to był on bardzo krótki. Bardzo się cieszę, że Marczyk w tym roku powrócił na polskie odcinki specjalne. Przede wszystkim cieszy mnie to, że wrócił tu potrenować a jego głównym cyklem są mistrzostwa Europy. Natomiast do rzeczy – cieszę się, że wrócił, bo pokazał całej rajdowej Polsce czego zdążył się już nauczyć w ERC. Myślę, że wszyscy, może nawet rywale, byli jego tempem lekko zaskoczeni.
To jest kompletnie inna liga…
Marczyk i Gospodarczyk wyglądają aktualnie na trasach mistrzostw Polski jak profesorowie. Ewidentnie są już w innej lidze, na kompletnie innej rajdowej półce. W Rzeszowie duet ORLEN Team stoczył walkę z Erikiem Caisem i Jindriską Żakovą. Walkę ostatecznie przegraną o 16,1 s (i to tak naprawdę jednym, przegranym o 18,4 s odcinkiem specjalnym), co wielu obserwatorów uznało za zaskakującą porażkę. Zastanawiam się czy te same osoby obserwowały później Rajd Barum, gdzie ten sam Cais przed finałową próbą prowadził w rajdzie z przewagą ponad 20 sekund nad Janem Kopeckim, 10-krotnym zwycięzcą „Barumki”.
Zresztą Marczyk i Gospodarczyk w Rajdzie Barum też pokazali się z dobrej strony, kończąc na 5. miejscu. To dało im awans na pozycję liderów punktacji Michelin Talent Factory i na 2. miejsce w mistrzostwach Europy. Myślę, że nic więcej w tym momencie nie trzeba dodawać… w punktacji są tylko za Andreasem Mikkelsenem – byłym fabrycznym kierowcą Volkswagena, Citroena, Skody i Hyundaia w Rajdowych Mistrzostwach Świata, 3-krotnym zwycięzcą rajdu WRC!
Duet ORLEN Team z każdym rajdem jest lepszy. Ich przewaga nad rywalami w mistrzostwach Polski jest aż nadto widoczna. Na Rajdzie Śląska było zresztą tak samo. Co prawda pierwszy sobotni odcinek zwyciężył Jarosław Szeja, ale na pozostałych nikt nie był nawet blisko duetu w Skodzie Fabii Rally2 evo. Wszyscy wiemy, w jakich okolicznościach zakończył się rajd. Natomiast po tych 40 przejechanych kilometrach Miko i Szymon mieli już 17 sekund przewagi nad drugą załogą. Tutaj nie ma mowy o żadnym przypadku.
Rozwój przez duże R
Każdy rajd w tym sezonie pokazuje, że Miko i Szymon są już daleko poza poziomem RSMP. Mistrzostwo Polski nie zostało jeszcze przypieczętowane, ale to wyłącznie formalność, kwestia czasu. Nawet jeśli duet nie pojawi się w Świdnicy… a pewnie się nie pojawi, bo w tym samym terminie rozgrywana będzie kolejna runda ERC, 34. Rally Serras de Fafe e Felgueiras – to niczego nie zmienia.
Nawet bardziej od strony czysto sportowej, podoba mi się w jaki sposób Marczyk i Gospodarczyk „pracują” ze swoimi kibicami. Ich fanbase jest z każdą imprezą coraz większy. Często przypatruję się tym scenom z boku i widzę ludzi, którzy są absolutnie zakochani w tej załodze. Mają swoich idoli, których wspierają na każdym rajdzie… a ci idole o nich nie zapominają, nie zbywają… potrafią poświęcić im uwagę i podziękować w odpowiedni sposób za kibicowanie.
Otwórzmy oczy… mamy na widoku kapitalnych ludzi. Nie tylko sportowców, ale także, a może przede wszystkim, ludzi! Trzymajmy za nich kciuki… to jest projekt, który da nam jeszcze mnóstwo radości! Tymczasem pora na Rajd Azorów, gdzie duet ORLEN Team zadebiutuje w nadchodzący weekend.