W amerykańskiej serii wyścigowej NASCAR wszystkie zespoły mają do dyspozycji jeden samochód. To znaczy jest jedna bryła, którą można jakoś spersonalizować. W efekcie wszystkie auta z wyglądu są takie same, tylko mają inny przód, aby można było identyfikować je z różnymi producentami. Jaki związek z tym, co właśnie napisałem, ma nowa Toyota Yaris Cross?
No właśnie ma chyba więcej wspólnego, niż komukolwiek mogłoby się wydawać. I nie chodzi tu wcale o to, że Toyota też występuje w NASCAR. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcia nowej Toyoty pomyślałem – WOW, piękna. Futurystyczny, agresywny, dynamiczny wygląda. Bardzo mi się podoba, ale… No właśnie. Wystarczyła dosłownie chwila i zdałem sobie sprawę, że to auto do złudzenia przypomina mi coś innego. Coś, co też jest japońskie.
No bo zobaczcie, Toyota Yaris Cross to niemal identycznie to samo, co… Toyota C-HR. Przód jest trochę inny, chociaż są podobne wloty powietrza po bokach zderzaka i „dolna” atrapa grilla też jest bliźniacza. Linia nadwozia wydaje się wręcz identyczna. Na dole drzwi zastosowano ten sam manewr z trapezowatym plastikiem. Tylne lampy też są jakby „wystające” z obrysu.
Nie będziemy się tu zbytnio rozpisywać na temat osiągów i systemów… bez problemu znajdziecie to w sieci jeśli będziecie zainteresowani. Ale popatrzcie – czy to nie jest to samo, tylko w nieco innym opakowaniu? Jasne – te samochody jakoś tam się różnią. Ale na pierwszy rzut oka auta NASCAR też jakoś tam się różnią…
I to chyba jest problem XXI wieku. Mamy wrażenie, że cały czas dostajemy gdzieś to samo. Kiedyś po internecie krążył taki obrazek chyba z 20 nowymi SUV-ami różnych producentów i wszystkie one wyglądały niemal tak samo! (Nawet go dla was znalazłem – poniżej) A nowe sedany? Taka sama sytuacja… Po prostu prawie wszędzie dostajemy to samo, tylko w nieco innym opakowaniu. Gdzie się podziali wizjonerzy, inżynierowie, którzy potrafili kreślić coraz to piękniejsze auta? Czy zostali tylko w markach premium, jak Porsche, czy Ferrari?