Do czego doprowadzi Unia Europejska i jej nagonka na Diesel? Poruszaliśmy ten temat już wielokrotnie. Sprawa jest w zasadzie bardzo prosta. Unia wprowadza kolejne normy emisji spalin, kolejne zakazy i nakazy. To przekłada się na to, że samochody produkuje się o wiele, wiele trudniej. A jak samochody produkuje się trudniej i trzeba się bardziej nagłowić i wsadzić tam więcej technologii, to samochód staje się droższy.
A kiedy samochód staje się dwa razy droższy, to pojawia się problem. Trzy lata temu nowe auto kupilibyśmy za 30 tysięcy. Teraz za nowe auto trzeba dać 50 tysięcy. Za cztery lata według prognoz nowe auto ma kosztować już 100 tysięcy. I pamiętajcie, że mówimy tu o najbiedniejszych, najmniejszych, najwolniejszych, najsłabszych, najgorzej wyposażonych, podstawowych modelach! I te podwyżki to nie jest żadne widzi mi się producentów. To pokłosie wszystkich idiotycznych norm uderzających w auta z silnikami spalinowymi.
Co dalej?
I już teraz nikt nie kupuje nowych aut. W przyszłości też nie będzie. Producenci aut elektrycznych chórem mówią, że to sukces, bo za 5 lat auto elektryczne będzie kosztowało już tyle, co auto z silnikiem spalinowym. No tak, będzie, ale to nie jest wcale dobra informacja. Sztucznymi przepisami po prostu podniesie się cenę normalnych aut do kosmicznych poziomów, jakie trzeba dać za elektryki.
To się nie uda. Już teraz z każdym rokiem drastycznie rośnie liczba rejestracji aut używanych. I aut używanych w ogóle i tych sprowadzanych… bez wyjątku. I tak to będzie wyglądało, bo… w tym momencie jest już chyba za późno. Ostatnie w miarę normalne modele wychodzą albo teraz, albo wychodziły jeszcze przy starych normach emisji spalin. Te auta będą wiecznie żywe – to o nie będą walczyli ludzie. Tak będzie wyglądała przyszłość – pełna elektryfikacja? No nie, na pewno nie.