Tak więc ITD zatrzymała ciężarówkę litewskiej firmy zakupioną w Niemczech. Doszło do tego w powiecie białostockim. Za kierownicą siedział sam szef firmy, więc teoretycznie wszystko powinno być w jak najlepszym porządku. No ale nie było…
– Kierowca i zarazem przewoźnik skrócił odpoczynek dzienny o 7 godzin i 34 minuty. Ponadto nie spełnił wymogu dzielonego dziennego okresu odpoczynku poprzez skrócenie drugiej części odpoczynku o 2 godz. i 6 min – czytamy na stronie ITD. No i OK, nie za bardzo jest tu z czym dyskutować.
Przepisy są jakie są, według niektórych są głupie, według innych nie. Ale już kolejne zdanie… – Przekroczył też maksymalny czas prowadzenia bez wymaganej przerwy o 5 minut – czytamy. Serio? Naprawdę? Naprawdę to aż takie przewinienie, że trzeba się tym chwalić całej Polsce? Że inspektorzy wykryli aż takie rażące naruszenie – przekroczenia czasu jazdy bez przerwy o 5 minut?
Nie popadajmy w paranoję. Wiadomo, nikt tutaj nie chce bronić przewoźnika. Bo nie wprowadzał ręcznie danych na kartę, a tachograf nie miał ważnych badań okresowych. Przewoźnik już wpłacił prawie 6 tysięcy złotych kaucji na poczet dalszych kar. Ale… może w tym wszystkim potrzeba trochę więcej „chłopskiego rozumu”?