Kierowca ORLEN Team zgubił się na początku odcinka, ale po znalezieniu właściwego rytm zaczął odrabiać straty i ostatecznie ukończył etap na dziesiątym miejscu ze stratą blisko 20 minut do najlepszego.
– Początek odcinka był ekstremalnie trudny nawigacyjnie. Odbiliśmy w złą odnogę w kanionie i musieliśmy zawracać. Spotkaliśmy tam Carlosa Sainza, a później natrafiliśmy na Sebastiena Loeba i Khalida Al-Qassimiego. Wszyscy się zgubiliśmy i jechaliśmy w strasznym kurzu – informował Przygoński.
– W samochodzie adrenalina mocno się podniosła, ponieważ nie wiedzieliśmy, w którą stronę jechać. Po 200 kilometrach złapaliśmy rytm i zaczęliśmy odrabiać. Nawigacja była piekielnie ciężka. Było wiele małych dróżek, w które musieliśmy trafić. Tak naprawdę nikt nie wiedział, gdzie jechać. Widać to po czasach. W pewnym momencie mieliśmy rezultat podobny do Sebastiena Loeba, a nagle stracił 40 minut. Nie wiadomo, co się działo – dodał.
– Cieszymy się jednak, że jesteśmy na mecie. Auto i my jesteśmy w dobrej formie, więc ciśniemy dalej! – zakończył w rozmowie z nami.