OK – musimy zacząć od tego, że w amerykańskich wyborach nadal nic nie wiadomo. Ostateczny wynik wyborów poznamy najwcześniej w grudniu. Wszystko jednak wskazuje na to, że nowym prezydentem może zostać Joe Biden. Dlaczego to ma wpływ na Diesel?
Joe Biden to człowiek o mocno lewicowych poglądach i kompletne przeciwieństwo Donalda Trumpa. O ile wciąż jeszcze aktualny prezydent Stanów Zjednoczonych jest pasjonatem motoryzacji i ceni dobre, benzynowe silniki, czy też Diesel, tak już Bidenowi bliżej do poglądów… nazwijmy to europejskich.
Za rządów Trumpa motoryzacja w USA miała się świetnie. Amerykanie jeździli swoimi Dieslami, V-ósemkami itd. i po prostu się tym cieszyli. Jakieś kretyńskie normy emisji spalin i 1-litrowe silniki mieli gdzieś, bo ich lider też miał to gdzieś i mówił wprost – możecie jeździć czym chcecie. I słusznie…
Wszystko wskazuje na to, że Biden wpisze się w nurt lewicowych, europejskich eko-terrorystów, którzy chcą zakazać wszystkiego oprócz samochodów elektrycznych, biadolących o klimacie i spalinach. Zresztą, kandydat partii demokratycznej otwarcie o tym mówi. Podkreślał, że w ciągu najbliższej dekady chce wymienić wszystkie auta spalinowe w USA na elektryki, hybrydy i auta wodorowe za kwotę ok. 454 miliardów dolarów.
To dosyć ciekawe. Czy Biden jest zatem hipokrytą? Sam w garażu posiada Corvette Stingray z 1967 roku. Ponad 300-konną i spalającą tony paliwa spalinową bestię. No to co panie Biden… Corvette na złom, czas na Priusa.