Mowa o modelu 911 Turbo, generacji 930. Cechowała się ona 3-litrowym silnikiem o mocy 260 koni mechanicznych. Popularny „widowmaker” w czasach swej świetności budził ogromny respekt wśród kierowców.
Nie każdy potrafił poradzić sobie z parametrami Porsche. Duża jak na tamte czasy moc, charakterystyczny lekki przód i napęd na tył – to połącznie nie dla wszystkich. 911 Turbo z 1976 roku rozpędzało się do setki w 5,5 sekundy.
Można powiedzieć, że na „widowmakery” czekały trzy potencjalne formy życia. Zakończenie żywota w przydrożnym rowie, adaptacja i fura zabawy na wysokich obrotach na torach wyścigowych… albo trafienie w ręce kolekcjonera. Jeden z właścicieli wykorzystuje Porsche do dzisiaj. Nieprzerwanie od 44 lat.
Bill MacEachern kochał amerykańską motoryzację, natomiast w 1970 roku przejechał się Porsche 911 T. Był nim oczarowany, nie potrafił przestać myśleć o niesamowitej niemieckiej konstrukcji, dlatego w 1975 roku złożył zamówienie na „widowmakera”. Otrzymał go w 1976 roku i jeździ nim po dziś dzień.
Samochód ma numer 350. Wyróżnia go ciemnogranatowy lakier i mechanizm różnicowy o ograniczonym uślizgu. MacEachern dojeżdżał Porsche do pracy, ale też na tory wyścigowe – był wielkim fanem ścigania. Kierowca korzysta ze swojej maszyny do dzisiaj.
Po 44 latach licznik samochodu wskazuje ponad 1,2 miliona przejechanych kilometrów. Kierowca podkreśla, że nie miał z Porsche nigdy żadnych problemów, jeśli nie liczyć drobnej kolizji z SUV-em, która prowadziła do naprawy tylnej części nadwozia i wymiany elementów zawieszenia. Wszystko wskazuje na to, że to Porsche jest niezniszczalne. Właściciel nie ma zamiaru zmieniać pojazdu.