Wygląda na to, że miłośnicy efektownych scen kaskaderskich z wykorzystaniem samochodów nie będą zawiedzeni. Już w pierwszych sekundach filmu otrzymujemy tłusty drift klasycznym Aston Martinem DB5, po którym czeka się na więcej.
Jest zresztą na co, ponieważ fragmenty z tym pojazdem zapowiadają się na najbardziej efektowne. System rozwala scena kręcenia nim „bączków” z jednoczesnym wystrzałem serii z karabinów maszynowych osadzonych w reflektorach (a jak!).
Zajawka nie pozostawia złudzeń, że reżyser Cary Joji Fukunaga postanowił zadbać o spektakularne pożegnanie Daniela Craiga z rolą agenta 007 (choć już raz aktor zmienił zdanie). Na ekranie zobaczymy przede wszystkim imponującą flotę Aston Martinów. Oprócz DB5 będą to V8 Vantage, DBS Superleggera oraz wciąż czekający na światową premierę Valhalla.
Być może gdyby w ofercie brytyjskiego producenta znajdował się samochód terenowy, on także zagrałby w 25. części Bonda. Roli nie dostał premierowy SUV marki DBX, dlatego na potrzeby „Nie czas umierać” zaangażowano przyszłoroczną ewolucję Land Rovera Defendera (L663).
Jaka jest w ogóle fabuła produkcji Metro-Goldwyn-Mayer? James Bond opuszcza czynną służbę i cieszy się spokojnym życiem na Jamajce. Tymczasem jednak jego stary przyjaciel Felix Leiter z CIA zwraca się do niego o pomoc. Misja uratowania porwanego naukowca okazuje się o wiele bardziej zdradliwa, niż mogłoby się wydawać i naprowadza agenta 007 na ślad tajemniczego złoczyńcy, dysponującego nową, niezwykle niebezpieczną technologią.
Film jest obecnie w fazie postprodukcji. Światowa premiera zaplanowana jest na 3 kwietnia 2020 r. Dzień później mamy go zobaczyć w Polsce. Według doniesień budżet wyniósł 250 milionów dolarów, co czyni go najdroższym jak dotąd filmem o przygodach Jamesa Bonda.