Formuła 1 jest sportem, który pasjonuje głównie Europejczyków. U nas jest to królowa motorsportu, seria, którą żyjemy na co dzień, pasjonujemy się nią, śledzimy doniesienia. Kochamy Ferrari, Mercedesa… albo i Williamsa. W ten weekend jesteśmy jednak w teksańskim Austin, a tam większość fanów motorsportu ma w poważaniu całą F1.
Dlaczego? Najważniejszy powód jest taki, że Amerykanie kochają NASCAR. Są wychowani na tej serii, chłoną ją, piją wraz z mlekiem matki. Duże silniki, ogromny ryk i jazda po owalu – tylko to się liczy. Liberty Media, czyli zarządca Formuły 1 strzelił sobie w kolano na długo przed Grand Prix Stanów Zjednoczonych. Dlaczego?
W ten sam weekend w Teksasie odbędzie się inny wyścig – AAA Texas 500. Ten odbędzie się w Fort Worth, 200 mil na północ od Austin i nie oszukujmy się – przeciętny Teksańczyk zainteresowany motorsportem pojedzie właśnie tam i będzie miał gdzieś całą Formułę 1. Łatwo można było tego uniknąć – zorganizować F1 w inny weekend. Kiedy NASCAR będzie w innym stanie, tysiące mil dalej. Ale Liberty Media niestety na to nie wpadła.
Na liście 20 najpopularniejszych wydarzeń sportowych w Stanach Zjednoczonych aż 17 pozycji zajmują wyścigi NASCAR. Ten w Teksasie jest jednym z nich. Do końca sezonu świętej amerykańskiej serii pozostały tylko trzy wyścigi. Jesteśmy w szczytowym okresie play offów. I właśnie dlatego, przeciętny Amerykanin nawet przez moment nie będzie się dzisiaj zastanawiał i bez skrupułów włączy sobie w telewizji NASCAR, a później NBA, NHL, albo NFL, a skrót wyścigu w Austin obejrzy może jutro w pracy na YouTube. Podkreślamy, MOŻE.
Liberty Media stara się, aby F1 było coraz bardziej popularne w Stanach, ale takie zabiegi, jak organizacja wyścigu w weekend, w którym w Teksasie rozstrzygają się losy sezonu NASCAR, na pewno nie pomaga. Idealna sytuacja byłaby taka, gdyby F1 w Stanach rozegrano na sam koniec listopada, bądź na początku grudnia. Wtedy sezon NASCAR jest już zakończony. Wtedy Amerykanie mogliby się zainteresować F1.
Chociaż… czy Formuła 1 ma jakiekolwiek szanse z NASCAR u mieszkańców USA? Raczej nie. Wyścigi po owalu mają 75 milionów zdeklarowanych fanów, którzy rokrocznie wydają na gadżety 2 miliardy dolarów. Amerykanie kochają NASCAR. Na rundy serii jeżdżą kamperami, nawet na 4-5 dni. Tam jedzą kiełbaski, popcorn, piją piwo, oglądają dziesiątki dzwonów i widzą jak na dłoni wszystko, co dzieje się na torze. To ich święta seria…
PS. Nie. Fakt, że zawodnicy jadą tam cały czas w lewo dla nich nie jest ani głupi, ani śmieszny.