Na szczęście japoński koncern stawia sprawę dość jasno: te samochody nie tylko będą miały swoich następców, ale ludzie w firmie już nad nimi pracują! Jednak zanim popadniemy wszyscy w euforię, dodam, że na tym oficjalne doniesienia na temat nowych modeli GT-R i Z się kończą.
Nissan dalej chce robić ekscytujące samochody
Zarówno GT-R, jak i seria Z, zajmują szczególne miejsce w sercu Nissana i już trwają prace nad ich kolejnymi generacjami – taką informację przekazał podczas targów motoryzacyjnych w Tokio szef ds. planowania produktów w Nissanie, Ivan Espinosa.
Dodał tajemniczo, że w odniesieniu do obu modeli „możemy się spodziewać czegoś wkrótce”. Brzmi to trochę tak, jakby Nissan planował zmienić kratki nawiewów w desce rozdzielczej, a nie wypuszczać zupełnie nowe generacje kultowych modeli. Ale Espinosa wydaje się konkretnym facetem i twierdzi, że jest na co czekać.
– Nie mogę o tym mówić, ale to nie znaczy, że nie pracujemy nad tymi samochodami. Nissan to przede wszystkim ekscytujące auta – powiedział Espinoza podczas targów w Tokio.
Przedstawiciel Nissana dodał, że firma jest otwarta na współpracę z innymi producentami aut sportowych, głównie ze względu na koszty. Osobiście uważam, że w dobie Toyoty Supry z silnikiem BMW, takie oświadczenie nie powinno nikogo dziwić.
Możliwe napędy hybrydowe lub elektryczne
Od dłuższego czasu mówi się, że jeśli Nissan będzie kontynuował produkcję sportowych samochodów, to może je robić z silnikami elektrycznymi lub hybrydami.
Espinoza zapytany o to zagadnienie stwierdził, że w firmie cały czas toczy się dyskusja na ten temat. Ale odejście od napędów spalinowych wcale nie jest pewne, bo dyrektor w Nissanie poddał w wątpliwość fakt, że klienci poszukują dzisiaj samochodów sportowych z napędami elektrycznymi. Jego zdaniem dużym wyzwaniem jest ciężar, jaki akumulator nadaje samochodom sportowym.
I niby ma rację, choć trochę dziwi mnie taka argumentacja, szczególnie w dobie Porsche Taycana i innych elektrycznych supersamochodów, które rozpędzają się do setki poniżej 3 sekund. Może po prostu Nissan boi się reakcji fanów, którzy nie są w stanie wyobrazić sobie modelu GT-R z napędem elektrycznym? Cóż, ucieczki od siników spalinowych i tak już nie będzie, więc prędzej czy później trzeba się z nimi oswoić.
Problemem koncernu jest brak zdecydowania
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że z wypowiedzi przedstawicieli Nissana nie padła jeszcze żadna data – ani w kontekście modelu GT-R, ani 370Z.
Co więcej, Nissan zdaje się pracować w zupełnie innej skali czasowej niż inni producenci. Mimo, że jego flagowe modele sportowe mają już ponad 10 lat, to firma najwyraźniej nie widzi w tym problemu. Zagraniczne media niedawno donosiły, że dotychczasowy twórca modelu GT-R, Hiroshi Tamura, stwierdził, że generacja R35 ma „zaledwie” 12 lat i spokojnie mogłaby funkcjonować przez dwie dekady bez większych zmian. Z takim podejściem faktycznie możemy się spodziewać, że nowe modele pojawią się nie wcześniej niż w 2027 roku.
Nissan ma większe problemy niż sportowe auta
Warto mieć na uwadze, że Nissan ostatnio zmaga się ze znacznie poważniejszymi problemami, niż produkcja aut sportowych. Sprzedaż marki premium Nissana, czyli Infinity, jest znacznie poniżej oczekiwań. Na dodatek relacje Nissana z największym udziałowcem, czyli firmą Renault, robią się coraz bardziej kruche. Na dodatek mija właśnie rok od momentu, gdy były już prezes firmy Carlos Ghosn został aresztowany pod zarzutem niewłaściwego wykorzystywania majątku firmy.
Nissan musi sobie pewne sprawy poukładać, więc dobrze słyszeć, że nie zamierza przy tym rezygnować ze swoich sportowych modeli, tak jak postąpiła pewna inna firma z Kraju Kwitnącej Wiśni. Poza tym Ivan Espinosa powiedział podczas tagów w Tokio, że modele GT-R i Z to „ikony marki”, dlatego Nissan nie tylko nie chce z nich rezygnować, ale też nie chce za bardzo eksperymentować i przy okazji kolejnych generacji chce je zachować w duchu poprzedników. Trzymam za słowo i czekam na efekty.
Samochody sportowe, które kiepsko się sprzedają. Kultowe modele mogą zniknąć z rynku