Wstrząsające kulisy bojkotu Toru Poznań. Czołowi zawodnicy mają dość działań PZM

Na najbliższy weekend zaplanowano inaugurację sezonu Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski na Torze Poznań. Większość zawodników, w tym zdecydowana czołówka postanowiła zbojkotować imprezę.

Wstrząsające kulisy bojkotu Toru Poznań. Czołowi zawodnicy mają dość działań PZM
Podaj dalej

Do bojkotu przystąpiły m.in. zespoły Wójcik Racing Team, LRP Poland, Pazera Racing, BMW Sikora Motorsport czy GT3 Poland Motorsport. Wczoraj do Zarządu Głównego Polskiego Związku Motorowego wpłynęło pismo, w którym przedstawiciel zawodników – Paweł Szkopek (wielokrotny mistrz Polski) – opisuje sytuację dyscypliny i oczekiwania względem krajowej federacji.

Człowiek nie do ruszenia

Jednym z najbardziej zaskakujących postulatów jest podpunkt wnioskujący o „Zobligowanie Przewodniczącego GKSM (Główna Komisja Sportu Motocyklowego – przyp. red.) do faktycznego zapoznania się z wszelkimi regulaminami i regulacjami, które obowiązują WMMP„. Protestujący zwracają uwagę m.in. na kwestię dodatkowo płatnych treningów przed rundami cyklu, choć to nie koszty są punktem spornym. – Zawodnicy są przygotowani na ponoszenie kosztów za dodatkowe treningi, ale protestują przeciwko łamaniu zasad bezpieczeństwa – wyjaśnia nam Artur Wajda, były zawodnik motocyklowy, wielokrotny mistrz Polski. – Do takich treningów dopuszczani są przypadkowi motocykliści niejednokrotnie bez stosownych uprawnień.

W efekcie zawodnicy nie mają możliwości bezpiecznego szukania limitów na obiekcie w Przeźmierowie. Za tzw. Speed Dayami stoi Jacek Molik, którego firma jest organizatorem owych „treningów”. – W minionej kadencji zakończonej w kwietniu 2018 r. zasiadał on we władzach Automobilklubu Wielkopolski i poznańskiego Okręgu PZM – wspomina Wajda. – Po wybuchu afery związanej z bezumownym korzystaniem z terenu, na którym zlokalizowany jest Tor Poznań, w nowej kadencji Jacek Molik już nie został wybrany do zarządu AW. Jego akcje zmalały na tyle, że działacze okręgu PZM, prawdopodobnie ze strachu, już nie powierzyli mu żadnej funkcji. Niemniej Jacek Molik pełni jeszcze funkcję członka GKSM i tu wydaje się być nie do ruszenia.

Pan Molik jako członek GKSM zlecał sobie imprezę, zgłaszał ją na głównej komisji, akceptował ją, potem zgłaszał do okręgu, w okręgu ją przyjmował jako członek komisji motocyklowej okręgu i akceptował, by następnie zgłosić ją do klubu, w którym jako członek zarządu ją akceptował, a wykonanie imprezy zgłaszał do swojej prywatnej spółki – opisuje nam Wajda. – Dziwi mnie jakim zaufaniem obdarza zarząd PZM takie działania. Zważywszy, iż były prezes PZM, Andrzej Witkowski, aktualnie pełniący funkcję skarbnika PKOl, w oficjalnych odpowiedziach udzielanych Wojewodzie Wielkopolskiemu, jak i Ministrowi Sportu oficjalnie określił, że Speed Day (w minionych sezonach) nie jest imprezą organizowaną przez PZM i jako taki nie podlega pod regulaminy sportowe związku.

Wstyd na całą Europę. Zamknięto Tor Poznań w trakcie Gran Turismo Polonia

Wajda, który obecnie trenuje kolejne pokolenia wyczynowych motocyklistów zwraca uwagę na pewien paradoks, który powinien wykluczyć Speed Daye jako część weekendu WMMP. – Problem polega na tym, że Speed Day jest organizowany przez osobę funkcyjną PZM i pobierane są za to pieniądze które powinny trafić na konto organizatora z licencją na organizacje zawodów od federacji (PZM – przyp. red.) – zauważa zasłużony zawodnik. – Gdzie trafiają pieniądze? Jacek Molik wystawia fakturę Automobilklubowi za przeprowadzenie treningu! Jest tu widoczny konflikt interesów, bo do niedawna p. Molik tak czynił będąc członkiem zarządu, czyli działał na szkodę zarządu AW. Nie miał zresztą podpisanej z zarządem na to umowy. Aktualnie prokuratura z urzędu wszczęła postępowanie przeciwko spółce Speed Day, gdy ta nie złożyła sprawozdania finansowego za rok 2017. Dziwnym trafem zbiegło się to z kontrolą CBA, która została przeprowadzona w Urzędzie Miasta Poznań.

Na jakiej podstawie można zatem na tej imprezie wystawiać licencje? – kontynuuje Wajda. – PZM zaczyna mieć bardzo poważny problem, bo członek głównej komisji brał za te licencje pieniądze. Do wzięcia udziału w tym treningu trzeba zapłacić między 400 a 500 złotych. Przez lata przewinęły się tam setki tysięcy złotych i PZM na to pozwalał. Posiadam dokumentację na to, że powiadamiałem o tym obecnego prezesa PZM (Michała Sikorę – przyp. red.). On nie chce ze mną w ogóle rozmawiać o tym, że licencje wystawione na imprezach Speed Day w świetle regulaminów PZM są licencjami wystawionymi nielegalnie. Z kolei przewodniczący GKSM odpowiada mi w ten sposób: „no wiesz Artur, wszystkiego nie da się zrobić zgodnie z regulaminem”.

Zawodnicy chcą rozwoju

Wśród postulatów jest m.in. zachęcenie do wyłonienia promotora WMMP oraz towarzyszenie cyklu renomowanym mistrzostwom Alpe Adria  Championship. Szkopek przekonuje, że duża część zawodników bardzo chce rywalizować w AAC, ponieważ to jedyna szansa na rozwój. Konkurowanie z lepszymi zawodnikami pozwala na nabycie specyficznych umiejętności – zwłaszcza walki bezpośredniej – których brak widać potem w gorszych wynikach na arenach międzynarodowych.

W tym celu zawodnicy w listopadzie ubiegłego roku prosili o włączenie do kalendarza rundy na słowackim Slovakia Ringu, gdzie gości AAC. Tak się nie stało, a zamiast tego WMMP ma zaplanowane aż 3 weekendy na Torze Poznań. Oprócz tego terminarz zawiera rundy na Pannoniaringu (na Węgrzech), Oschersleben (w Niemczech) i w Moście (Czechy).

Na spotkaniu środowiska zapowiedzieliśmy, że jeżeli GKSM nie zorganizuje pierwszej rundy WMMP razem z AAC na Slovakia Ringu, to my tak czy inaczej pojedziemy tylko dwa „Poznanie” – mówi nam Paweł Szkopek. – Jak już powiedzieliśmy A, to trzeba powiedzieć B. Nie możemy się teraz cofnąć, bo będziemy śmieszni i nikt nas nie będzie traktował poważnie. Musimy pokazać, że jesteśmy zdeterminowani. Najwyżej nie będziemy jeździli w Polsce. To nie ma sensu, jeżeli nikt nas nie słucha, a decyzje zapadają jednoosobowo.

Jako przykład ostatniego zarzutu Szkopek przytacza wczorajszą decyzję GKSM o nowym wymogu regulaminowym dla klasy SSP 300.

Jest w regulaminie wyraźnie napisane, że na ogłoszenie czegoś takiego jest minimum 3 tygodnie przed rundą – wypomina Szkopek. – Mówią, że na Alpe Adria też była taka sytuacja, gdzie ogłosili coś dzień przed. Wszystko się zgadza, ale to komisja techniczna miała wszystkie potrzebne części i rozdawała je za darmo zawodnikom. Gdy powiedziałem, że na zawodach pojawi się nasz prawnik, to członek GKSM szybko napisał, że oni jednak kilka sztuk będą mieli. Co z tego, skoro nie mają znowu komputera do przestawiania limitu obrotów, co jest niezbędne przy ogłoszonej modyfikacji.

Rykoszetem w Poznań

Organizator inauguracyjnej rundy WMMP, Automobilklub Wielkopolski zwraca uwagę, że to właśnie on będzie największym poszkodowanym w konflikcie zawodników ze związkową komisją. Prezes Bartosz Bieliński nie jest przekonany, czy ta forma protestu pozytywnie wpłynie na kondycję dyscypliny w Polsce.

Strat nie poniosą zawodnicy, nie Polski Związek Motorowy, tylko klub jako organizator – twierdzi Bieliński. – My jesteśmy przygotowani na zorganizowanie tej rundy i ją przeprowadzimy bez względu na to ilu zawodników będzie. Głównie z szacunku do tych innych, którzy chcą pojechać. Nie może być tak, że paru zawodników nie zgadza się z decyzjami GKSM, bojkotuje zawody, przez co inni nie będą mogli jeździć. Miejmy nadzieję, że motocykliści dogadają się z władzami PZM, ale w ten sposób, żeby nie wylać dziecka z kąpielą.

Dziś nie udało nam się uzyskać komentarza ze strony GKSM.

Przeczytaj również