Podobnie jak wcześniej dinozaury, duże i nieekonomiczne silniki skazane są na wymarcie. Większość producentów decyduje się na mniejsze cztero, lub sześciocylindrowe silniki wspomagane baterią elektryczną. BMW nie jest niestety wyjątkiem.
Według wiarygodnie brzmiących plotek następna Seria 7 nie będzie miała w swojej ofercie silników V8 i V12. Tym samym w ich miejscu możemy spodziewać się jednostek elektrycznych.
Zaprezentowana niedawno Seria 7, która w salonach pojawi się w 2020 roku, może być ostatnią z możliwością znalezienia pod maską jednostek V8 i V12. Poprawiony silnik 4,4 litra V8 w 750i będzie produkował 523 konie mechaniczne – o 80 więcej niż poprzednio. Natomiast potężny 6,6-litrowe V12 da swoim klientom wachlarz aż 600 koni mechanicznych.
Podobnie jak większość beemek w kolejnej Serii 7 mają znaleźć się pod maską 3-litrowe rzędowe silniki (B58) znane z takich samochodów jak Seria 2 czy Seria 3. Jedyną różnicą będzie pełna elektryfikacja w „siódemce”.
W rzeczy samej, według najnowszych doniesień w Serii 7 będziemy mieli do wyboru wersję plug-in oraz mild-hybrid. Wszystkie z wariantami tego samego sześciocylindrowego silnika.
Łączna moc silnika spalinowego i elektrycznego w kolejnej siódemie ma wynieść 560 koni mechanicznych i 800 Nm momentu obrotowego. To co prawda więcej niż w obecnej V8, a także więcej niż w obecnej hybrydzie plug-in. Ale czy na pewno tego właśnie chcemy?
Jakkolwiek nie skończy się ta sprawa, nowego BMW 7 nie zobaczymy przez dłuższy czas. Model 2020 zadebiutuje w styczniu, a w Stanach Zjednoczonych pojawi się w salonach dopiero w lipcu.