Zadziwiający jest sposób, w którym Aleksiej Łukjaniuk wypowiada się na mecie. Podczas kiedy jego przeciwnicy narzekają na to, że jest bardzo trudno, ślisko, czy też analizują swoje wybory oponiarskie i ustawienia zawieszenia, on po prostu podjeżdża na metę i można by powiedzieć nawet lekko lekceważącym głosem mówi, że w ogóle nie naciska, dużo się ślizga itd. Ile w tym prawdy?
Łukjaniuk wygrał oes, więc chyba niezbyt wiele. Nikt o zdrowych zmysłach przecież nie powim, że ktoś, kto nie naciska i ślizga się dla zabawy pokonuje ot tak Jana Kopeckiego na czeskich oesach. Kwestia może leżeć w czym innym – Aleksiej często po prostu nie czuje granicy, nie wyczuwa limitu, a co za tym idzie, często jedzie po prostu za szybko, ale nie zdaje sobie z tego sprawy – efekt? No cóż, pozostańmy przy optymistycznej wersji – odcinkowe zwycięstwo.
1,7 s do jednego Rosjanina stracił ten drugi, Nikołaj Griazin. Zwycięzca Rajdu Rzeszowskiego jednocześnie pokonał o 1,3 s Jana Kopeckiego, a w pierwszej piątce znalazło się jeszcze miejsce dla dwóch Czechów, Miroslava Jakesa oraz Filipa Maresa. Łukjaniuk umocnił się tym samym na prowadzeniu w całym rajdzie, gdzie jego przewaga nad drugim Griazinem wzrosła do 4,4 s. Podium ze stratą 20,8 s kompletuje Jan Kopecky, zaś 3 s za nim znajduje się Dani Sordo.