Walka o zwycięstwo w Hungarian Baja 2017 to głównie dwaj aktorzy, Nasser Al-Attiyah oraz Mikko Hirvonen. Fiński kierowca przyjechał na Węgry w doskonałym nastroju, bowiem to on w 2016 roku okazał się tam najlepszym. Tym razem szczęścia zabrakło, a absolutnym dominatorem był Al-Attiyah. Wystarczy powiedzieć, że reprezentant Kataru wygrał cztery z pięciu odcinków specjalnych. Przegrał tylko jeden, ale zaledwie o 1 sekundę. Wtedy pokonał go Aron Domżała.
Nasser Al-Attiyah: – Bardzo się cieszę, to już moje czwarte zwycięstwo w Hungarian Baja. Kocham ten rajd od czasu, kiedy pojawiłem się tutaj po raz pierwszy, w 2008 roku. Nie było łatwo o ten wynik, musiałem cały czas być skupiony, do samego końca. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z faktu, że płyny uzupełniałem tylko po pierwszym odcinku, po prostu zapomniałem pić. Pogoda była kapitalna, to samo można powiedzieć o trasie. Było mnóstwo kibiców, więc generalnie nie mogło być lepiej.
Za Al-Attiyahem na drugiej pozycji uplasował się wspominany już wcześniej Mikko Hirvonen, z kolei na ostatnim stopniu podium stanęli wspierani przez Platinum Expert Kuba Przygoński i Tom Colsoul, późniejsi wicemistrzowie świata. Polsko-belgijski duet walczył do samego końca o pozycję z Martinem Prokopem, który w końcówce uwikłał się jeszcze w walkę ze swoim rodakiem, Miroslavem Zapletalem.
Kuba Przygoński: – Pierwszy odcinek dnia przebiegał dla nas bardzo dobrze. Staraliśmy się naciskać i mieliśmy kapitalną walkę z Martinem Prokopem. Odcinki były nieco inne od tych sobotnich, najeżdżaliśmy na hopy z drugiej strony. To był naprawdę fajny rajd, kompletnie inny od pozostałych rund z kalendarza pucharu świata – pełny podbić, a po opadach deszczu wypełniony watersplashami. Jestem zadowolony z trzeciego miejsca, osiągnęliśmy je walcząc z wyśmienitymi kierowcami. Wystarczy powiedzieć, że przed nami byli tylko Nasser i Mikko, za nami Prokop, więc to raczej całkiem miłe towarzystwo.