Pierwszym poważnym ostrzeżeniem dla serii WEC był wyścig 24 godziny Le Mans. Już wtedy bardzo blisko zwycięstwa był przedstawiciel klasy LMP2. Jeśli Porsche z numerem 2 spędziłoby w garażu jeszcze kilka minut, to na czele do końca wyścigu utrzymałby się samochód zespołu Jackiego Chana. Tak czy inaczej, widok dwóch ekip LMP2 na podium Le Mans na długo pozostanie w pamięci.
Na polu bitwy pozostaje tylko Toyota, która za wszelką cenę chce zwyciężyć w wyścigu Le Mans. Japoński producent pozostaje teraz jedynym przedstawicielem LMP1, więc w przyszłym roku o ile znów nie przytrafią się problemy, to o zwycięstwo powinno być zdecydowanie łatwiej, niż w poprzednich sezonach. Ale co dalej? Czy jeśli Toyota osiągnie wreszcie swój cel, to będzie chciała pozostać w Długodystansowych Mistrzostwach Świata i walczyć… z samą sobą?
Pytanie brzmi: co dalej z WEC? Na ratunek przychodzi Marek Nawarecki. Polak przez wiele lat był jedną z najważniejszych osobistości w zespole Citroen Racing. Podczas rajdu mistrzostw świata w Niemczech ogłosił, że jest to jego pożegnanie z francuskim producentem i ma zamiar skupić się na czymś innym. W przeprowadzonym z nim wywiadzie Nawarecki zdradza, że teraz kieruje swoje kroki w stronę Międzynarodowej Federacji Samochodowej FIA, gdzie będzie bezpośrednio odpowiedzialny za cykl WEC. Jak twierdzi sam Polak – w grę wchodzi przyszły rozwój dyscypliny.