Kalle Rovanpera to jedna wielka pomyłka… Niestety moja

W motorsportowym biznesie siedzę już grubo ponad 20 lat. W tym czasie byłem na wielu imprezach wszelkiej maści – zarówno tych z górnej, jak i nieco niższej półki. W związku z tym do pewnego momentu wydawało mi się, że mam nosa, kto w przyszłości jest materiałem na mistrza, a kto na co najwyżej dobrego rzemieślnika. No właśnie – do pewnego momentu…

Kalle Rovanpera to jedna wielka pomyłka… Niestety moja
Podaj dalej

Niektórzy zawsze będą tylko tłem

Kilka lat temu, gdy na przykład zobaczyłem w niektórych rajdach Gusa Greensmitha, jakoś od razu przeczuwałem, że ten gość nie jest przyszłym czempionem. Zresztą tkwię w tym przekonaniu do dzisiaj i tego obrazu nie zmyła nawet przejażdżka u jego boku Fiestą WRC po brytyjskich szutrach, gdzie niemal w każdym zakręcie syn potentata olejowego zakrzywiał prawa fizyki. Do tego samego worka, w którym od dłuższego czasu kisi się Gus, wrzucam też młodego Loubeta czy Adriena Formaux, a przemiły Thierry Neuville zakończy karierę bez mistrzowskiego tytułu na koncie. Tak też uważam.

Nieco inna historia związana jest z Kalle Rovanperą, na którym postawiłem krzyżyk jeszcze w czasach, gdy był pryszczatym nastolatkiem. Dlaczego tak się stało? Na to pytanie nie potrafię udzielić racjonalnej odpowiedzi. Chociaż nie – wiem, jak to było.

Polscy mistrzowie świata i okolic

A było to tak – po raz pierwszy o Kalle zrobiło się głośno akurat w czasie, gdy dość często jeździłem na wyścigi, w których startowali polscy zawodnicy (chociaż często miałem wrażenie, że to bardziej rywalizacja ojców niż ich synów). Nie wnikając jakoś bardzo w szczegóły, a tym bardziej w nazwiska – z prawa i lewa słyszałem (od ojców oczywiście), że ten to przyszły Schumacher, a tamten to kolejny Hamilton. O Kubicy raczej mowy nie było, no bo on wygrał tylko jeden wyścig F1 i do statusu legendy daleko mu było. Zrozumiałe.

No i akurat w tamtych czasach w sieci zaczęły krążyć filmiki dzieciaka o imieniu Kalle i dość znanym nazwisku Rovanpera, który pomykał N-grupowym Subaru po zamarzniętych jeziorach.

Niestety te dwa obrazy – czyli polskich nastoletnich Hamiltonów i młodego Rovanpery umieściłem w jednym zbiorze o nazwie „To się nie uda”. Po prostu nie chciało mi się wierzyć, że takie laboratoryjne stworzenie przyszłego rajdowego mistrza może mieć rację bytu. No bo przecież w przeszłości nie było ani jednego takiego przypadku. Makinen swoją pierwszą rundę WRC wygrał jako 30-latek, a Loeb i Ogier zaczęli bawić się w ten sport już po 20 roku życia, a mistrzami świata zostali jako 30-latkowie.

Pierwszy fiński mistrz od 20 lat?

Do Rovanpery można nieco przyrównać Jari-Matti Latvalę, który jako nastolatek wyemigrował do Wielkiej Brytanii i tam piłował najpierw ośki, a później N-grupowego Lancera. No ale Jari-Matti nigdy mistrzem świata nie był i nigdy nie będzie. W przeciwieństwie do Kalle. Ale o tym może nieco później.

O tym, że nie uwierzyłem w Kalle nie przeważył nawet fakt, że w 2019 wygrał on klasyfikację WRC 2 w swoim dopiero drugim sezonie startów w mistrzostwach świata, a rok później już po awansie do fabrycznego zespołu Toyoty dwukrotnie uplasował się na podium. Po prostu nadal miałem przed oczami Sebastiena Ogiera, który będzie sięgał po mistrzowskie tytuły nie wiadomo jak długo, mimo że kres jego kariery zbliżał się wielkimi krokami. A jeśli nie Seb, to schedę po nim przejmie Elfyn Evans, który w pandemicznym sezonie 2020 był o krok od mistrzostwa świata.

Najmłodszy na zawsze

Sezon 2021 w wykonaniu Ogiera był fenomenalny i praktycznie już po czerwcowym Safari wiadomo było, że ósme mistrzostwo świata stanie się faktem. Co w tym czasie robił Kalle Rovanpera? Ten cały czas 20-latek zrobił nieprawdopodobny postęp i przy okazji wygrał dwa rajdy stając się oczywiście najmłodszym w historii zawodnikiem, który triumfował w rundzie WRC. Zresztą zważywszy na jego wiek, Kalle jest lub będzie rekordzistą we wszelakich statystykach pod szyldem „najmłodszy”.

Ten rok to Kalle Rovanpera w zupełnie innej odsłonie. Gość zachowuje się tak, jak Loeb i Ogier w swoich najlepszych latach. Do tej pory mówiło się, że obaj Sebowie wygrywają głównie dlatego, że mają najwyższą tzw. prędkość bezpieczną. W tym sezonie wydaje się, że Kalle wyniósł to pojęcie na zupełnie inny poziom. A zaczęło się to już w styczniu w Monte Carlo, gdzie o zwycięstwo walczyli dwaj wspomniani mistrzowie, a tymczasem Kalle wygrał Power Stage. W Szwecji triumfował w całym rajdzie co dało mu awans na pierwsze miejsce w tabeli mistrzostw.

To nie miało prawa się udać

O ile zwycięstwa w Skandynawii można było się spodziewać, tak triumf w Chorwacji był chyba dla wszystkim zaskoczeniem. Rovanpera na papierze nie miał prawa wygrać. Po pierwsze jest Finem, a jak wiadomo – Finowie (z małymi wyjątkami) średnio radzą sobie na asfalcie, a po drugie, rok wcześniej zakończył ten rajd zanim na dobre się rozpoczął i praktycznie miał zerowe doświadczenie. W tym względzie lepszy jest od niego chyba tylko Oliver Solberg, który w Finlandii wydzwonił już na pierwszym zakręcie.

I gdy większość osób w Chorwacji postawiło na Kalle krzyżyk, on zapewne powiedział do siebie: „potrzymajcie mi piwo” i na ostatnim oesie łyknął starego wygę, Otta Tanaka, który w tym roku jako jedyny próbuje dotrzymać mu tempa.

Kalle – z racji pozycji startowej na pierwszym etapie – nie powinien również wygrać w Portugalii, Kenii i przede wszystkim w Estonii. Tymczasem 21-latek – oczywiście wykorzystując swoją wysoką prędkość bezpieczną – ograł wszystkich.

No i wreszcie przyszedł czas na Finlandię. Ktoś niedawno powiedział, że ten rajd to Rolls-Royce w kalendarzu WRC. Ja bym bardziej przyrównał „finkę” do takiego obniżonego BMW E30 z naklejką na tylnej klapie w stylu „Lubię zapier***ać”. Finlandia bowiem to kwintesencja rajdów, perła w koronie Rajdowych Mistrzostw Świata. Kalkulacje i oszczędzanie fury trzeba zostawić na Sardynię i Akropol.

Finlandia – królowa światowych rajdów

W Finlandii rzadko łapie się kapcie i równie nieczęsto zdarzają się „awarie” zawieszenia. Jedyne co się liczy, to właśnie zapier***nie. I to od świtu do wieczora. Bez przerwy. Doskonale wiedzą o tym Tanak i nasz bohater Rovanpera, którzy w ten weekend przygotowali dla kibiców prawdziwą ucztę. Dzięki All Live obejrzałem niemal wszystkie oesy sobotniego i niedzielnego etapu. Po tym jak ci dwaj goście napadali w zakręty, jak wręcz tańczyli swoimi samochodami, było wiadomo, że rozstrzygnięcie może dać jedynie błąd któregoś z tej dwójki. Na szczęście ani Ott, ani Kalle żadnego nie popełnili co przy tym poziomie rywalizacji jest wręcz nieprawdopodobne.

Czasami warto jest zrobić jeden krok w tył, aby później wykonać dwa naprzód. Tak właśnie uczynił Kalle. Trudno powiedzieć, że oddał Finlandię Tanakowi, bo przecież nie odpuścił do samego końca, ale faktem jest, że w swoim domowym rajdzie zajął „dopiero” drugie miejsce. Tanak wziął odwet za przegraną Estonię.

Tytuł przed urodzinami?

Tyle tylko, że tegoroczne mistrzostwa świata są już praktycznie rozstrzygnięte. Przewaga punktowa Rovanpery jest gigantyczna, wręcz „loebowa”. W 1995 roku, gdy 27-letni wówczas Colin McRae sięgał po tytuł był najmłodszym w historii czempionem. W tym roku Kalle Rovanpera z pewnością wyśrubuje ten rekord.

W sobotę 1 października, czyli w połowie Rajdu Nowej Zelandii lider teamu Toyoty będzie świętował 22. urodziny. Jeżeli przypieczętuje tegoroczny tytuł już w Grecji (co jest prawdopodobne), to zostanie mistrzem jeszcze jako 21-latek. Rekord Colina przetrwał aż 27 sezonów. Kalle ma szansę zostać najmłodszym czempionem na wieczność.

Przeczytaj również