Grand Prix na pięknym, zachwycającym i jednocześnie wymagającym torze Yas Marina dał nam odpowiedź na to, kto zostanie trzecim kierowcą sezonu 2019. Na najniższym stopniu podium w całym rozrachunku mistrzostw stanął rewelacyjny Max Verstappen, który za swoimi plecami zostawił kierowców Scuderii – Charlesa Leclerca i Sebastiana Vettela.
Dla stajni z Maranello to nawet nie policzek. To tak, jakby ktoś dał im w „mordę”. Włosi jeszcze rok temu mieli dwóch kierowców na podium na zakończenie rywalizacji, a teraz zostali upokorzeni. Vettel i Leclerc mnożyli błędy. Kierowcom dodatkowo nie pomagał zespół, który powielał w kluczowych momentach wręcz szkolne błędy.
Jednak największy wpływ na klęskę Ferrari miał m.in. wypadek z GP Brazylii, gdzie Leclerc i Vettel stracili olbrzymią liczbę punktów i ośmieszyli się nawzajem. Efektem farsy Włochów na Interlagos było to, że reprezentanci stajni z Maranello zajęli odpowiednio 4 i 5 miejsce w tabeli. Tak kiepskiego wyniku nie było od wielu lat.
Sebastian Vettel wierzy jednak, że obecny sezon jest jedynie wypadkiem przy pracy, i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – Ferrari w przyszłym sezonie w końcu będzie w stanie nawiązać walkę o mistrzostwo świata Formuły 1.
Sebastian Vettel: Ogólnie nasze cele nie przełożyły się na to, co chcieliśmy osiągnąć w tym sezonie. Wiemy dlaczego tak się stało, wyciągnęliśmy wnioski z lekcji jaką dostaliśmy. Uważam, że damy sobie radę i odrodzimy się jako zespół w przyszłym sezonie. Muszę jednak przyznać, że ten rok nie był idealny z mojej perspektywy, choć nie sądzę też, że było tak źle, na jak wyglądało. Wiem, że mogę być lepszy i to jasny cel na przyszły sezon – zrobić ten krok naprzód. Mam nadzieję, że będziemy mieć mocny pakiet, który pozwoli na walkę z naszymi największymi rywalami. Teraz skupię się na testach, a potem będę cieszył się odpoczynkiem.