Niemiec dołączając do Ferrari w 2015 roku miał być tym, który wyprowadzi zespół z kryzysu. Perspektywa ta coraz bardziej się oddala. W piątym roku startów Niemca w zespole z Maranello dalej nie zanosi się na to, aby Ferrari wróciło na szczyt klasyfikacji konstruktorów. Krytyka spływa na Vettela niemal z każdej strony. Przed sezonem Mattia Binotto zapowiadał, ze to właśnie z nim Ferrari sięgnie po upragniony tytuł, a pozycja Vettela w zespole jest niepodważalna.
Pierwszy wyścig w Australii zdawał się to potwierdzać. Wyraźnie szybszy Charles Leclerc dostał zakaz wyprzedzania zespołowego kolegi i to Vettel minął linię mety jako czwarty.
W Bahrajnie tak łatwo już nie było, bowiem Monakijczyk był szybszy nie tylko w kwalifikacjach, ale również w trakcie wyścigu i tylko problemy z silnikiem w jego samochodzie odebrały mu niemal pewne pierwsze miejsce.
F1, GP Bahrajnu: Leclerc ociera łzy, Mercedes zgarnia wszystko
Vettel na torze Sakhir kolejny raz pojechał bezbarwnie i bez pomysłu. Był wolny, zaliczył spina i nie poradził sobie z presją. „Prawdziwy mistrz w czerwonym garażu wyglądał jak mały chłopak z Monte Carlo” skomentował korespondent Luca Budel. Również podczas relacji na antenie włoskiego Mediaset, krótko podsumowano występ Niemca: „Ponownie Vettel załamał się pod presją. Ponad 36 sekund straty do zwycięzcy wyścigu w Bahrajnie mówi na temat jego jazdy chyba wszystko.”
„Czterokrotny mistrz świata został upokorzony przez Leclerca” – stwierdził za to dziennik „Corriere della Sera”. Poczynania swojego rodaka skomentował również Nico Rosberg. „To ten sam Sebastian co w zeszłym roku. W ten sposób nie sięgnie się po mistrzostwo.” – mówił były kierowca Mercedesa, który w batalii o mistrzostwo świata w 2016 roku pokonał Lewisa Hamiltona.