Kiedy na pierwszym piątkowym oesie Rajdu Argentyny Ott Tanak uderzył w skałę, uszkodził układ kierowniczy i w konsekwencji się obrócił, chyba mało kto typował go jako potencjalnego zwycięzcę tej imprezy. Estończyk był przecież na 9. miejscu i do prowadzącego Sebastiena Ogiera tracił prawie 24 sekundy. Często zdarzało się, że takie błędy automatycznie eliminowały kogoś z walki o jakiekolwiek dobre punkty. Przecież uszkodzenie układu kierowniczego mogło oznaczać problemy i bezsilną mordęgę przez pozostałe testy do końca pierwszej pętli.
Tak się jednak nie stało. Ott nagle zaczął wygrywać oes za oesem i tak naprawdę nikt nie miał do niego podejścia. Ulubieniec polskich kibiców po prostu jechał i bił wszystkich jak leci. Wyglądało to trochę tak, jakby Tanak miał samochód mocniejszy o co najmniej kilkanaście koni mechanicznych, bo kiedy on podkreślał, że czuje się dobrze i jedzie spokojnie, w dobrym rytmie i wszystko jest OK, to reszta przecierała oczy ze zdumienia i nie potrafiła zrozumieć tego, jak on kręci takie czasy.
Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw po pierwszym oesie. – wspomina Tanak. – W najlepszym przypadku marzyłem o tym, żeby znaleźć się na podium. Byłem przecież daleko od prowadzenia. Zaczęliśmy się wzajemnie motywować, postanowiłem przycisnąć i wszystko przebiegało po naszej myśli. Naciskałem dosyć mocno przez cały piątek, w sobotę już trochę odpuszczałem, a w niedzielę jechałem bardzo spokojnie. Co ciekawe, nasze prowadzenie rosło i rosło, więc mogliśmy go po prostu kontrolować. – podkreślał Estończyk. – Dominacja całego rajdu była dosyć przyjemnym uczuciem. Nasze zwycięstwa na Sardynii i w Niemczech były odniesione w innym stylu i musiałem wtedy naciskać do samego końca. Wtedy nic nie było pewne. Teraz poczyniliśmy spore postępy i pierwsze zwycięstwo w nowym zespole jest dla mnie bardzo ważne.
Swoje trzy grosze dorzucił też szef zespołu Toyoty, Tommi Makinen: – Wydaje mi się, że mamy wszystkie niezbędne elementy, aby wygrywać także w kolejnych rundach. Pracowaliśmy nad rozwojem tego samochodu naprawdę bardzo mocno i wierzę, że zespół jest w stanie jeszcze bardziej zaangażować się we wszelkie prace, bo wiemy, że idziemy w dobrą stronę. Sezon jest długi i będziemy mieli kilka rodzajów imprez. Nigdy nie wiesz, co się wydarzy, ale widzę nasze szanse w każdych warunkach. – mówił Makinen.
Wydaje się, że przy okazji Otta Tanaka słowem-kluczem jest powtarzalność. O wielkim talencie i umiejętnościach Estończyka przekonaliśmy się już niejednokrotnie. Sęk w tym, aby potrafił on wchodzić na wysoki poziom i trzymać się go w każdej kolejnej imprezie, nie tylko w kilku wybranych rajdach.
Tagi: WRC, Rajd Argentyny, Ott Tanak