Do mężczyzny dotarł jako pierwszy dziennikarz magazynu TVN24 „Czarno na białym”. Jak relacjonuje Michał – rodzice mieli odwieźć go do Żyliny, gdzie studiuje, a sami pojechać na wycieczkę rowerową. W jednej sekundzie zawalił się ich świat.
Gdy wyszliśmy zza zakrętu, zobaczyliśmy mercedesa. On wyprzedził jeszcze auto. Za nim jechało ferrari, które też chciało wyprzedzić. Tata dojechał do barierki, ale wtedy porsche wbiło się w ferrari i to była chwila, jak porsche w nas uderzyło. To była sekunda. Mama z tatą zabrali ze sobą rowery. Była piękna pogoda i chcieli ją wykorzystać. Jechaliśmy powoli, 80-90 kilometrów na godzinę. Gdy wyszliśmy zza zakrętu, zobaczyliśmy mercedesa. Tata znał tę drogę, wiedział że jest szeroka, że nawet cztery auta mogą się tam zmieścić. Tata wziął to na siebie. Gdyby tego nie zrobił, nie byłoby mnie tutaj.
Michał wybiegł z auta i próbował ratować ojca. Pomagali mu inni kierowcy. Nie pamięta, czy wśród nich byli sprawcy wypadku, bo wszystko działo się bardzo szybko. Tata Michała zmarł w drodze do szpitala. Mimo to 21-latek nie chce, by kierowcy porsche, ferrari i mercedesa trafili do więzienia. Jak twierdzi, „posiedzą kilka lat i będzie to samo”.
– Powinni za karę siedzieć w szpitalu i patrzeć na ludzi po takich wypadkach. – dodaje Słowak.
Jak powiedział rzecznik słowackiej prokuratury, przy normalnym wypadku drogowym taką sytuację kwalifikuje się jako działanie nieumyślne, ale w tym przypadku kierowcy świadomie stwarzali zagrożenia dla innych kierowców. W związku z powyższym śledczy postanowili postawić Polakom nowe zarzuty. W środę słowacki sąd zdecydował o tymczasowym aresztowani całej trójki. Teraz grozi im nawet do 20 lat więzienia.
Wszyscy trzej na proces będą musieli poczekać w areszcie.