Czy silnik trzeba rozgrzać przed jazdą? Nie popełnij tego błędu, bo za naprawę się nie wypłacisz!

Wśród polskich kierowców krąży wiele mitów, które później powtarzają innym, co sprawia, że niektóre nieprawdziwe fakty i mity zataczają koło. Postanowiliśmy wyjść wam naprzeciw i zmierzyć się z popularnymi mitami wśród wielu kierowców.

Czy silnik trzeba rozgrzać przed jazdą? Nie popełnij tego błędu, bo za naprawę się nie wypłacisz!
Podaj dalej

Czy silnik trzeba rozgrzać przed jazdą? Nie popełniajcie takich błędów!

Bardzo często słyszy się, że silniki potrzebują rozgrzania zanim ruszymy w drogę przy ostrym mrozie. Teraz jednak nie jest to konieczne. Samochody wyprodukowane po 2000 roku mają układ wtryskowy, katalizator oraz filtr cząstek stałych, przez co nie trzeba ich specjalnie rozgrzewać, by wyruszyć w trasę.

„Długie rozgrzewanie silnika na postoju w samochodach z wtryskiem i elektronicznym zapłonem nie ma żadnego uzasadnienia” – mówi Adam Lehnort, ekspert sieci ProfiAuto. „Silnik dużo szybciej i przede wszystkim w optymalnych dla niego warunkach rozgrzeje się w czasie jazdy. Natomiast faktem jest, że nim osiągnie temperaturę roboczą, nie warto ostro przyspieszać. Należy dać mu kilka minut, choć zimą najlepiej wcale tego nie robić” – dodaje ekspert, cytowany przez MotoFakty.

Oprócz tego bardzo często w świecie kierowców mówiło się, by zimą jeździć na obręczach stalowych, a latem na alufelgach. Jak się okazuje, jest to kolejny mit, który nie ma wiele wspólnego z prawdą. „Nie widzę żadnego uzasadnienia, by na zimę koniecznie zakładać stalowe felgi zamiast aluminiowych. To nieprawda, że aluminiowe obręcze w tym okresie szybko się niszczą, choć oczywiście z pewnością są one narażone na większe ryzyko uszkodzenia. To stalowe felgi niszczą się wielokrotnie szybciej, bo zwyczajnie korodują w ciągłym kontakcie z wilgocią i solą drogową. Już po sezonie mogą wyglądać fatalnie. A alufelgi, nawet nieco zniszczone, zawsze prezentują się lepiej, również przy sprzedaży samochodu” – tłumaczy Adam Lehnort.

Niektórzy kierowcy zbyt bardzo wierzą w mity, a później są zaskoczeni, gdy przychodzi im zgłosić się do mechanika…

Kolejnym mitem, którego nie warto powielać jest zakładanie dwóch opon zimowych na przednią oś. Może mieć to fatalne skutki dla kierowców, co podkreśla ekspert w rozmowie z MotoFaktami. „Dwie opony zimowe na przednią oś to fatalny pomysł, kiedy mówimy o śniegu czy typowo zimowych warunkach, np. gołoledzi. Kiedy jest bardzo ślisko, różnica przyczepności między dwoma rodzajami opon może być tak duża, że samochód będzie kompletnie nieprzewidywalny. Trzeba pamiętać, że to tył „trzyma” auto na drodze. Dlatego lepsze opony powinny znaleźć się na tylnej osi. Złudne poczucie przyczepności w czasie hamowania czy przyspieszania na oponach zimowych na osi przedniej może sprawić, że kiedy za szybko wjedziemy w zakręt czy trzeba będzie zareagować nagłą zmianą kierunku, wtedy mocno nas zarzuci i nie będzie można w żaden sposób kontrolować pojazdu. Jeśli ktoś jest innego zdania, to proponuję udać się do najbliższej szkoły jazdy i choć przez pięć minut pojeździć na tzw. trolejach. Wtedy szybko zmienimy zdanie” – zaznaczył ekspert.

Jak sami zatem widzicie, wśród kierowców często przejawiają się różne mity, których późniejsze stosowanie może zakończyć się kiepsko dla kierowców. Uważajcie na to i miejcie własny rozum, jak coś usłyszycie.

Przeczytaj również