Thierry de Montcorge oczywiście nie należał do ludzi ubogich. Gentleman z sowitym budżetem na bazę swojej rajdówki wybrał Rolls Royce’a Corniche Coupe – przepiękną limuzynę, która w cywilnej wersji ma m.in. minibarek.
Corniche był produkowany od 1971 i zaliczał się do grupy sportowych samochodów luksusowych. Był on następcą modelu Silver Shadow, z silnikiem V8 o pojemności 6,75 litra. Do tego tylny napęd, automatyczna, czterobiegowa skrzynia biegów i moc około 218 koni mechanicznych.
Pierwszą z przeróbek była lekka karoseria z klatką bezpieczeństwa, następnie do Rolls Royce’a włożono napęd na cztery koła i manualną skrzynię biegów z Toyoty Land Cruiser. Również silnik musiał ulec zmianie – w Corniche włożono jednostkę Chevroleta o pojemności 5,7 litra i mocy 350 koni mechanicznych. Do tego zmieniono oczywiście zbiornik paliwa, na taki o pojemności 330 litrów.
Po wykonaniu wszystkich koniecznych prac samochód ważył 1400 kg. Było to aż o 785 kg mniej od oryginalnej wagi Corniche. De Montcorge sam postanowił prowadzić samochód w rajdzie, a nawigatorem był jego przyjaciel, Jean-Christophe Pelletier.
Rolls Royce pewnie wbijał się do pierwszej dwudziestki na kolejnych etapach. Ba, na półmetku Dakaru de Montcorge zajmował znakomite 13. miejsce. Niestety, później załogę dopadła awaria układu kierowniczego. Samochód udało się naprawić, ale niestety, zajęło to zbyt wiele czasu i duet został zdyskwalifikowany.
Thierry de Montcorge i Jean-Christophe Pelletier kontynuowali jazdę. Działo się tak głównie dlatego, że jeden z ich sponsorów, czyli Christian Dior, był również sponsorem całego rajdu. Nawet pomimo faktu, że nie zostali oficjalnie sklasyfikowani, dojechali do mety na plaży w Dakarze jako jeden z zaledwie 40 zespołów w kategorii samochodów.
De Montcorge zakład zatem wygrał. Przejechał cały rajd Rolls Roycem i pokazał światu, że wszystko jest możliwe. Przy okazji znakomicie się bawił wspólnie ze swoim przyjacielem. Czego chcieć więcej?