Kuba Przygoński, który w ubiegłym roku zgarnął Puchar Świata FIA w Rajdach Terenowych na stałe dołączył do światowej czołówki i nikogo nie dziwi już, że pilotowany przez Toma Colsoula zawodnik dotarł do mety pierwszego dnia z 3. rezultatem.
Lepsi od niego byli tylko Nasser Al-Attiyah w Toyocie Hilux oraz Carlos Sainz, który na skutek wycofania się ze sportu Peugeota przesiadł się do Mini John Cooper Works Buggy.
– To był sprinterski odcinek, pokonaliśmy 80 kilometrów przy bardzo ograniczonej widoczności. Cisnęliśmy jednak mocno. Dakar dopiero się rozpoczyna, a jutro przed nami 340 kilometrów po wydmach, będziemy jechać bardzo blisko plaży i morza – relacjonował na mecie wczorajszego odcinka Przygoński.
O pierwszym etapie tegorocznego Dakaru zawodnicy często mówili: dobry na rozgrzewkę. Stosunkowo krótki, liczący 84 kilometry odcinek specjalny i zróżnicowana nawierzchnia stanowiły dobre przetarcie przed kolejnymi etapami rywalizacji.
– Jechaliśmy po wydmach, po terenie bardziej płaskim, gdzie rozpędziliśmy się do 180 km/h, na naszej drodze były też odcinki kamieniste, na których musieliśmy uważać na opony. Przed nami wymagający etap, ponad 300 kilometrów odcinka specjalnego. Kluczowa będzie odpowiednia taktyka, dobrze dobrane do jazdy po wydmach ciśnienie w oponach. Pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi na Dakar – walczymy dalej, trzymajcie za nas kciuki – powiedział Kuba Przygoński z ORLEN Team, zdobywca Pucharu Świata w rajdach terenowych.