Są samochody, które podnoszą ciśnienie. Są też takie, które je obniżają. Volvo EX90 bez wątpienia należy do tej drugiej kategorii – to auto, które niczego nie musi udowadniać, bo samo jego istnienie jest manifestem spokoju, klasy i technologicznej dominacji. Choć to w pełni elektryczny SUV, nie krzyczy o tym na każdym kroku. Zamiast tego, jak przystało na dobrze ubranego Szweda, daje do zrozumienia, że ma wszystko, czego potrzeba – i jeszcze więcej…

Volvo EX90 – elektryzujący dżentelmen
To pojazd, który sprawia, że nie potrzebujesz być w centrum uwagi – on sam jest definicją dobrego smaku. A jeśli przypadkiem zaparkujesz obok chromowanego monstrum z Kalifornii, nie musisz się martwić – EX90 nie wygrywa pojedynku na hałas czy liczbę koni. Wygrywa stylem, ciszą i pewnością siebie. I robi to z takim wdziękiem, że nawet właściciel Tesli X zaczyna rozważać terapię.
Design – minimalistyczna elegancja z naciskiem na prestiż
Już pierwszy rzut oka na EX90 sprawia, że zaczynasz wyobrażać sobie siebie w wełnianym płaszczu, z kubkiem kawy w dłoni, wjeżdżającego na dziedziniec jakiegoś XIX-wiecznego pałacu, w którym właśnie otwarto butikowy hotel. Sylwetka jest klasyczna, ale jednocześnie nowoczesna. Smukłe reflektory z motywem młota Thora, opływowe kształty i niemal całkowity brak przetłoczeń tworzą wrażenie monolitu – solidnego, ale nie przytłaczającego.
EX90 ma ponad pięć metrów długości, ale dzięki zgrabnej linii bocznej nie sprawia wrażenia kolosa. To taki SUV, który wie, jak wejść do pokoju i przyciągnąć uwagę – bez podnoszenia głosu. Długa maska, zintegrowany grill bez klasycznej kraty chłodnicy i zamaskowane czujniki LIDAR-u na dachu to elementy, które zdradzają, że mamy do czynienia z zaawansowaną technologicznie konstrukcją, ale zapakowaną w designerską, dyskretną formę.
Z tyłu uwagę zwracają charakterystyczne pionowe lampy, które nawiązują do klasyki Volvo, ale w pełni przeszły do cyfrowej ery. Lakier w odcieniu burgunda idealnie komponuje się z eleganckimi liniami nadwozia – wygląda jak kieliszek dobrego wina: niepozornie, ale z klasą. 22-calowe felgi w testowanym wariancie Performance Twin Motor robią jeszcze większe wrażenie, a duże zaciski hamulcowe dają sygnał, że pod tą elegancką skórą kryje się nieco sportowej krwi.
Wnętrze – luksus z duszą hygge i technologią przyszłości
Wersja Performance to nie tylko mocniejszy silnik, ale i więcej szczegółów wykończenia. Testowy egzemplarz to wersja Ultra z pełnym wyposażeniem: skandynawska wełna, naturalne drewno i podsufitka z materiału przypominającego alcantarę. Tutaj wszystko pachnie jakością – ale bez ostentacji.
Cyfrowe wskaźniki są proste, ale czytelne. Na centralnej konsoli dominuje 14,5-calowy ekran dotykowy systemu Google Automotive. Obsługa – bajecznie intuicyjna. Jako użytkownik iPhone’a odnajdziesz się tu bez problemu. Klimatyzacja ma cztery niezależne strefy, wentylowane fotele z masażem relaksują jak fotel w spa, a system audio Bowers & Wilkins z 25 głośnikami i 1610 W mocy… no cóż, niektórzy będą kupować to auto tylko dla tej orkiestry.
System filtracji powietrza z technologią CleanZone sprawia, że wewnątrz EX90 oddychasz jak na norweskim fiordzie – i nie ma w tym cienia przesady. Nawet po miejskiej jeździe w godzinach szczytu we wnętrzu panuje cisza i świeżość, jakbyś dopiero co wyszedł z sauny.
Wrażenia z jazdy – Performance przez wielkie „P”
Pod podłogą tej wersji pracują dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 517 KM i 910 Nm momentu obrotowego. Auto waży ponad 2800 kg, a mimo to pierwsza setka pojawia się na zegarach po 4,9 sekundy. Płynność jazdy? Bajka. Cisza w kabinie? Jak w luksusowym studiu nagrań. Prędkość maksymalna ograniczona do 180 km/h, ale i tak przy 150 km/h czujesz się, jakbyś płynął.
Zawieszenie pneumatyczne działa genialnie – w trybie Comfort Volvo dosłownie unosi się nad drogą. W trybie Dynamic nadwozie się obniża, układ kierowniczy staje się bardziej bezpośredni, a reakcja na gaz – natychmiastowa. Nie, to nie jest auto na tor. Ale jeśli myślisz, że SUV tej wielkości nie może być zwinny, EX90 z chęcią pokaże ci, jak bardzo się mylisz.
Jest coś uzależniającego w tym, jak to auto radzi sobie z zakrętami. Masz wrażenie, że kierujesz czymś znacznie mniejszym – jakby inżynierowie Volvo w tajemnicy zmniejszyli je w środku nocy. Szybki łuk? Pewnie. Zakręt w deszczu? Stabilnie. Dziura na środkowym pasie? Ledwo poczujesz.
Długodystansowe doświadczenia – cisza, relaks i pewność
A jak EX90 wypada w porównaniu do swojego spalinowego kuzyna – XC90 T8 Recharge? To pytanie, które często zadają sobie dotychczasowi właściciele flagowego SUV-a Volvo, rozważając przesiadkę na prąd. I odpowiedź nie jest wcale tak oczywista, jak mogłoby się wydawać.
XC90 T8, w swojej najmocniejszej wersji plug-in hybrid, oferuje 455 KM i 709 Nm momentu obrotowego, co pozwala mu rozpędzać się do 100 km/h w około 5,4 sekundy. To bardzo solidny wynik, zwłaszcza że auto może przejechać na samym prądzie nawet do 70 km – o ile nie przesadzisz z pedałem gazu. Problem w tym, że spalanie po rozładowaniu baterii potrafi poszybować w okolice 9–10 litrów, a zbiornik paliwa ma zaledwie 70 litrów. Przy dłuższej trasie EX90, mimo że jest cięższy, okazuje się bardziej przewidywalny – zarówno, jeśli chodzi o koszty, jak i komfort.
XC90 oferuje tradycyjny układ kokpitu, fizyczne przyciski, klasyczne zegary i bardziej analogowe podejście do motoryzacji. EX90 to przyszłość: jeden wielki ekran, minimum przełączników i system Google, który zastępuje nawet instrukcję obsługi. Jeśli jesteś tradycjonalistą, XC90 nadal może być dla ciebie atrakcyjny. Ale jeśli raz wsiądziesz do EX90 i poczujesz tę ciszę, responsywność i sposób, w jaki to auto „płynie” po drodze, trudno będzie ci wrócić do hałasu silnika i czekania na ciepły katalizator w zimowy poranek.
Wnętrze? Oba modele są luksusowe, ale EX90 wygrywa jakością materiałów, rozplanowaniem przestrzeni i detalami, które mają sens. Głośniki zintegrowane z zagłówkami. LIDAR wbudowany w dach. Kamery 360 stopni, które dają obraz lepszy niż większość kamer do monitoringu osiedla. Nawet podświetlenie wnętrza w EX90 wydaje się jakby ktoś je projektował z kieliszkiem szampana w ręku i playlistą Lo-Fi w tle.
Wniosek? XC90 to solidne, wciąż bardzo udane auto. Ale EX90 nie jest jego następcą. To jego ewolucja. A może raczej – reinkarnacja w świecie, który zmienia reguły gry. Jeśli XC90 to szczyt klasyki, EX90 jest nowym rozdziałem. Tyle że pisanym bez spalin. Testowany przez nas egzemplarz pokonał ponad 1100 km w ciągu kilku dni. Trasa z Warszawy do Berlina i z powrotem przez Poznań pokazała, że EX90 to prawdziwy długodystansowiec. Fotele nie męczą nawet po pięciu godzinach za kółkiem, a akustyka kabiny – doskonała. Adaptacyjny tempomat działa płynnie i nie szarpie, a funkcja Pilot Assist sprawdza się świetnie na autostradzie, odciążając kierowcę.
Pasażerowie? Zachwyceni. Zwłaszcza ci z drugiego rzędu. Gniazda USB-C, podgrzewane siedzenia, osobna strefa klimatyzacji i panoramiczny dach robią z tylnej części auta mobilny pokój hotelowy. A dzieci? Mają dość miejsca na foteliki i iPady. I – co najważniejsze – nie zadają pytania „daleko jeszcze?” co piętnaście minut.
Średnie zużycie energii? Na autostradzie przy 130 km/h wyniosło 26–27 kWh/100 km. W mieście można zejść nawet do 21 kWh. Realny zasięg przy trasie mieszanej? Około 450–470 km. To nie jest rekordzista, ale za komfort, jaki dostajesz, warto.
EX90 ładuje się od 10 do 80% w około 30–32 minuty na ładowarce 250 kW. Domowe ładowanie z wallboxa 11 kW zajmuje około 11 godzin do pełna. W długiej trasie warto planować postoje – na szczęście auto samo sugeruje punkty ładowania na trasie, a interfejs Google Maps działa lepiej niż w większości smartfonów.
Podsumowanie – przemyślane luksusowe gran turismo na prąd
Volvo EX90 Performance to nie tylko SUV rodzinny. To mobilny apartament, narzędzie pracy, środek ucieczki z miasta i elektroniczny opiekun w jednym. Jest szybki, cichy, przestronny i ekstremalnie dopracowany. A jeśli do tej mieszanki dodasz pewność marki Volvo, otrzymujesz coś, czego jeszcze nie było – szwedzką Teslę z duszą. Tyle że bez szaleństw Elona.
To samochód dla tych, którzy nie muszą udowadniać światu swojej pozycji. EX90 nie świeci jaskrawym neony, nie warkocze, nie śpiewa arii. On po prostu jest. Jak ręcznie szyty garnitur. Jak espresso podane w filiżance z porcelany Villeroy & Boch. Jak noc w hotelu, w którym recepcjonista zna twoje imię. Krótko mówiąc: EX90 to nie auto. To styl życia. I cholernie trudno się z tego stylu zrezygnować, gdy już raz go spróbujesz.