Pozwolenia tylko dla wybranych i podwójne standardy? Tak czy inaczej… szkoda

Pozwolenia tylko dla wybranych i podwójne standardy? Tak czy inaczej… szkoda

Pozwolenia tylko dla wybranych i podwójne standardy? Tak czy inaczej… szkoda

10 interakcji
Pozwolenia tylko dla wybranych i podwójne standardy? Tak czy inaczej… szkoda

Korzystając z okazji, że czwarty etap tegorocznego wyścigu kolarskiego Tour de Pologne rozgrywany był niedaleko mojego domu, postanowiłem wybrać się na trasę i kibicować kolarzom. Obserwując rywalizację do głowy wpadła mi pewna myśl, nad którą zacząłem się zastanawiać. Tak naprawdę wniosków nie wysnułem do teraz. Ale o co w ogóle chodzi?

Czwarty etap wyścigu kolarskiego Tour de Pologne rozpoczynał się w Jaworznie, kończył się na słynnym podjeździe pod Orle Gniazdo w Szczyrku. Peleton wjeżdżał w malownicze tereny Beskidu Śląskiego, a tam znajdowały się pierwsze w tym wyścigu poważniejsze górskie premie, na Zameczku oraz Salmopolu. W tym momencie rajdowi kibice pewnie drapią się po głowie – no właśnie, chodzi o ten sam Salmopol i ten sam Zameczek znany z Rajdu Wisły.

W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać nad faktem, jak to jest, że wyścig kolarski przejeżdża te trasy bez żadnego problemu, a już w przypadku Rajdu Wisły nie jest tak kolorowo? Ok, można przecież powiedzieć, że Kubalonka rok rocznie znajduje się w harmonogramie flagowej imprezy rajdowej na tym terenie, jednak co roku są jakieś kombinacje i to już nie jest ta sama, długa, legendarna Kubalonka co kiedyś.

Salmopol? Tutaj nawet nie ma o czym gadać. Chcąc przypomnieć sobie próby rozgrywane przez Przełęcz Salmopolską kibice muszą sięgać pamięcią do najlepszych lat polskich rajdów. Ten oes to już niestety tylko wspomnienie… oczywiście jeśli patrzymy od strony Rajdu Wisły. Wisła tamtędy nie jechała już od kilkunastu lat, jednak Salmopol w dalszym ciągu po części utrzymuje swój charakter, bo zdarzają się przypadki, kiedy widzimy tam młodych kierowców szkolących swoje umiejętności wieczorami i po nocach. To oczywiście nielegalne i takiego zachowania nie pochwalamy, jednak to mówi nam o tym, jak wielkie znaczenie dla polskiego motorsportu ma to miejsce.

Oglądając kolarzy zacząłem się zastanawiać. Jak to jest, że organizator Tour de Pologne – Lang Team – jest w stanie nie tylko zamknąć Salmopol, czy też Kubalonkę w dwie strony. Przecież etapy przechodzą przez centra miast, dla przykładu przez Wisłę. Rynek i okoliczne uliczki są wyłączone z ruchu specjalnie na przejazd zawodników.

Tak Kubalonka, jak i Salmopol, to bardzo ważne trakty komunikacyjne. Każdego dnia, szczególnie w okresie wakacyjnym te drogi cechują się sporym ruchem, więc zamykanie takiego odcinka to nie jest takie hop siup. Jak to jest, że Tour de Pologne może zamykać najważniejsze trasy (patrz dzisiaj – Zakopianka), a rajdy często mają problemy z zamykaniem choćby jakichś bocznych dróg?

No tak, pierwsze co przychodzi do głowy, typowo polskie – jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ale czy rzeczywiście tak jest? Wydaje się, że nie do końca. Powiedzmy więcej, w wielu przypadkach to władze miast muszą zapłacić organizatorowi wyścigu za to, żeby kolarze przejechali przez ich miejscowości. Podczas tegorocznej edycji mieliśmy przecież aferę, bo Tarnowskie Góry zapłaciły niemałe pieniądze za to, aby etap ruszał w ich mieście, a marshall prowadzący peleton się pomylił i zamiast wielkiej pętli po mieście skierował zawodników od razu w kierunku Katowic.

Nie chodzi zatem o pieniądze, więc na jakiej zasadzie zamykana jest taka droga? Można by pomyśleć, że chodzi o czas rozgrywania imprezy. W końcu rajd zazwyczaj trwa cały dzień, wyścig kolarski przejeżdża w kilka sekund. Tutaj również nie do końca tak to wygląda. Dla przykładu, 7 lipca Salmopol zamknięty był przez sześć godzin. Komunikat brzmiał: Zamknięta zostanie główna droga na odcinku Skalite – Salmopol – Biały Krzyż oraz ul. Górska i Wrzosowa. Godz. 11:00-17:00. Sześć godzin? No cóż, jeśli nie dwa, to w tym czasie zorganizować można by przynajmniej jeden przejazd, a powrót na Salmopol z całą pewnością byłby nie lada gratką nie tylko dla kibiców, ale też przede wszystkim dla zawodników.

Nie pieniądze, nie czas zamknięcia. Więc co decyduje o uzyskaniu pozwolenia? Może chodzi o jakieś walory ekologiczne? Chociaż… chyba i tutaj nie do końca o to chodzi. Przecież w kolarskim peletonie mamy dziesiątki, o ile nie setki samochodów i motocykli. Każdy zespół ma kilka swoich samochodów, do tego są samochody organizatora, motocykle. Wszystkiego jest kilkukrotnie więcej, niż aut w obecnym RSMP, nawet z uwzględnieniem organizatorów i delegatów… a nawet dodawanego HRSMP. Spaliny? Nie, to chyba też nie o to chodzi.

O co zatem chodzi? Wydaje mi się, że kwestia jest o wiele prostsza i zarazem trudniejsza do przełknięcia dla zwykłego kibica rajdów. Nasz sport najzwyczajniej w świecie nie jest medialny i jeśli z jakimkolwiek zainteresowaniem ciężko jest w przypadku mistrzostw Polski, to jak takowe zainteresowanie ogólnopolskich mediów ma być widoczne w przypadku Rajdu Wisły, który przecież od kilku lat jest rajdem okręgowym.

Tour de Pologne? Eurosport, TVP Sport, TVP1, Onet, Przegląd Sportowy – wszędzie jest tego pełno. Dosłownie wszędzie. Są felietony, relacje na żywo, telewizje zabijają się o prawa do transmisji, wielkie koncerny chcą, żeby pełno było ich nazw. Jedna koszulka to koszulka Hyundaia, przy kolejnej jak mantra podkreślany jest specjalny kolor „magentowy” koszulki Tauronu. Wszędzie pełno banerów, pełno reklam. Powtarzane przez komentatorów nazwy firm i to swoiste lokowanie produktu aż razi, ale czy powinniśmy się dziwić? Sponsorzy dają ogromne pieniądze, więc chcą być widoczni.

Rajd… może nawet nie nasz Rajd Wisły, ale całe RSMP? No cóż. Kilka minut w Motowizji? Kilka słów w RMF FM? Nie oszukujmy się, polskie rajdy pod względem wizerunku marketingowego nie są zbyt mocne. Powiedzmy sobie wprost – jest słabo. Wygląda to tak, jakby wszystkim na rękę było to, że rajdy są gdzieś tam z boku, schowane. Oczywiście wszystkim spoza środowiska. Kibiców taki stan rzeczy boli i coś mi się wydaje, że będzie bolał jeszcze przez długi czas. Nasza dyscyplina nie jest już popularna i przeciętnego zjadacza chleba kompletnie nie interesuje.

Dlaczego? Bo nigdzie w mediach ogólnokrajowych jej nie ma. A dlaczego jej nie ma? No właśnie. Na to pytanie wszyscy odpowiedzmy sobie sami. Czy polskie rajdy mogą wejść medialnie i sportowo na poziom Tour de Pologne? No cóż. Pomarzyć nikt nam nie zabroni.

Przeczytaj również