Igor Szmidt Igor Szmidt 24.06.2019

Dziecięca ekscytacja i prawdziwie męska frajda - testujemy elektrycznego Jaguara I-Pace

14 interakcji Przejdź do dyskusji

Dziecięca ekscytacja i prawdziwie męska frajda - testujemy elektrycznego Jaguara I-Pace

Na początku marca 2018 roku podczas targów w Genewie odbyła się światowa premiera nowego modelu Jaguara, w pełni elektrycznego I-Pace. Dokładnie rok później konstruktorzy brytyjskiej marki z siedzibą w Coventry odbierali najważniejszą i najbardziej prestiżową nagrodę w świecie motoryzacji. Jaguar I-Pace jako pierwszy elektryczny samochód w historii został odznaczony tytułem „Car of the Year” 2019.  Wspólnie z Michałem Kościuszką sprawdziliśmy werdykt 60 najbardziej cenionych dziennikarzy z 23 krajów świata.

Jaguar I-Pace świetnie odnajduje się w miejskiej dżungli

I-Pace jest pierwszym samochodem elektrycznym ze stajni Jaguara. Auto ma odważną, opływową linię nadwozia oraz przestronne wnętrze przeznaczone dla pięciu pasażerów. Pojazd ten posiada dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 400 KM, a maksymalny moment obrotowy wynosi aż 696 Nm. Takie parametry pozwalają rozpędzić nowego Jaguara do 100 km/godz. w ciągu 4,8 sekundy! Oprócz bardzo dobrych osiągów, I-Pace może pochwalić się również niezłym zasięgiem. Według producenta na jednym ładowaniu będziemy mogli przejechać nawet 480 km.

Samochód w najtańszej wersji „S” posiada 18-calowe felgi i już prezentuje się bardzo okazale. W podstawowym wyposażeniu znajdziemy również światła LED oraz system nagłośnienia Meridian. Za Jaguara w tej wersji będziemy musieli zapłacić około 350 tys. złotych.

Styliści Jaguara - jak przystało na markę premium - zadbali o odpowiednie wzornictwo

Przy takich kwotach warto jednak pokusić się o najszerszą wersję I-Pace First Edition. Otrzymujemy w niej m. in. 20-calowe felgi, adaptacyjny tempomat, który dostosuje prędkość naszego samochodu do pojazdu jadącego przed nami, nagłośnienie Meridian Surround, reflektory Matrix LED, elektryczne i podgrzewane skórzane siedzenia, pneumatyczne zawieszenie, wyświetlacz na szybie (HUD) oraz panoramiczny dach. Koszt I-Pace w tej wersji to około 450 tysięcy złotych. To właśnie samochód w tej konfiguracji mieliśmy okazję testować dzięki uprzejmości firmy British Automotive Silesia – katowickiemu dealerowi Jaguara i Land Rovera.

Niebieski kolor Jaguara I-Pace wywołał w naszej redakcji niemały spór - znalazł zarówno swoich zwolenników, jak i wrogów

Niezależnie od tego, na którą wersję się zdecydujemy, otrzymamy identyczne osiągi. Wszystkie wersje I-Pace są wyposażone w silnik o mocy 400 koni mechanicznych, generujących 696 Nm momentu obrotowego. Taka specyfikacja pozwala rozpędzić samochód do 100 km/godz. w przeciągu 4,8 sekundy.

Tempo nie tylko na autostradzie

O sportowych aspiracjach I-Pace’a najlepiej świadczy powołanie do życia specjalnej serii wyścigowej, towarzyszącej weekendom Formuły E. Tytularny sponsor mistrzostw, firma ABB, nawiązała współpracę z Jaguar I-Pace eTrophy.

Wyścigi pucharowych Jaguarów I-Pace dostarczają kibicom emocji tuż przed startem Formuły E

Firma ABB została oficjalnym partnerem ds. ładowania – na potrzeby wyścigów elektrycznych SUV-ów, oddział grupy w Indiach zaprojektował nie tyko szybką, ale i mobilną ładowarkę dla wyczynowych pojazdów EV. – Zaangażowanie w dostarczanie rozwiązań dokładnie dopasowanych do potrzeb naszych klientów jest dokładnie tym, co wyróżnia ABB. Partnerstwo z serią Jaguar i-Pace eTrophy to kolejny przykład zdolności ABB do sprostania wielkim wyzwaniom w zakresie innowacyjnej inżynierii – powiedział Frank Muehlon, dyrektor zarządzający ds. infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych.

Na pełnej baterii pokonamy około 400 kilometrów, chyba że mamy zbyt ciężką nogę - wówczas zasięg spada nawet do 200 kilometrów

Zwinny kot w miejskiej dżungli

Większość czasu za kierownicą spędzamy poruszając się po mieście, dlatego na test nowego I-Pace’a zdecydowaliśmy poruszać się po centrum aglomeracji śląskiej – Katowicach. – Pokonaliśmy już kilkadziesiąt kilometrów tym Jaguarem i muszę powiedzieć, że zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie jeśli chodzi o przyspieszenie – mówi kierowca rajdowy Michał Kościuszko, którego zaprosiliśmy do testu tego nietuzinkowego samochodu.

Michał Kościuszko otwarcie przyznaje, że stara się być eco friendly

Auto zbiera się bardzo dynamicznie, moment obrotowy jest tutaj ogromny, co w przypadku samochodów elektrycznych nie powinno akurat nikogo dziwić. Jest bardzo cicho i komfortowo, nie ma silnika spalinowego. Mimo to, mamy tutaj takie delikatne mruczenie. Pojawia się chyba po to, abyśmy nie mieli wrażenia prowadzenia statku kosmicznego – śmieje się Michał.

I-Pace jest najlepszym przykładem na to, że do dobrej zabawy za kierownicą nie trzeba ogromnego diesla zatruwającego środowisko.

To jednak nie wszystkie odgłosy, które pojawiają się w przemykającym niemal bezszelestnie po ulicach Katowic Jaguarze. – Gdy puszczamy nogę z gazu, słyszymy delikatne buczenie i samochód momentalnie zwalnia. To system odzyskiwania energii, który sprawia, że czujemy się jakbyśmy jechali z przyczepką z zaciągniętym hamulcem. Na początku może wydawać się denerwujące, jednak w ruchu miejskim okazuje się bardzo przydatne. Już po kilku kilometrach przestałem praktycznie używać hamulca, bo samochód sam zwalnia adekwatnie do sytuacji. Jeśli poruszamy się przepisowo, jest to bardzo przydatne. Ponadto, nie obciążamy zbytnio systemu hamulcowego i jednocześnie ładujemy baterie – dodał Kościuszko.

Sercem Jaguara I-Pace są dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 400 koni mechanicznych i momencie obrotowym sięgającym 700 Nm. Gdy włączymy jednak zapłon i uruchomimy pedał przepustnicy, wrażenia towarzyszące przyspieszaniu bardziej przypominają 700 koni mechanicznych, aniżeli 400.

Brak skrzyni biegów i ogromny moment obrotowy sprawiają, że wciśnięcie w fotel i szok spowodowany zmianą prędkości trwa nie 3 sekundy, a 15. Jednostajnemu przyspieszeniu towarzyszy miły pomruk, dzięki któremu możemy poczuć się nieco jak w Airbusie tuż przed oderwaniem się od ziemi.

Katowicki Nikiszowiec był jednym z miejsc, gdzie testowaliśmy Jaguara I-Pace

I-Pace to SUV z krwi i kości – siedzimy w nim nieco wyżej, niż w zwykłej osobówce, dzięki czemu przeszkody w postaci krawężników i śpiących policjantów nie stanowią problemu. Samochód nie pływa z lewej do prawej, jest w miarę sztywny, co bardzo przypadło do gustu Kościuszce. – Mamy tu feeling lekkości jazdy. Dzięki temu, że samochód chce jechać tam, gdzie kierowca go poprosi, I-Pace prowadzi się naprawdę dobrze – ocenia Michał.

Wnętrze Jaguara I-Pace to połączenie nowoczesnej technologii, funkcjonalności i dbałości o detale. Czuć tutaj angielski sznyt

W głośnikach AC/DC

W trakcie jednego odsłuchu albumu australijskiej grupy „High Voltage” naładujemy naszego Jaguara do 80%. To pozwoli nam pokonać około 250-300 kilometrów dynamicznym tempem w ruchu miejskim. Pełny czas ładowania od 0 do 100% to około 1,5 godziny. Na zgromadzonej w tym czasie energii pokonamy około 400 kilometrów, czyli wystarczająco, by nie musieć martwić się problemem ładowania. Tę czynność możemy załatwiać po przyjeździe do biura, czy po zaparkowaniu naszego „Jaga” w garażu.

Silnik elektryczny daje nam zasięg około 400 kilometrów przy grzecznej jeździe. Jeśli chcemy trochę mocniej nadepnąć na gaz, zasięg spada do około 200 kilometrów. Nie jest to zbyt wiele i wciąż trzeba sporo zrobić, abyśmy mogli w pełni komfortowo podróżować – komentuje Kościuszko. – Jednakże, jeżdżąc po mieście mało kto pokonuje więcej niż 100-150 kilometrów. Dystans 300 km po mieście jest praktycznie nie do zrobienia w trakcie jednego dnia, więc nikt nie powinien mieć problemów z codziennym poruszaniem się.

Wszystkie wersje I-Pace są wyposażone w silnik o mocy 400 koni mechanicznych generujących 700 Nm momentu obrotowego. Taka specyfikacja pozwala rozpędzić samochód do 100 km/godz. w przeciągu 4 sekund.

Miejska dżungla to nie jedyna sceneria, w której będziemy mogli spotkać Jaguara. Jak duży elektryczny SUV spisuje się w dłuższych podróżach? – Myślę, że warto obalić mit, że samochód elektryczny nie nadaje się do dalszych podróży. Powstał on właśnie ze względu na konieczność ładowania. Pamiętajmy jednak, że baterie trzeba ładować nie tylko w samochodzie, ale także u kierowcy – przypomina Michał Kościuszko.

Wielogodzinna jazda jest dla kierowcy zbyt obciążająca i zawsze powinniśmy planować swoją podróż tak, by w jej ramach uwzględniać także postoje. Można to ze sobą bardzo fajnie zgrać – 40-minutowa przerwa na kawę czy obiad, a w międzyczasie ładowanie baterii. Robienie długich maratonów bez żadnej przerwy to nic godnego polecenia – dodaje Kościuszko, pełniący także rolę instruktora bezpiecznej jazdy.

Rock & Roll, ale na trzeźwo

I-Pace jest najlepszym przykładem na to, że do dobrej zabawy za kierownicą nie trzeba ogromnego diesla zatruwającego środowisko. Brak jednostki spalinowej w tym samochodzie w niczym nie przeszkadza, a wręcz sprawia, że wrażenia z jazdy są niezapomniane. Uruchomieniu go towarzyszy miłe uczucie ekscytacji. Jazda elektrykiem to coś nowego i ja lubię to!

Osobiście staram się być eco-friendly. Mając samochód elektryczny w mieście możemy korzystać z buspasów czy bezpłatnych miejsc parkingowych. Dodatkowo nie brakuje darmowych ładowarek, więc poruszamy się właściwie za darmo. Dodatkowo dbamy o środowisko, co np. w Katowicach nie pozostaje bez znaczenia – wyjawia Kościuszko.

Dotykowe panele i pokrętła to coś, do czego można przywyczaić się w mgnieniu oka. Co ciekawe, ekrany nie palcują się tak bardzo, jak u konkurencji

Co prawda infrastruktura dotycząca ładowania elektrycznych samochodów wciąż mogłaby być lepsza, to mieszkańcy większych miast w Polsce nie powinni mieć kłopotów z naładowaniem swojego samochodu. Problemem pozostają jednak kwestie ulg podatkowych, na co zwraca uwagę Michał Kościuszko.

W Polsce pojawi się dużo więcej elektryków, ale dopiero wtedy, kiedy państwo zdecyduje się pomóc. Co prawda akcyza jest dofinansowana, ale wciąż nie ma zwrotu podatku VAT. W wielu bardziej rozwiniętych państwach Europy Zachodniej, czy w USA, jest natychmiastowy pełny zwrot VAT – zwraca uwagę Kościuszko. – To zwiększa sprzedaż tych samochodów i otwiera dodatkowe drzwi przy zakupie na firmę.

Michał Kościuszko był zachwycony tym, jak rozwinęły się Katowice, ale może miał takie uczucie ze względu na samochód, którym się poruszaliśmy?

Car of the Year odkrywane na nowo

Nie chcielibyśmy znaleźć się w 60-osobowym jury przyznającym punkty w plebiscycie „Car of the Year” 2019. O tym, jak zacięta była konkurencja niech świadczy fakt, że I-Pace wygrał dopiero w dogrywce.

Po wstępnej selekcji 60 modeli i pierwszego tygodnia testów na drogach publicznych, członkowie jury mieli też okazję do indywidualnych testów. Ostatni raz jury spotkało się dwa tygodnie przed rozdaniem nagród w Paryżu, gdzie miały miejsce ostatnie testy oraz spotkanie z producentami finałowej szóstki. Reprezentanci marek samochodowych, które pozostały w grze, wyjaśnili swój pomysł na dany model, a także podkreślili jego najważniejsze zalety.

Do finałowego etapu dostało się siedem modeli samochodów, a były nimi: Alpine A110, Citroen C5 Aircross, Ford Focus, Jaguar I-Pace, Kia Ceed, Mercedes Klasy A oraz Peugeot 508.

Jaguar I-Pace to nie tylko piękny wóz - jest również bardzo funkcjonalny. Z tyłu zmieszczą się trzy dorosłe osoby, a i bagażnik nie należy do najmniejszych

Największą liczbę punktów zdobyły po raz pierwszy w historii konkursu aż dwa modele – Alpine A110 i Jaguar I-Pace. Możemy pokusić się więc o stwierdzenie, że było to zderzenie reprezentanta „przeszłości” (wskrzeszona legenda rajdowego Alpine) i przyszłości (pierwszy w pełni elektryczny SUV Jaguara).

Ponieważ zwycięzca może być tylko jeden, wówczas liczy się „małe punkty” od poszczególnych krajów. Ostatecznym zwycięzcą został I-Pace i taki wybór nie powinien dziwić nikogo. Elektryczny „Jag” nie tylko dobrze jeździ, świetnie wygląda, ale także ekscytuje w całkowicie nowy i nieznany nam wcześniej sposób.

Zdjęcia: Wojciech Garbarz

Przeczytaj również