Dlaczego tegoroczny zwycięzca 24 godzin Le Mans zapisze wyjątkową kartę w historii?

4 interakcje Przejdź do dyskusji

Dlaczego tegoroczny zwycięzca 24 godzin Le Mans zapisze wyjątkową kartę w historii?

Niezależnie od tego czy 86. edycję 24 godzin Le Mans wygra fabryczny zespół Toyoty, czy też prywatna ekipa z klasy LMP1 – tegoroczny zwycięzca uzyska przełomowy wynik.

Japoński producent od 1987 r. bezskutecznie próbuje wygrać imprezę na Circuit de la Sarthe. Z kolei od czasu wprowadzenia systemów odzyskiwania energii (2012) żaden nie-hybrydowy prototyp nie stanął na najwyższym stopniu podium. Właśnie dlatego triumfator tegorocznej edycji wyścigu, którego oficjalnym partnerem olejowym jest Motul, będzie mieć specjalne miejsce w historii 24 godzin Le Mans.

Toyota przełamie klątwę?

Jedyny fabryczny zespół w klasie LMP1, czyli Toyotę nie obchodzi żaden inny rezultat niż zwycięstwo. Na papierze japoński producent ma wszystko, czego potrzeba. Tegoroczne ewolucje prototypów TS050 przeszły bardzo niewielkie zmiany. Od początku supersezonu Długodystansowych Mistrzostw Świata (WEC) 2018-2019 pokazują jednak, że są o krok, jak nie dwa kroki dalej od reszty stawki LMP1 (o reszcie nie wspominając). Dublet w 6 godzinach Spa Francorchamps był jest z pewnością dobrym prognostykiem.

Toyota ma w swoich szeregach także utalentowanych i doświadczonych kierowców. Mike Conway i Kamui Kobayashi ustanowili w zeszłym roku rekord średniej prędkości okrążenia Circuit de la Sarthe. W samochodzie z nr 7 będzie im towarzyszył trzykrotny mistrz świata WTCC, José María López, który zdołał się już zaprzyjaźnić ze specyfiką wyścigów endurance.

Toyota nr 8 będzie użytkowana przez równie sprawdzonych kierowców jak Sébastien Buemi i Kazuki Nakajima. Dodając do tego dwukrotnego mistrza świata F1, Fernando Alonso – to można postawić ich w roli faworyta. Hiszpan nie jest może wyjadaczem wyścigów długodystansowych, ale zdążył już pokazać, że nie będzie miał problemów z adaptacją. W końcu to jeden z największych profesjonalistów w świecie sportów motorowych, który dodatkowo motywuje cały zespół.

Nie można jednak z góry założyć, że dla Toyoty to będzie łatwy spacerek, mimo tak wielu mocnych stron. Le Mans rządzi się swoimi prawami. Tutaj wszystko może się zmienić, nawet na ostatnim okrążeniu. Tego nie trzeba przypominać japońskiemu zespołowi, które choćby w ubiegłym roku był murowanym faworytem, a mimo to los pokrzyżował im plany. Toyota będzie pod ogromną presją, ponieważ mówi się, że wygraną ma wyłożoną niemal na tacy. Ciężko coś jednak brać za pewnik, gdy w poprzednich 20 razach (!) coś zawsze poszło nie tak.

Zwolennicy teorii spiskowych zauważają jednak, że w 6-letniej historii WEC, zwycięzca 6 godzin Spa Francorchamps nigdy nie wygrał 24h Le Mans. Toyota ma zatem do przełamania pewną klątwę.

Prywaciarze nie mają nic do stracenia

Tegoroczny regulamin WEC nie jest łaskawy dla prywatnych zespołów LMP1. Organizator WEC i 24 godzin Le Mans (ACO) wraz z FIA wprowadzili do tegorocznych zapisów EoT – Equivalance of Technology – równoważnik technologii, który w założeniu ma mieścić osiągi nie-hybrydowych prywaciarzy w zasięgu hybrydowych Toyot.

O ile czasy na treningach nie przerażają, to jednak inauguracja supersezonu w Spa Francorchamps pokazała jak daleko od Toyoty jest reszta teamów LMP1. Muszą po prostu liczyć na awarie rywali, a sami skupić się na niezawodności. W sportowym tempie nie mają szans.

W tej „drugiej lidze” LMP1 na lidera wyrósł zdecydowanie zespół Rebellion Racing wspierany przez producenta olejów Motul. Prototypy R13 z silnikami V8 pokazały moc w 6 godzinach Spa, meldując się na najniższym stopniu podium (mimo wykluczenia jednego z samochodów – przyp. red.). Osiągi Rebelliona to nie tylko zasługa pracy inżynierów, ale i mocnego składu kierowców, którzy już wygrywali w Le Mans. W jednym samochodzie zasiadają w końcu Neel Jani (zwycięstwo z Porsche) i André Lotterer (3 zwycięstwa z Audi), który będzie wspomagał Bruno Senna.

Mocnym graczem będzie na pewno rosyjski zespół SMP Racing, który postawił bardziej na były kierowców F1. Zaprojektowane przez Dallarę prototypy BR1 z silnikami V6 twin-turbo poprowadzą Jenson Button (mistrz świata F1 2009) i były zespołowy kolega Roberta Kubicy w Renault, Wijtalij Pietrow (w samochodzie nr 11 wspomoże ich Michaił Aloszyn). W samochodzie nr 17 zasiądzie z kolei były fabryczny kierowca Peugeota i Toyoty w WEC, Stéphane Sarrazin (który także miał epizod w F1 startując w Grand Prix Brazylii 1999).

Wyniki loterii poznamy w niedzielę

Nawet przy tak dużych różnicach między fabryczną Toyotą a prywatnymi zespołami 86. edycja 24 godzin Le Mans będzie trzymać w napięciu do ostatnich metrów. W przeciągu doby wiele może się wydarzyć. Triumfatora tegorocznego wyścigu, którego wieloletnim partnerem jest Motul, poznamy w niedzielę, 17 czerwca o godz. 15:00, gdy na Circuit de la Sarthe zostanie pokazana flagę w szachownicę.

Przeczytaj również