31-latka, która po ostatnich wyborach będzie zasiadać w ławach Sejmu IX kadencji, zdradziła na Twitterze, że podczas swojej kariery poselskiej będzie walczyć o bezpieczeństwo pieszych.
Trzeba usunąć z kodeksu wykroczenie „wtargnięcia na jezdnię”, a prawo ma chronić pieszego, ponieważ jest najsłabszym ogniwem w ruchu drogowym.
To kierowcy mają być uważni, a nie piesi. @MiastoJestNasze https://t.co/6yy7MAkmlk— Klaudia Jachira (@JachiraKlaudia) 19 października 2019
Pisząc “kodeks”, przyszła posłanka ma na myśli albo ustawę Prawo o ruchu drogowym, albo Kodeks wykroczeń. Wprawdzie w żadnym z tych aktów nie znalazłem sformułowania “wtargnięcie na jezdnię”, ale chyba wiem co miała na myśli.
W odniesieniu do pieszych, w Prawie o ruchu drogowym znajdziemy taki zapis:
Art. 14. Zabrania się:
1) wchodzenia na jezdnię:
a) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych,
b) spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi.
Jak mniemam, to właśnie ten fragment “kodeksu” budzi sprzeciw posłanki. Wątpliwości na pewno nie pozostawia fragment, że pieszy jest najsłabszym ogniwem ruchu drogowego. Z jednej strony nie ma szans w zderzeniu z samochodem, z drugiej – ruch pieszy w wielu polskich miastach jest mocno niedoceniany, co objawia się np. zbyt wąskimi chodnikami, często zwężanymi kosztem ulicy.
Pytanie tylko, czy z tego powodu należy pozwolić pieszym na to, aby mogli wychodzić na jezdnię tuż pod nadjeżdżające samochody? W jakim stopniu poprawi to jakość ruchu pieszego, nie mówiąc już o bezpieczeństwie?
Wszyscy jesteśmy pieszymi
Kierowcom nie podoba się pomysł, aby poluzować pieszym zasady wchodzenia na jezdnię. W komentarzach pod wpisem posłanki piszą, że usunięcie takiego zapisu z “kodeksu” spowoduje, że pod samochody zaczną się pakować hordy nieodpowiedzialnych ludzi, wgapionych w ekrany swoich smartfonów.
Z kolei aktywiści miejscy już podnoszą, że argument kierowców o pieszych wpatrzonych w smartfony jest bez sensu, ponieważ większość wypadków na przejściach dla pieszych powstaje właśnie z winy kierowców.
Natomiast dla mnie bez sensu jest tego typu dzielenie na “wy” i “my”. Może nie każdy pieszy jest kierowcą, ale z pewnością każdy kierowca jest pieszym, o czym często zapominamy.
Aktywiści chcą tablic rejestracyjnych dla rowerów. „Anonimowość zachęca do łamania prawa”
Jeśli ktoś nie potrafi odpowiedzialnie zachować się za kierownicą i przekracza prędkość przed przejściami dla pieszych, to zapewniam, że będąc po “drugiej stronie barykady”, ten sam człowiek będzie zachowywał się nieodpowiedzialnie jako pieszy. I nie będzie potrzebował smartfona, żeby brawurowo wyjść na jezdnię wprost przed nadciągający samochód.
Problemem jest brak kultury po obu stronach?
Ta sytuacja coś mi przypomina. Być może pamiętacie, że zaledwie rok temu w przestrzeni publicznej toczyła się zażarta dyskusja na temat tego, czy w Polsce piesi powinni mieć przyzwolenie na przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle. W wielu krajach europejskich można tak robić, jeśli w pobliżu nie ma nadjeżdżającego samochodu.
Podobne rozwiązanie chciał przeforsować w Polsce poseł Paweł Szramka, który wystosował interpelację w tej sprawie. Odpowiedź ministerstwa była jednak jednoznaczna: nie można wprowadzać zmian w przepisach, które mogą się odbywać kosztem bezpieczeństwa pieszych.
Dodatkowo, w odpowiedzi na interpelację posła zwrócono uwagę, że wprowadzenie zapisu, który dawałby przyzwolenie na przechodzenie przez jednię na czerwonym świetle, wymagałoby “bardzo wysokiej kultury w relacjach kierowca-pieszy”. Kultury, której – jak można wywnioskować z kontekstu – nam najwyraźniej brakuje.
Podejrzewam więc, że pomysł na zniesienie zakazu wychodzenia przed nadjeżdżające samochody przepadnie tak samo, jak ten z sygnalizacją świetlną.
Socjolog: przemysł samochodowy to „kartel narkotykowy”, a miłośnicy aut to „ćpuni”