Niedokończony rozdział...

Był sierpień 2006 roku. Robert Kubica wreszcie doczekał się startu w wyścigu o Grand Prix Formuły 1. W bolidzie BMW Sauber zastąpił Jacquesa Villeneuve’a, który został odsunięty od startu z powodów zdrowotnych. Tak rozpoczęła się przygoda pierwszego Polaka z F1. Trwała do końca sezonu 2010. Teraz doczekamy się w końcu ciągu dalszego.

Niedokończony rozdział…
Podaj dalej

Zanim jednak Kubica na dobre wróci do wielkiego ścigania warto przypomnieć jak to się stało, że zaczynający przygodę z wyścigami 6-cio latek z Polski, bez żadnego (poza ojcowskim) wsparcia, doszedł na sam szczyt sportów motorowych.

Gacek

Jest druga połowa lat 80. Mały Gacek (tak nazywali Roberta rodzice) rozbija się autkiem po podwórku krakowskiego blokowiska na Grzegórzkach. Dziś opowieść o tym, że czteroletniemu Robertowi ojciec kupił miniaturowy samochód, zna niemal każdy Polak. Spory dotyczą tylko tego, jakiej marki było autko: Mercedes, Porsche, Ferrari? Jednak nie to jest w tej historii ważne, tylko fakt, że rodzice dostrzegli w kilkulatku miłość do aut. I nie zignorowali jej.

Jako sześciolatek Kubica pierwszy raz usiadł za kierownicą gokarta, którym w Polsce można ścigać się od 10. roku życia. Dlatego chłopiec trenował i czekał. Aż do 1995 r., gdy dostał upragnioną licencję – od razu zdobył tytuł mistrza Polski juniorów. Ten wyczyn wielokrotnie powtarzał.

Człowiek z dalekiego kraju…

Gdy Robert miał 13 lat, wyjechał z ojcem do Włoch, bo tylko tam mógł w pełni profesjonalnie rozwijać swój niezwykły talent. W debiutanckiej rundzie juniorskich mistrzostw Włoch zdobył pole position i dwukrotnie zajął drugie miejsce. Tamten sezon doskonale pamięta Nico Rosberg.

Nico Rosberg, były mistrz świata F1: Kiedy miałem 12 lat, pojechałem do Włoch na mistrzostwa świata w gokartach. Zjawiłem się tam z dwoma gokartami, wielką ciężarówką, namiotem i całą ekipą ludzi. I nagle przyjechał Robert. To był jakiś mały samochód, który ciągnął otwartą przyczepkę, na której stał gokart. Przejechał tak zimą ponad tysiąc kilometrów nocą. Zdjął to autko, postawił na torze… i wygrał.

Ojciec kupił furgonetkę-warsztat, zaangażował mechanika i zainwestował w niezbędne części. We Włoszech płacił za treningi na najlepszych torach, za najlepszy sprzęt, serwis. Dzięki temu młody Polak szybko wzbudził zainteresowanie wśród najlepszych kartingowych zespołów, ale jak to w motorsporcie bywa, pieniądze szybko się skończyły. Ojciec Roberta musiał wrócić do Polski, a 15-letni Kubica został we Włoszech sam. Wtedy uśmiechnął się do niego los. Pod swoje skrzydła wzięła go stajnia CRG, która do tej pory zajmuje się produkcją gokartów. Włoska firma robiła znakomity interes. 13-letni Polak został pierwszym kierowcą zespołu i jako pierwszy cudzoziemiec zdobył międzynarodowe mistrzostwo Włoch w kategorii juniorów, wicemistrzostwo Europy i prestiżowy Monaco Kart Cup. Udział w tym ostatnim wyścigu możliwy jest wyłącznie po otrzymaniu imiennego zaproszenia od księcia Monaco.

W kierunku F1

Jeżdżąc w wyścigach World Series by Renault, Robert Kubica zdobył mistrzostwo i w nagrodę za dobre wyniki na torze wziął udział w testach F1. Podczas sesji na torze Catalunya osiągnął szósty czas, a poczynaniom młodego kierowcy przyglądali się najważniejsi ludzie w branży. Świat F1 był w szoku, Polak pierwszy raz w życiu prowadził bolid, a osiągnął rezultaty lepsze niż wielu weteranów toru. Dwa tygodnie później a dokładnie 20 grudnia 2005 roku Robert należał już do drużyny BMW Sauber. W tym samym sezonie dostał także szansę bycia drugim kierowcą teamu obok Nicka Heidfelda. Szybko okazało się jednak, że to właśnie Robert jest tym, który osiąga lepsze wyniki. Podczas Grand Prix Włoch po raz pierwszy stanął na podium, zajmując 3 miejsce obok legendarnego Michaela Schumachera i Kimiego Raikkonena, co było początkiem pięknej ery Kubicomanii w Polsce.

W czołówce

Wreszcie nastał pamiętny rok 2008 i okazało się, że Kubica zaczyna zdobywać miejsca na podium już niemal regularnie. 24 maja 2008 roku w Monako dojechał do mety zajmując kolejny raz doskonałą drugą lokatę. Dwa tygodnie później ruszyło Grand Prix Kanady – Kubica startował jako drugi, ale na mecie cieszył się już z pierwszego zwycięstwa w karierze, zostając jednocześnie liderem klasyfikacji generalnej kierowców.

Ostatecznie lider BMW zakończył sezon na 4 pozycji w ogólnym rozrachunku mistrzostw. W ciągu trzech lat startów w zespole BMW Sauber Robert Kubica 7-krotnie stawał na „pudle”. Po wycofaniu się BMW z Formuły 1, Polak podpisał kontrakt z zespołem Renault F1. W 2010 roku w 19. wyścigach trzykrotnie stawał na podium, a w Bahrajnie wywalczył najszybszy czas okrążenia.

Cudem ocalony

Tymczasem nadszedł pamiętny 6 lutego 2011. Podczas rajdu Ronde di Andora Kubica nagle ulega poważnemu wypadkowi. Na bardzo trudnym i mokrym odcinku specjalnym krakowianin stracił panowanie nad samochodem i z impetem uderzył w barierę, która przebiła pojazd i dotkliwie zraniła kierowcę. Wszyscy ci, którzy oglądali wówczas rajd na żywo zaniemówili, ponieważ wypadek wyglądał na śmiertelny.

Operacja we włoskim szpitalu trwała 7 godzin. Jak miało się później okazać,  Robert Kubica nie powróci do startów w wyścigach Formuły 1, szczęśliwie za to wróci do sprawności, która pozwoli mu kontynuować karierę w rajdach samochodowych. Rajdy z kolei staną się elementem terapii ducha i ciała, a ostatecznie – trampoliną na sam szczyt. Dzisiaj bowiem Robert Kubica zaczyna na nowo pisać rozdział, który los zamknął osiem lat temu.

Historia Roberta Kubicy jest inspirująca z jeszcze jednego powodu. Nikt niczego nigdy nie podał mu na tacy. Na swój sukces zapracował sam od samego początku i będzie to robił do momentu, w którym nie poczuje, że to już nie ten wiek, forma lub też kontuzja ręki nie pozwoli mu na dalszy rozwój. Jeśli Robert zrobił wszystko, aby wrócić, to znaczy, że jest w jeszcze lepszej formie niż w 2006 roku, kiedy dostał się do Formuły 1.

Przeczytaj również