Ministra funduszy: "Dopłaty do elektryków będą tak zrobione, że wszystkie Tesle wypadają". Czyżby?

Pani ministra funduszy i polityki regionalnej, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz udzieliła ciekawego wywiadu serwisowi money.pl. Czytamy w nim, że reprezentantka Polski 2050 zapowiada, iż „dopłaty do elektryków będą tak zrobione, że wszystkie Tesle wypadają”. Jednak kłóci się to z tym, co można przeczytać na stronie Kancelarii Premiera Rady Ministrów.

Pani ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz / minister funduszy i polityki regionalnej
Podaj dalej

Dopłaty do elektryków będą finansowane ze środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO), które Unia Europejska zgodziła się odblokować. Pod koniec kwietnia rząd przyjął uchwałę w sprawie zmian w projekcie KPO. Wykreślono z niego podatek od samochodów spalinowych, a dodano dotacje na zakup nie tylko nowych, ale i używanych aut elektrycznych.

Czy pani ministra nie sprawdziła cennika Tesli?

O tym, jakie są założenia programu dopłat do używanych elektryków szerzej opisywaliśmy tutaj. Jednak jest tam również wzmianka o dotacjach dla nowych aut i ich limicie cenowym. Zgodnie z opisem na stronie KPRM „w przypadku aut nowych będzie to 225 tys. zł”, czyli tyle, ile wynosi próg dla osób fizycznych (bez Karty Dużej Rodziny) w programie „Mój elektryk”. W tym kontekście wypowiedź Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz o tym, że „wszystkie Tesle wypadają” stoi w sprzeczności z założeniami.

Tesla Model 3 po faceliftingu
Najtańsza Tesla Model 3 to wydatek tylko 194 990 zł. //fot. Tesla

Patrząc na obecny cennik aut firmy Elona Muska (stan na 17 maja 2024 r.) to najtańsza Tesla Model 3 kosztuje tylko 194 990 zł. Tyle trzeba zapłacić za wersję z napędem na tylne koła, której zasięg wg WLTP to 513 km, a przyspieszenie do setki zajmuje 6,1 sekundy. Na dopłaty załapie się, przynajmniej według założeń uchwały, Tesla Model 3 Long Range. Sedan z napędem na wszystkie koła i większą baterią oferującą zasięg 629 km kosztuje od 224 990 zł.

W limicie 225 tys. zł mieści się także najpopularniejszy elektryk w Polsce, czyli Tesla Model Y. Produkowany pod Berlinem SUV w wersji z napędem na tylne koła i zasięgiem 455 km kosztuje od 204 990 zł. Tylnonapędowa wersja Long Range (600 km zasięgu) to wydatek od 214 990 zł, a z napędem 4×4 (533 km zasięgu) 224 990 zł. W limicie 225 tys. zł nie mieszczą się tylko wersje Performance obu modeli oraz ponad 1000-konne Tesle Model S oraz Model X.

Tesla Model Y
W limicie cenowym 225 tys. zł spokojnie mieści się też Tesla Model Y. // fot. Tesla

Kryterium dochodowe może mieć kluczowe znaczenie

Czy zatem kryteria dopłat do nowych elektryków otrzymają niższy limit cenowy? Byłoby to dosyć dziwne, ponieważ ministra mowi w wywiadzie, że „Nie będzie po prostu dopłat do samochodów z najwyższej półki, tylko ze średniej”. Pytanie czym jest średnia półka cenowa elektryków? Czy Tesla Model 3 za 194 990 zł nią nie jest? Zresztą konkurencja Tesli też oferuje swoje wcale nietopowe modele właśnie na takim pułapie cenowym.

Co więcej, limit dopłat dla używanych elektryków ma mieć limit ceny auta do 150 tys. zł? Czyli dla nowych będzie 190 tys. zł? Brzmi trochę absurdalnie, ale dofinansowanie na zakup auta elektrycznego będzie też miało inne ważne kryterium. Chodzi o dochody nabywcy, czyli o to, aby obrzydliwie bogaci nie korzystali z dużych dotacji. Skonstruowanie regulaminu tak, aby dopłaty były dla tych, których i tak nie stać na Teslę wydaje się karkołomne. Zwłaszcza w obliczu zapowiedzi podwyższenia dofinansowania w przypadku zezłomowania auta spalinowego.

Tesla Model 3 po faceliftingu
Wycięcie Tesli z dopłat do elektryków być może odbędzie się przez wprowadzenie kryterium dochodowego. // fot. Tesla

Na tym etapie wciąż mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Nowy system dofinansowania do zakupu elektryków ma wejść w życie jeszcze w tym roku.

Przeczytaj również