Hennessey Venom F5 jest przedstawiany przez swoich twórców jako najszybszy samochód na świecie. To dosyć odważne stwierdzenie, chociaż coś w tym jest. Według inżynierów odpowiedzialnych za tę konstrukcję, pojazd powinien rozpędzić się do 500 km/h. Jak się okazało, ani pierwotny projekt o moc 1842 KM, ani zaprezentowany w zeszłym roku nowy wariant Revolution nie zdołały osiągnąć tego celu. Problem stanowić ma monstrualne tylne skrzydło. Generuje ono co prawda ogromny docisk w zakrętach, ale jednocześnie ogranicza prędkość na prostej.
Amerykanie nadal jednak się nie poddają. Ostatnio poinformowali nawet, że w poniedziałek 1 lipca udali się na pas startowy Kennedy Space Center na Florydzie. Tam rozpoczęły się testy nowej aerodynamiki. Niestety przy olbrzymiej prędkości 402 km/h samochód nagle stracił docisk. Efektem tego była utrata kontroli nad pojazdem i spektakularny wypadek. Na szczęście kierowca nie odniósł poważniejszych obrażeń. Nie zmienia to jednak faktu, że do niewiarygodnych 500 km/h sporo zabrakło.
Próbują dalej
Jednocześnie producent samochodów oświadczył, że obecnie analizuje wszystkie dane. Wszystko po to, aby nic podobnego nie wydarzyło się przy kolejnej próbie bicia rekordu prędkości. Firma odpowiedzialna za projekt Venom F5 nie opublikowała jednocześnie żadnych zdjęć uszkodzonego samochodu ani jego eksperymentalnej aerodynamiki.
Szef firmy, John Hennessey, powiedział jedynie, że przy prędkości 402 km/h samochód był w stanie nadal przyspieszać po pokonaniu 1219 metrów. To lepszy wynik niż ten, który Koenigsegg osiągnął w zeszłym roku z modelem Regera. Szwedzki supersamochód potrzebował 1483 m, aby rozpędzić się do równych 400 km/h.