Polscy kierowcy wykorzystują przepisy, do niecnych zamiarów! Trwa panika na autostradach

W ostatnich miesiącach zaszło sporo zmian w życiu polskich kierowców, pieszych i rowerzystów. Zapisem, którego najbardziej obawiają się kierowcy, jest ten dotyczący zachowania minimalnego odstępu, pomiędzy pojazdami. Na autostradach zapanował strach, przed drogowymi mścicielami.

Polscy kierowcy wykorzystują przepisy, do niecnych zamiarów! Trwa panika na autostradach
Podaj dalej

Przepis który wszedł w życie 1 czerwca br. jasno informuje, że w przypadku kiedy kierowca porusza się autostradą z prędkością 140 km/h, musi zachować odstęp 70 m w stosunku do pojazdy, znajdującego się przed nim. Tyle bowiem wynosi połowa prędkości z jaką się porusza. Jak się okazuje polscy kierowcy, znaleźli ciekawe zastosowanie tego przepisu.

Polscy kierowcy wykorzystują przepis do zemsty na rodakach

Jazda na zderzaku, to chleb powszedni nie tylko polskich autostrad. Mając na uwadze bezpieczeństwo kierowców, nic dziwnego, że ustawodawca zdecydował się ukrócić ten proceder. Perspektywa mandatu wszak studzi zapędy skutecznie. Jak się okazuje, już wynaleziono nowy sposób na jego zastosowanie.

Jak donosi Autokult, kierowcy opanowują nową metodę wrabiania rodaków w mandat. Na czym to polega? Przepis obecnie służy m.in za nową metodę do zemsty za np. zbyt wolną jazdę lewym pasem. W praktyce oznacza to, wjazd przed maskę winowajcy tuż po jego wyprzedzeniu z włączoną kamerą, umieszczoną na tylnej szybie samochodu.

W ten sposób mściciel, stworzy minimalny odstęp, który będzie się utrzymywał, dopóki nagrywany nie zacznie zwalniać. Na koniec pozostaje ładnie wyciąć właściwy fragment nagrania i przesłać go na specjalną policyjną skrzynkę „Stop agresji drogowej”. Te jak wiadomo dysponują ograniczoną pojemnością, więc wytłumaczenie niewielkiego rozmiaru nagrania, jest w pełni uzasadnione.

Kierowcy drżą przed drogowymi mścicielami

Jak informuje policja, każde ze zgłoszeń jest weryfikowane. W razie wątpliwości, co do jego prawdziwości będzie sprawdzone i będzie wymagało wskazania świadków. Drogowi kombinatorzy muszą się liczyć z konsekwencjami.

Przeczytaj również