Pojechaliśmy koreańskim SUV-em na Transfagarasan. Nowy pudełkowaty Hyundai Santa Fe bardzo nam zaimponował

Hyundai Santa Fe to przestronny, dobrze wyposażony i wydajny duży SUV. W ofercie koreańskiego producenta stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych modeli. Nie jest tajemnicą, że projekt nadwozia naprawdę przyciąga wzrok. Testy modelu w Rumunii i przejazd zjawiskową Transfagarasan pozwoliły nam zobaczyć, że jeździ tak samo efektownie, jak wygląda. Co nam się podobało, a co chcielibyśmy zmienić?

Hyundaiem Santa Fe w Rumunii testy
Podaj dalej

Wnętrze Santa Fe zasługuje na najwyższe noty

Jako jedni z pierwszych mogliśmy oglądać nowego SUV-a Hyundaia podczas premiery w styczniu. Zwykle wiele się mówi na temat pudełkowatego wyglądu koreańskiego SUV-a. Producent sprytnie to sobie wymyślił, bo Hyundai Santa Fe naprawdę przyciąga wzrok. Kiedy samochody użyczone do dziennikarskich testów przez Hyundai Motor Polska czekały na nas na parkingu w pobliżu lotniska, przekonaliśmy się, że wśród tysiąca innych pojazdów nie sposób będzie go zgubić. To rzecz jasna nie jest jedynie zasługa słusznych gabarytów.

Po otwarciu drzwi SUV-a w kolorze lakieru Terracotta Orange Solid naprawdę zyskuje na bliższym poznaniu. Kabina Santa Fe jest bardzo przestronna, dobrze wyposażona i stanowi uosobienie wszystkiego, co wiąże się z intuicyjną technologią marki.

Z perspektywy braku uprzedniej bliższej znajomości modelu połączenie panelu dotykowego z zestawem przełączników w mojej ocenie stanowi świetne rozwiązanie. Przekonaliśmy się o tym, podróżując przez serce Rumunii w bezpośrednim świetle słonecznym, kiedy czasami panel dotykowy może być trudny do zobaczenia. Zestaw przełączników, w tym fizycznych pozwala ograniczyć przekopywanie się przez menu ekranu dotykowego.

Jakość wykonania jest dla producenta najważniejsza. To widać, niezależnie od tego, czy zajmujesz miejsce kierowcy, czy pasażera. Wnętrze Santa Fe jest godne premium, a szczególnego charakteru nadało mu wykończenie Pecan Brown. Materiały użyte do wykończenia kabiny wydają się solidne, bo nawet na drzwiach Santa Fe znajdziemy skórę. Gorszej jakości plastik wydaje się znajdować jedynie w szerokiej konsoli środkowej.

wnętrze Hyundai Santa Fe
Materiały użyte do wykończenia kabiny Santa Fe wydają się solidne foto: M.Hajduk

Hyundai Santa Fe jest mistrzem zagospodarowania przestrzeni

Spędziliśmy blisko dwa dni w 7- osobowej wersji Platinum Santa Fe z pakietem Tech. SUV ma mnóstwo miejsca do przechowywania. Górna część deski rozdzielczej ma ukryty schowek. W centralnym tunelu z przodu znajdziemy miejsce na dwa kubki i dwa smartfony z podwójną bezprzewodową ładowarką. Jest także ogromna tacka pod spodem i ogromna przegródka w ogromnym podłokietniku. Ten z przodu można otwierać również z poziomu tylnych siedzeń. Hyundai pomyślał zatem o wszystkich pasażerach SUV-a w tym o najmłodszych.

Wyjątkową funkcjonalność docenią także pasażerowie tylnych kanap. Santa Fe dzięki niedocenianej i krytykowanej pudełkowatej bryle zapewnia niesamowicie dużo miejsca nad głową i na nogi. To niezależnie od zajmowanego miejsca.

Hyundai zadbał także o wyeliminowanie kłótni o to, kto może naładować swojego smartfona lub inne elektroniczne urządzenie. Porty USB-C są niemal wszędzie, w tym przednich siedzeniach. Pasażerowie trzeciego rzędu siedzeń mają swoje uchwyty na kubki, otwory wentylacyjne i osobne sterowanie klimatyzacją.

Nie jest tajemnicą, że klienci, dla których priorytetem jest pojemność bagażnika, będą zachwyceni tym, że siedzenia trzeciego rzędu składają się całkowicie na płasko. Santa Fe może ich uwieść 621 litrami przestrzeni bagażowej po złożeniu tylnych siedzeń oraz faktem, że środkowy rząd można przesunąć do przodu. Santa Fe imponuje nawet 1942 litrami powierzchni na bagaż dzięki swoim krytykowanym kształtom.
Warto wiedzieć, że nawet podstawowy model jest równie elegancki w środku i oferuje wszystko, co potrzebne.

hyundai santa fe widok z tyłu
foto: Magdalena Hajduk

Jak jeździł Hyundai Santa Fe po Transfagarasan oraz w mieście i na autostradzie?

Praktyczne wnętrze i odważny design to nie wszystko, o czym można rozmawiać w pracy, po spędzeniu wielu godzin za kierownicą Santa Fe. Nie da się ukryć, że przejazd SUV-em sławną Transfagarasan był najbardziej oczekiwanym punktem wyjazdowych testów. Legendarna malownicza trasa wspina się na wysokość 2000 m n.p.m. i jest otoczona dziką przyrodą. W związku z tym jest naturalnym środowiskiem dla rodzinnego SUV-a o outdoorowym charakterze.

Zwykle mocno zatłoczona trasa, na której można spotkać licznie niedźwiedzie, oznacza, że trzeba nim często manewrować pomiędzy zaparkowanymi ciasno pojazdami, czy omijać zwierzęta wychodzące na drogę. Czy zatem Hyundai Santa Fe to dobry samochód na wyprawę w to urokliwe miejsce?

Duży, odważnie wystylizowany siedmioosobowy SUV jest zaskakująco łatwy w prowadzeniu jak na swoje gabaryty. Nie jest tajemnicą, że ma mnóstwo technologii, które stanowią np. duże wsparcie w manewrowaniu na niedużych przestrzeniach. Niektóre jednak są dość rozpraszające. Odczuliśmy to jednak głównie podczas podróży autostradami i miejskimi drogami Rumunii.

Nasz samochód testowy miał opcjonalny napęd na cztery koła. To dodało nam pewności i zachęciło do tego, by zjechać nim z malowniczej krętej asfaltowej drogi. Fani takich przejażdżek mają pod ręką system kontrolujący zjazdy ze wzniesienia. SUV-a można także ustawiać w różnych trybach jazdy w zależności od typu nawierzchni (błoto, śnieg, piasek). W związku z tym nie przejmowaliśmy się tego typu przeszkodami w terenie.

Hyundai Santa Fe Rumunia 2025
foto: Magdalena Hajduk redakcja

Czy warto postawić na wersję Santa Fe z napędem na cztery koła?

HTRAC AWD Santa Fe nie jest standardowym systemem 4×4. To system, który dynamicznie rozdziela moment obrotowy między przednią i tylną osią w zależności od warunków jazdy, zapewniając większą przyczepność i stabilność. W tym celu korzysta z pomocy czujników elektronicznych, które analizują kluczowe czynniki wydajności tj. jak ruchy przepustnicy, kąty skrętu itd. Dlatego możemy czuć się pewniej, gdy przyjdzie zmierzyć się z pokonywaniem wąskich zakrętów, czy jazdą w wymagających warunkach pogodowych.

Jazda przy wyższych prędkościach autostradowych była nieco niespokojna, a do wnętrza wdzierał się hałas z drogi. To przypuszczalnie zasługa opon otulających 20’calowe felgi aluminiowe. Ponadto po przekroczeniu prędkości ok. 40 km/h nawet delikatne dociśnięcie pedału gazu często objawiało się efektami dźwiękowymi ze strony silnika benzynowego.

Model, który w każdej wersji jest wypchany po brzegi wyposażeniem, może niektórych nieco rozczarować w wersji hybrydowej typu plug-in. To dlatego, że Hyundai Santa Fe, choć radzi sobie z szybkimi zmianami kierunku i jest stabilny na krętych drogach, oferując przyzwoitą kontrolę nadwozia, to nie będzie szczególnie ekscytujący. Tyle, że ja tego nie oczekiwałam, biorąc pod uwagę, że prowadzę siedmioosobowy rodzinny model o wadze ponad 2000 kg. Zachętą do sprawniejszego przyspieszania może być ustawienie pojazdu w trybie Sport.

Testowany Santa Fe wykorzystuje turbodoładowany 1,6-litrowy silnik benzynowy w połączeniu z sześciobiegową automatyczną skrzynią biegów i pojedynczym silnikiem elektrycznym. Według producenta zasięg na napędzie elektrycznym (WLTP) wynosi 54,1 km. Wiadomo, że w cyklu miejskim Santa Fe może w ten sposób pokonać do 65 km. To jednak jest zależne od szeregu czynników, w tym od stylu jazdy kierowcy. Biorąc pod uwagę, że wersja hybrydowa typu plug-in nie kosztuje dużo więcej, to może to być wersja, nad którą warto się zastanowić. Do dyspozycji mamy moc 253 KM, a samochód rozpędza się do 180 km/h.

Hyundaiem Santa Fe w Rumunii testy
foto: Magdalena Hajduk redakcja

Nowoczesny SUV czaruje swoim stereo i systemem informacyjno-rozrywkowym

Każdy Santa Fe ma dwa 12,3-calowe wyświetlacze z najnowszym systemem informacyjno-rozrywkowym Hyundaia, który uwzględnia również bezprzewodowy Apple CarPlay i Android Auto. Konfiguracja jest bardzo responsywna, a strony ładują się szybko.

Santa Fe potrafi obsłużyć ogromną liczbę funkcjonalności, ale nierzadko trzeba nawigować przez kilka menu, aby dostosować ustawienia. To zwłaszcza jeśli chcemy dostosować systemy wsparcia kierowcy i bezpieczeństwa. Jak wspomnieliśmy, w codziennym użytku świetnie sprawdzą się klawisze, dzięki którym możemy iść na skróty.

Pod nimi znajdziemy 6,6-calowy ekran dotykowy panelu klimatyzacji, który nie wymaga skomplikowanej obsługi. Hyundai znacznie uprościł regulację ustawień ogrzewania i chłodzenia. Także na tylnych siedzeniach.

Testowany Santa Fe otrzymał system dźwiękowy Bose premium. Kilkugodzinna jazda dzięki 12 głośnikom  rozmieszczonym m.in. w tylnych i przednich drzwiach o wysokiej wydajności i optymalnie dostrojonemu subwooferowi staje się prawdziwą przyjemnością. Skoro już tajemnice Santa Fe odkryliśmy i jesteśmy przyjemnie zaskoczeni, to porozmawiajmy o cenach.

Hyundai Santa Fe SUV 2024

Ile kosztuje Hyundai Santa Fe i jak wypada na tle swoich rywali?

Wystarczy pierwszy rzut oka, by odkryć, że inspiracją dla nowego Santa Fe były modele tj. Land Rover Defender, Land Rover Discovery i Range Rover. Odważna stylizacja jest zamierzona, bo kto chciałby mieć kolejnego nudnego SUV-a?

Jeśli chodzi o cennik, to zdecydowanie nie jest on inspirowany ofertą luksusowaego rywala. Twój Santa Fe może stanąć w garażu za połowę lub nawet jedną trzecią ceny.

Ceny Hyundaia Santa Fe zaczynają się od 195 900 zł. Za testowany egzemplarz hybrydowy PHEV o mocy 253 KM z pakietem Tech zapłacimy 286 900 zł. Bez niego cena prezentowanego egzemplarza spada do 281 900 zł, uwzględniając rabaty.

Santa Fe w każdej wersji jest dobrze wyposażony. Wersja Platinum ma wszystko więc nie wydaje nam się nawet zasadne, by dopłacać do najwyższej wersji Calligraphy, która dodatkowo oferuje m.in.:
– lampę UV-C do dezynfekcji np. kluczy bądź telefonu,
– fotele Premium Relaxation kierowcy i pasażera,
-okno dachowe elektrycznie sterowane (HEV).

Alternatywą dla 7-osobowego Hyundaia Santa Fe może być niedawno odświeżona Kia Sorento. Siostrzany model można kupić z systemy hybrydowym i plug-in. Inni rywale to Skoda Kodiaq i najnowszy Peugeot 5008.

Ten ostatni zaczyna się od 226 150 zł i może się pochwalić mocą 195 KM i maksymalnym zasięgiem w trybie elektrycznym do 82 km. Na dodatek jest gwiazdą ze względu na gustowne nadwozie. To jednak kwadratowa konstrukcja szczęki Santa Fe wyróżni go w tłumie innych dużych SUV-ów. Projekt wnętrza koreańskiego SUV-a jest równie imponujący, z dobrą jakością materiałów i mnóstwem technologii na pokładzie każdego modelu.

Santa Fe HEv i PHEV
Santa Fe w wersjach z napędem HEV i PHEV, foto: Magdalena Hajduk redakcja

Podsumowanie

Najnowszy Santa Fe pomimo swoich ogromnych rozmiarów, wcale nie jest trudny w prowadzeniu. Zarówno w tłumie samochodów na ulicach Bukaresztu, jak i na momentami zatłoczonej Transfagarasan wykonywał manewry sprawnie wspomagany responsywnym silnikiem elektrycznym. Dzięki wielu standardowym systemom bezpieczeństwa chroni pasażerów korzystając z asystentów utrzymania pasa ruchu i unikania kolizji w martwym polu. Monitor martwego pola, wyświetlał nam na pierwszym planie najważniejsze ostrzeżenia podczas jazdy po często pozostawiających do życzenia pod względem jakości nawierzchni drogach rumuńskich miast.

W pogotowiu jest także autonomiczne hamowanie awaryjne i asystent rozpoznawania ograniczeń prędkości, który lubi dawać znać o swoim istnieniu. Chwalimy Santa Fe także za cienkie słupki A i duże okna. Gwarantują bardzo dobrą widoczność. Na pochwałę zasługuje także system monitora widoku otoczenia, który pomaga w wielu sytuacjach, dostarczając obraz z zewnętrznych kamer. Dostęp do tej funkcji uzyskamy za pomocą jednego przycisku.

Santa Fe zasługuje na uwagę także dzięki asystentom bezpiecznego wysiadania, które dzięki radarom wykrywają pojazdy nadjeżdżające z tyłu. Rodzicom przyda się także alarm dla pasażerów na tylnych siedzeniach, w postaci cyfrowego przypomnienia. To zmniejsza ryzyko pozostawienia dziecka lub zwierzęcia w samochodzie. W Rumunii zaś nie jest trudno o nieproszonego gościa w obszernym bagażniku.

Warto pamiętać, że wersję hybrydową typu plug-in trzeba ładować tak często, jak to możliwe. Tylko wtedy w pełni wykorzystamy zalety jazdy w trybie całkowicie elektrycznym i zaoszczędzimy na tankowaniu benzyny. Hyundai Santa Fe Plug-in Hybrid oferuje taki zasięg, który większości wystarczy na dojazdy do pracy lub do szkoły bez grama paliwa. Nie ukrywamy jednak, że jest to model stworzony do podróżowania i spędzania czasu na zewnątrz. Tak chcielibyśmy go wykorzystywać.

Hyundai Santa Fe
Niedźwiedzie nie są rzadkością na Transfagarasan foto: Magdalena Hajduk redakcja

PLUSY KONTRA MINUSY

W dużym skrócie na wielkie uznanie zasługuje:
– odważny projekt nadwozia – po bliższym poznaniu zaczyna się podobać,
– niezwykle stylowe, eleganckie, przestronne wnętrze i mnóstwo miejsca do przechowywania,
– zaskakująco łatwa jazda nawet w zatłoczonym mieście,
– Blind Spot View Monitor, który wyświetla obraz z zewnętrznych kamer na wyświetlaczu kierowcy, gdy włączy kierunkowskaz,
– Gwarancja- nowy Hyundai, Santa Fe jest objęty pięcioletnią gwarancją BEZ limitu kilometrów.

Co nam się trochę nie podobało?
– nieco spowolniona reakcja wersji PHEV, którą jednak poprawia tryb Sport,
– nieco niespokojna jazda po rumuńskich drogach szybkiego ruchu.

Południowokoreański producent  wysoko podniósł poprzeczkę rywalom, swoim nowym Santa Fe. Imponuje jakością, technologią i cennikiem. Testy w Rumunii pozostaną w naszej pamięci i naszym dzienniku motoryzacyjnym na długo. Koreański SUV jest idealny dla aktywnych, ale nie namawiamy do zawierania bliskich znajomości z niedźwiedziami. Pomimo tego, że te w Rumunii są niezwykle przyjazne, a widoki z Transfagarasan zapierają dech, trzeba pamiętać, że jesteśmy na dzikim terenie i nawet słusznych gabarytów SUV może się okazać niewystarczający w bezpośredniej konfrontacji.

Powyższy materiał nie nosi znamion płatnej reklamy opłaconej przez Hyundai Motor Polska, ale powstał dzięki współpracy i jazdom testowym organizowanym przez producenta samochodu.

Hyundaiem Santa Fe w Rumunii testy
foto: redakcja
SUV Santa Fe PHEV 2024
foto: Magdalena Hajduk, redakcja
Santa Fe MHEV i PHEV
Santa Fe MHEV Creamy White Pearl i PHEV Terracotta Orange Solid, foto: Magdalena Hajduk, redakcja

Przeczytaj również