Mikołaj Marczyk liczył na więcej na Rajdzie Estonii

Mikołaj Marczyk ma za sobą kolejny występ na trasach rajdowych mistrzostw świata. Mistrz Polski wywiózł z niezwykle wymagającego Rajdu Estonii bagaż doświadczeń, który z pewnością zaprocentuje już podczas kolejnego występu.

Mikołaj Marczyk liczył na więcej na Rajdzie Estonii
Podaj dalej

Mikołaj Marczyk wrócił po miesięcznej przerwie

Po długim, pięciotygodniowym maratonie w postaci Rajdu Portugalii, Rajdu Sardynii i Rajdu Polski mieliśmy blisko miesiąc przerwy od rajdów. W tym czasie złapałem oddech i dzięki temu starałem się przygotować do Rajdu Estonii możliwie jak najlepiej. Przed rajdem odbyliśmy zgodnie z planem krótkie testy, na których sprawdziliśmy ustawienia rajdówki przygotowane przez zespół Sports Racing Technologies. Doświadczenie, które zebrali w zeszłorocznym Rajdzie Estonii wygrywając rajd w kategorii aut Rally 2 z Aleksiejem Łukjaniukiem zaprocentowało naprawdę świetnie ustawionym autem. Sprawdziłem kilka rozwiązań, m.in. zaprojektowane przez nich amortyzatory i wiedziałem, że mam w rękach auto, które naprawdę daje przewagę – opisywał swoje przygotowania Marczyk.

– Dodatkowo, jak mało przed którym rajdem w tym sezonie wiedziałem, że pomimo naszego debiutu, Rajd Estonii ma charakterystykę, w której mogę się odnaleźć. Szybkie szutry z relatywnie równą przyczepnością z założenia miały prawo odpowiadać moim kompetencjom i możliwościom wypracowanym m.in. przeszłymi startami w Rajdzie Polski i Rajdzie Lipawy. Nie myliłem się. Rajdówka była naprawdę znakomita, a moje wyczucie bardzo dobre. Już na odcinku testowym wygraliśmy obydwa przejazdy, następnie byliśmy w czołówce WRC2 na OS1, a najdłuższy odcinek rajdu OS2 pojechaliśmy powyżej moich oczekiwań ze stratą na poziomie 0,68 s/km do zwycięzcy odcinka – dodał.

Czytaj też: Szef Alfa Romeo F1 Team ORLEN o Kubicy: – Nie jest maskotką Orlenu

Start z przygodami

Jednak już na OS3 rajd na bardzo wczesnym etapie zmienił się dla nas. W nowej dla wszystkich, wąskiej partii uderzyliśmy w duży kamień znajdujący się w wewnętrznej drogi. Prędkość nie była wysoka, może około 60 km/h, a moja linia jazdy z premedytacją prowadziła właśnie w ten kamień, który był duży i dobrze zakamuflowany. Na tyle dobrze, że nie zauważałem go zarówno oglądając video organizatora, a także podczas dwóch przejazdów zapoznawczych. Uderzając w kamień urwaliśmy drążek kierowniczy, półoś, uszkodziliśmy amortyzator, a następnie z prędkością około 25 kmh uderzyliśmy w drzewo skrzywiając podłużnicę. To był mój błąd. Pierwszy tego typu od kiedy startuję w rajdach i bolesny. Są rajdy, do których wiem, że brakuje mi doświadczenia, wiedzy i nie mam naturalnej predyspozycji. Wtedy jak się coś stanie to aż tak nie szkoda. Tutaj jednak czułem, że możemy pokazać się z naprawdę dobrej strony, dlatego utrata tego niewykorzystanego potencjału zabolała mnie. Mam jednak kilka wniosków po zaistniałej sytuacji i wiem, że w życiu błędy można popełniać. Ważne, żeby nigdy nie popełniać dwa razy tych samych.

– Dzięki świetnym umiejętnościom Szymona naprawiliśmy auto i przejechaliśmy powoli odcinki specjalne do końca pętli. Ze względu na uszkodzenia przedniej części auta chłopaki na serwisie mieli sporo kłopotów, żeby spasować przedni wózek, przez co też spędziliśmy na serwisie blisko 25 minut więcej próbując w ogóle wyruszyć na drugą piątkową pętlę. Wyjechaliśmy pomiędzy autami Rally3, które regularnie doganialiśmy na odcinkach, a ze względu na skale uszkodzeń na serwisie nie mogliśmy ustawić zbieżności i geometrii, więc naszym zadaniem w piątkowe popołudnie było po prostu przejechać odcinki i wrócić na dłuższy wieczorny serwis.

Pozytywne dwa dni

– W sobotę rano wyjechaliśmy już na odcinki specjalne w pełni sprawnym autem, choć niestety już nie w specyfikacji, którą na ten rajd wybraliśmy. Między innymi używaliśmy już innych amortyzatorów. Czasy, które kręciliśmy przez całą sobotę i większość niedzieli były w uśrednieniu około 1,1 s/km wolniejsze od zwycięzcy Andreasa Mikkelsena. Nie było to tak naprawdę tempo, które skrajnie nas nie satysfakcjonowało. Przed rajdem wiedziałem, że taka strata jest możliwa i uzasadniona w debiutanckim starcie. Problem był tylko taki, że apetyt naprawdę wzrósł. Wiedziałem po Rajdzie Polski, po testach przed Rajdem Estonii i na początku rajdu, że mamy potencjał na naprawdę dobrą, równą jazdę. Nie wykorzystałem go jednak i przyznam Wam również szczerze, że gdyby nie piątkowy błąd, to wydaje mi się, że nie dałbym rady w czysty sposób przejechać Rajdu Estonii tym tempem z początku rajdu.

– Na etapach, na których zaczęły się szczyty, hopy i skoki zacząłem mocno odczuwać brak wyczucia. Na Rajdzie Polski, gdy mamy kilka skoków to jest to po prostu przyjemne i łatwe do zaplanowania jak najechać na każdy z nich. Tutaj w Estonii było ich kilkadziesiąt, organizator co roku zmienia profil niektórych skoków i trudno mi było przewidzieć, jak poleci tam auto. Zarówno w sobotę jak i w niedzielę, a przede wszystkim na dwóch ostatnich odcinkach dodatkowo mierzyliśmy się z błotnistymi warunkami. Pierwszy raz miałem okazję pokonywać tak zabłocone trasy, co również było trudnym, ale dobrym doświadczeniem.

Podsumowanie

– Całościowo rajd nie ułożył się po naszej myśli. Wiem jednak, że zarówno wynik, jak i późniejsze tempo nie oddają naszego potencjału. Uważam, że Rajd Estonii jest jednym z tych, na których mamy docelowo wysokie możliwości do walki o dobre rezultaty w przyszłości. Wrócę tam jeszcze i wiem, że pokażę dobry poziom sportowy.

– Przed nami większe wyzwanie: Rajd Finlandii. Już teraz wiem, że to będzie naprawdę wymagający start. Zrobię jednak wszystko po swojemu. Postaram się poznać ten rajd najlepiej jak tylko potrafię, bo w mistrzostwach świata nie ma innej metody dla zawodnika z moim doświadczeniem jak tylko i wyłącznie wyciągać wnioski i nie próbować za szybko być szybkim. To nie ten czas i jeżeli nie zachowam należytej pokory to tylko oddalę moment, w którym nasza prędkość będzie konkurencyjna i będziemy gotowi do walki – zakończył.

Przeczytaj również