W ankiecie zamieszczonej na stronie policji znajdują się trzy pytania (nie licząc metryczki). Pierwsze pytanie dotyczy możliwości podniesienia maksymalnego mandatu za przekroczenie prędkości do 2000 zł. Drugie pytanie to propozycja podwojenia liczby punktów karnych za przekroczenie prędkości. Trzecie dotyczy wprowadzenia przymusowego postoju na poboczu – gdy przekroczymy prędkość np. o 20 km/h, to taki postój miałby trwać 40 minut.
Podobno wyniki ankiety mają zostać uwzględnione przy opracowywaniu nowych przepisów prawnych. Problem w tym, iż ankieta jest tak skonstruowana, że jej wyniki na niewiele się przydadzą.
Funkcjonariusze proszą o ocenę potencjalnej skuteczności zaproponowanych kar. Na każde pytanie można wybrać jedną z pięciu odpowiedzi: 1 – bardzo niska skuteczność / 2 – niska skuteczność / 3 – średnia skuteczność / 4 – wysoka skuteczność / 5 – bardzo wysoka skuteczność.
Policjanci zapatrzyli się na Estonię?
Domyślam się, że osoby bez prawa jazdy najchętniej przyznają ocenę „5” propozycjom z wysokimi mandatami i podwójną liczbą punktów karnych. Propozycja z przymusowym postojem najpewniej zbierze ocenę „1”, jako że jest najbardziej łagodna. Z kolei kierowcy pewnie wolą głosować na odwrót, lobbując za przymusowym postojem, ponieważ lepiej stracić czas niż pieniądze lub – co gorsza – prawo jazdy.
Skąd w ogóle tak kuriozalny pomysł na karanie kierowców przymusowym postojem? Takie rozwiązanie na próbę wprowadzili policjanci w Estonii, którzy na drodze między Tallinnem a Raplą dali kierowcom wybór: albo płacisz mandat za przekroczenie prędkości, albo korzystasz z przymusowej przerwy. Za przekroczenie limitu o 20 km/h czas przerwy wynosi 45 minut, a za przekroczenie limitu o 40 km/h postój trwa już godzinę.
Estonia niestety wprowadziła takie rozwiązanie tylko na wyznaczonym odcinku i – co ważniejsze – tylko dla tych kierowców, którzy przekroczyli prędkość po raz pierwszy. Dlatego wydaje się, że pytanie kierowców o opinię, czy takie rozwiązanie sprawdziłoby się w Polsce, można rozpatrywać wyłącznie w kategoriach populizmu. Funkcjonariusze mogliby już lepiej zapytać, czy w Polsce powinny powstać fotoradary nagradzające kierowców za przepisową jazdę – takie rozwiązanie wprowadzono w Holandii.
Istnieją inne sposoby na piratów drogowych
W holenderskim mieście Helmond znajduje się mobilny fotoradar, który wędruje między miejscami, w których kierowcy najczęściej przekraczają prędkość. Jeśli więc kierowcy jadą zgodnie z przepisami fotoradar, to „nagradza” za taki wyczyn kwotą 50 eurocentów dziennie. Pieniądze trafiają na specjalny fundusz, z którego później przeznaczane są na wskazany przez mieszkańców cel społeczny.
Istnieją również inne sposoby walki z nadmierną prędkością, jak np. budowa infrastruktury spowalniającej ruch. Nie chodzi tutaj o upierdliwe progi zwalniające, ale o różnego rodzaju wysepki i szykany, które uniemożliwiają swobodną jazdę na wprost i zmuszają do obniżenia prędkości.
Oczywiście z punktu widzenia kierowcy każde działanie, które godzi w jego swobodę, jest niepożądane. Ale z dwojga złego lepsze będą ograniczenia w infrastrukturze niż surowe kary… albo inteligentne systemy w samochodach, które same będą decydować o prędkości jazdy.
Prawo o ruchu drogowym do zmiany. Rząd posłucha obywateli – są już pierwsze pomysły