Indywidualne Mistrzostwa Świata na żużlu rozpoczęły się 30 kwietnia w chorwackim Gorican, a w zasadzie to w małej miejscowości pod Gorican, Donji Kraljevec. Na stadionie Milenium Bartosz Zmarzlik wygrał trzy biegi w fazie zasadniczej, następnie triumfował w drugim półfinale oraz w finale, zostając automatycznie pierwszym liderem cyklu. Mieliśmy wtedy podwójne powody do radości, bo drugie miejsce zajął drugi z naszych – Maciej Janowski.
Po dwóch tygodniach najlepsi rajderzy świata spotkali się na najwspanialszej imprezie żużlowej świata, czyli na Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie. Tam pomimo dobrej fazy zasadniczej dała o sobie znać warszawska klątwa. Do półfinałów awansowało trzech Polaków – Zmarzlik, Janowski oraz Paweł Przedpełski. Niestety – w finale nie było już żadnego z nich. Wygrał dosyć niespodziewanie Max Fricke.
28 maja nadeszła pora na 3. rundę Speedway Grand Prix na legendarnej Markecie w czeskiej Pradze. Tam znów czegoś zabrakło – niestety. W półfinałach znaleźli się Janowski i Zmarzlik, ale do finału awansował wyłącznie rajder Sparty Wrocław startujący z numerem 71. W finale happy-endu niestety nie było, bo w Pradze wygrał Słowak Martin Vaculik, przed Taiem Woffindenem i Jasonem Doylem.
Polskie przełamanie
Polskie przełamanie nastąpiło tydzień po Pradze – w niemieckim Teterow. Tam na Bergring Arena w półfinałach znów było dwóch Polaków – oczywiście Zmarzlik, ale oprócz niego również Patryk Dudek. Popularny „Duzers” wygrał swój półfinał, a po chwili również finał, co było jego pierwszym zwycięstwem w Grand Prix od 2018 roku i GP Słowenii na stadionie Matije Gubca w Krsko. Zmarzlik w Niemczech zajął 2. miejsce.
Wreszcie, 25 czerwca odbyło się kolejne grand prix w Polsce – tym razem w Gorzowie Wielkopolskim, na stadionie miejscowej Stali, domowym obiekcie Bartosza Zmarzlika. „F16” znów awansował do półfinału – znów z Dudkiem. Tym razem natomiast polskiego zwycięstwa nie było Dudek zajął 4. miejsce. Wygrał Anders Thomsen, drugi był Vaculik, trzeci Zmarzlik. A to oznacza, że świętowaniu w Gorzowie tak czy inaczej nie było końca – cała pierwsza trójka to bowiem przedstawiciele miejscowej Stali.
Koniec końców po pięciu rundach sezonu Bartosz Zmarzlik – nawet pomimo wygrania zaledwie jednej grand prix – i tak jest zdecydowanym liderem mistrzostw z 78 punktami. 18 punktów traci do niego drugi Leon Madsen. Niby dużo, niby mało. Natomiast 18 punktów dostać można za zajęcie 2. miejsca w rundzie GP. To jednak dosyć solidna zaliczka. Dalej w tabeli mamy niesamowity ścisk – różnica między 3. a 9. zawodnikiem w klasyfikacji punktowej wynosi ledwie 6 punktów. W gronie tych rajderów znajdują się Vaculik, Janowski, Lindgren, Woffinden, Thomsen, Dudek i Lambert.
Polska duma?
Statystyki Bartosza Zmarzlika są imponujące. Wygrał „tylko” jedną rundę mistrzostw świata w tym roku – ale we wszystkich wchodził minimum do półfinału. To wybitne osiągnięcie. Ta regularność, nie schodzenie poniżej określonego poziomu, daje mu prowadzenie w mistrzostwach. I na ten moment tak to wygląda, że ta regularność może mu dać 3 tytuł mistrza świata. Tym samym pod względem tytułów Polak zrównałby się z takimi legendami, jak Nicki Pedersen, Tai Woffinden i Jason Crump. Wtedy przed nim na liście wszech czasów pozostaliby wyłącznie Gren Hancock oraz kosmiczny, niedościgniony Tony Ricardsson.