Światowy żużel na zakręcie? Decyzje Speedway Grand Prix są nie do zaakceptowania. Czas na zmiany

Polska to absolutna potęga jeśli chodzi o żużel. W gruncie rzeczy to właśnie my sprawiamy, że ten sport jeszcze żyje. Mamy najlepszą ligę na świecie i każdy żużlowiec chce w niej jeździć. Tutaj jest najwięcej pieniędzy, najwięcej kibiców i zdecydowanie największa otoczka medialna. To Polska organizuje najwięcej rund Speedway Grand Prix. To największe i prawdopodobnie najbardziej dochodowe rundy cyklu. Pomimo tego faktu… od pewnego czasu nasz kraj dostaje od światowej federacji cios za ciosem.

Bartosz Zmarzlik żużel Kryterium Asów
Podaj dalej

Żużel bez Polski nie istnieje?

Nie ma w tych słowach ani grama przesady. Polska jest światowym hegemonem, jeśli chodzi o żużel. To my sprawiamy, że ten sport wciąż żyje i że jest na takim poziomie, na jakim jest. Nie wiedzieć dlaczego, ktoś w pewnym momencie postanowił wypowiedzieć nam małą wojenkę. Kolejne decyzje światowej federacji bezpośrednio uderzają właśnie w polski żużel. Mam wrażenie, że wszystko robione jest w taki sposób, aby nasz kraj zdyskredytować i pokazać, że nie jesteśmy partnerem do współpracy. Przyznam szczerze, że to bardzo dziwne zachowanie. Bezsensowne i krótkowzroczne.

grand prix żużel bartosz zmarzlik finał gorzów wielkopolski
fot. FIMspeedway.com

Nie do końca rozumiem jak można w ten sposób „atakować” kraj, który sprawia, że cała ta dyscyplina w ogóle jeszcze funkcjonuje na takim poziomie. Najlepsza liga świata, najlepsi zawodnicy, najwyższe kontrakty, najlepsza oprawa medialna, największe pieniądze. Tak – to wszystko o nas, o Polsce. Do tego trzy rundy Speedway Grand Prix, a więc mistrzostw świata. Trzy największe medialnie rundy cyklu. W tym gigant, czyli Warszawa, Stadion Narodowy. Wypełniony po brzegi, w przeciwieństwie do tego, co od lat nawet w połowie nie udaje się Brytyjczykom na Principality Stadium w Cardiff. To my sprawiamy, że ta dyscyplina jeszcze funkcjonuje.

Nie podcinaj gałęzi, na której siedzisz

Światowa federacja co rusz podejmuje decyzje, które – tak się wydaje – mają uderzyć w Polskę. Kolejnym przykładem takiej decyzji było ogłoszenie dzikich kart do cyklu Speedway Grand Prix na kolejny sezon. Żadnej z czterech dzikich kart nie otrzymał Polak. Otrzymali je za to zawodnicy, którzy – umówmy się – nigdy nie powinni znaleźć się w cyklu SGP. Przynajmniej pod względem sportowym na to nie zasługują… Czy otrzymali je dlatego, żeby każdy kraj, który organizuje rundę, miał swojego zawodnika? Przez to w cyklu znaleźli się chociażby Kai Huckenbeck (nie startuje nawet w PGE Ekstralidze) oraz Jan Kvech (44. średnia w lidze).

Zarówno Niemiec, jak i Czech, katastrofalnie spisywali się w sezonie 2024. Nie wychodziło im dosłownie nic. Ale miejsce w SGP dostali, bo takie jest widzi mi się organizatora? W cyklu pojawi się też Andzejs Lebedevs (25. średnia w lidze), czy Jayson Doyle (34. średnia w lidze). Umówmy się – aktualnie cykl Speedway Grand Prix nie ma nic wspólnego z rywalizacją najlepszych rajderów na świecie. Mam wrażenie, że miejsca w nim są przyznawane według jakiegoś konkretnego klucza. Niekoniecznie związanego z tempem sportowym. A przy tym dyskryminuje się Polskę, która – jak już wspominałem – sprawia, że ten sport jest popularny i która jest światowym hegemonem w żużlu. Jeśli my mamy w cyklu SGP 2 przedstawicieli, a Australia 4, to tak naprawdę nie ma o czym gadać…

Polski Związek Motorowy stawia ultimatum

Oczywiście Polski Związek Motorowy nie ma zamiaru tak zostawić tej sytuacji. Media donoszą, że postawione zostało już ultimatum. Zamiast dzikiej karty na każdą oddzielną rundę, 16. miejsce w cyklu ma dostać Polak. Ta karta i tak nie spełnia już swojej roli, bo każdy organizator rundy SGP ma przynajmniej jednego przedstawiciela w stałym składzie cyklu. Jeśli federacja na takie rozwiązanie się nie zgodzi, Polacy nie zorganizują Grand Prix na Stadionie Narodowym. A więc największej i najbardziej dochodowej imprezy żużlowej świata. Największej wizytówki cyklu SGP.

Uważam, że to i tak bardzo łagodna próba rozwiązania patowej sytuacji. Jest przynajmniej kilka innych rozwiązań, które sprawią, że SGP i światowa federacja będą musiały bardzo mocno zmienić swoje priorytety i retorykę. To my mamy w swoich rękach wszystkie narzędzia i to światowa federacja powinna zabiegać o nasze względy, a nie odwrotnie. Ktoś tutaj chyba zapomniał, że to Polska jest domem żużla.

Wszystkie mecze w sobotę po południu

To bardzo proste rozwiązanie. Wystarczy, że mecze polskiej Ekstraligi będą rozgrywane w sobotę po południu. Automatycznie z cyklu SGP wylecą największe gwiazdy żużla. To w polskiej lidze są największe kontrakty i tutaj zawodnicy zarabiają na życie. Nie sądzę, aby ktokolwiek wybrał start w SGP zamiast startu w lidze. Automatycznie cykl mistrzostw świata straciłby niemal wszystkie argumenty. I to dosłownie. Przez konflikt terminów nie byłoby tam ani najlepszych zawodników, ani kibiców, a widzowie w telewizji i tak oglądaliby polską Ekstraligę. Takie są wnioski samych kibiców.

FIMSpeedway.com

Inne rozwiązanie? Limit jednego zawodnika z danego klubu na SGP. Jeśli nasz związek wprowadziłby taką dyrektywę, znaczenie SGP natychmiast by zmalało. Albo jeszcze dalej – zakaz startu w SGP dla zawodników, którzy chcą jeździć w Ekstralidze. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, co wybraliby zawodnicy… Idźmy dalej – brak polskich rund w kalendarzu SPG. Do Warszawy potencjalnie dołączyć mógłby i Wrocław i Gorzów Wielkopolski. Znów – to kolejne rozwiązanie, które zachwiałoby cyklem mistrzostw świata u podstawy. To wszystko bardzo łatwe rozwiązania. Rozwiązania regulaminowe. Ale przecież w całym zamieszaniu można pójść jeszcze dalej.

Żużel może dostać nowy cykl…

Możemy też zrobić własny cykl. I to byłoby rozwiązanie najbardziej bolesne dla światowej federacji. Co więcej, ona i tak nie miałaby żadnych argumentów, bo – jak już wcześniej wspominałem – to my trzymamy wszystkie asy w rękawie. Każdy zawodnik tak czy inaczej wybierze Polskę, bo to jest jego jedyna szansa na spokojne życie i rozwój z dużego kontraktu. Potencjalnie tracące na zainteresowaniu SGP, czy cykl zarządzany przez Polaków? Z najlepszymi zawodnikami, największym zainteresowaniem kibiców, największymi arenami i potężnym zainteresowaniem mediów. Wydaje się oczywiste, prawda?

W takim cyklu mogliby wystartować REALNIE najlepsi rajderzy świata. Chociażby na podstawie średnich punktowych z Ekstraligi. Spośród najlepszych sześciu zawodników Ekstraligi, czyli sześciu najlepszych żużlowców świata, tylko dwóch będziemy obserwować w przyszłym roku w cyklu Grand Prix. Zabraknie Artioma Łaguty, Leona Madsena, Janusza Kołodzieja i Emila Sajfutdinowa. Myślę, że z torami też nie byłoby problemu. Stadion Narodowy w Warszawie i Stadion Śląski w Chorzowie to dwie największe areny świata goszczące żużel. Do tego tory ligowe i pewny komplet kibiców podczas każdych zawodów. A w perspektywie czasu również rundy zagraniczne. Powtórzę się – to my mamy argumenty. Wydaje mi się, że to Polska będzie tutaj rozdawała karty – czy to z udziałem światowej federacji, czy bez niej.

Zdjęcie wyróżniające: FIMspeedway.com

Przeczytaj również