ORLEN FIM Speedway Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie to bez wątpienia największe święto żużla na globie. 50 tysięcy rozśpiewanych, znakomicie bawiących się kibiców z całego kraju, piwo, zapiekanki, kiełbaski i speedway w najlepszym wydaniu. Tego dnia stolica jest biało-czerwona i żyje żużlem. W okolicach 17:00 okolice Narodowego już pulsowały. O 19:00, w momencie startu zawodów, emocje eksplodowały.
Najlepiej fazę zasadniczą rozpoczęli Leon Madsen oraz Maciej Janowski, którzy po dwóch pierwszych seriach startów mieli na swoim koncie komplet 6 punktów. W późniejszej fazie zawodów do głosu dochodzić zaczął jednak Bartosz Zmarzlik, który fazę zasadniczą wygrał z dorobkiem 12 punktów. Polak był zdecydowanym faworytem do zwycięstwa na Stadionie Narodowym.
Z dorobkiem 10 punktów do półfinałów weszli Maciej Janowski, Max Fricke oraz Leon Madsen. Stawkę ośmiu półfinalistów uzupełniali Paweł Przedpełski, Fredrik Lindgren, Mikkel Michelsen i Tai Woffinden. Będąc szczerym, ścigania tego dnia raczej nie było. Zdarzały się biegi z mijankami na dystansie, natomiast ogólnie rzecz biorąc o pozycjach na mecie decydował już start – wyjście spod taśmy. Zawodnicy chętnie atakowali „po szerokiej”, po odsypanej nawierzchni i tam znajdowali świetną prędkość.
Żółte chodziło najlepiej…
Jeśli chodzi o pola, to wydaje się, że zdecydowanie najlepiej pracowało pole żółte, czyli czwarte – ostatnie pod bandą. W fazie zasadniczej zawodnicy startujący w żółtym kasku zdobyli aż 39 punktów, wobec 35 z pola czerwonego. Zdecydowanie gorzej było oczywiście z pól środkowych – 27 z niebieskiego i zaledwie 19 z białego. Przez ostatnie trzy serie startów w fazie zasadniczej pole żółte dało 1. lub 2. miejsce w 10 z 12 możliwych przypadków. Wyjątkami były starty w żółtym kasku najsłabszego tego dnia Andersa Thomsena oraz nie najlepiej spasowanego Roberta Lamberta.
Argumentów za polem żółtym było wiele… tym bardziej zdziwił mnie wybór Polaków. Zarówno Bartosz Zmarzlik jak i Maciej Janowski wybierali jako pierwsi pozycje startowe do swoich półfinałów… i obaj wybrali pole czerwone – pierwsze od krawężnika. Niestety, jak się później okazało, obaj nie awansowali do finału. Bartosz Zmarzlik przegrał start i starał się gonić Maxa Fricke (w żółtym kasku, który miał atomowy start).
W tej pogoni za Australijczykiem Polak popełnił błąd i mocno nim zarzuciło. Okazję wykorzystał Fredrik Lindgren, który wspólnie z Fricke’iem awansował do finału. W drugim półfinale Janowski również nie wystartował najlepiej z czerwonego pola. Do finału awansowali zawodnicy z pól wewnętrznych – Leon Madsen i Mikkel Michelsen. Janowskiemu i startującemu spod bandy Woffindenowi – kolegom ze Sparty Wrocław – pozostała już wyłącznie walka o trzecie miejsce.
Sensacyjny zwycięzca
Finał znów dał zwycięstwo z pola żółtego. Nieco niespodziewanie triumfatorem ORLEN FIM Speedway Grand Prix Polski został Australijczyk Max Fricke. Podium uzupełnili Madsen i Lindgren. Do mety nie dojechał Michelsen, który w pierwszej odsłonie biegu zaliczył bardzo groźnie wyglądający wypadek. Według kibiców za ten wypadek odpowiadał Madsen i to on według nich powinien zostać wykluczony z powtórki biegu. No cóż – ostatecznie Madsen pojechał i zajął drugie miejsce, a Michelsen został wykluczony.
W klasyfikacji przechodniej mistrzostw świata liderem w dalszym ciągu jest Bartosz Zmarzlik z 32 punktami. Po 30 oczek mają Leon Madsen i Mikkel Michelsen, a Maciej Janowski ma punktów 29. Trzecia runda sezonu odbędzie się 28 maja w Pradze.