Podczas testów F1 w Bahrajnie jakieś siedemset razy powtórzona została zasada o tym, że nie bierzemy pod uwagę czasów. Nie wolno tego robić. Nie wolno porównywać czasów okrążeń, bo nikt podczas przedsezonowych testów nie skupia się na wynikach. Każdy zespół i każdy zawodnik ma zupełnie inny plan na swoją sesję. Testowane są różnego rodzaju ustawienia – czasami nawet te ekstremalne i teoretycznie niemożliwe do zaistnienia. Nie wolno porównywać czasów na testach…
Ale my te czasy sobie porównamy. OK – nie dosłownie. Nie mam zamiaru odwijać tutaj całej stawki i porównywać tego, jak wypadł Logan Sargeant na tle Kevina Magnussena, Felipe Drugovicha , czy Alexa Albona. Ale trzeba zwrócić na coś uwagę. Po trzech dniach jazdy najlepszy czas widniał przy nazwisku Sergio Pereza. Meksykanin wykręcił ten czas na oponach C4, czyli nawet nie tych najbardziej miękkich. Ci, którzy byli za nim, czyli Lewis Hamilton i Valtteri Bottas, wykręcili swoje czasy na najbardziej miękkiej mieszance, oznaczonej kodem C5.
Perez ustanowił najlepszy czas testów na poziomie 1:30,305. W ubiegłym roku podczas Grand Prix Bahrajnu najlepszym czasem uzyskanym w kwalifikacjach było 1:30,558. Takim wynikiem popisał się wtedy Charles Leclerc, który zgarnął pole position do pierwszego wyścigu sezonu. I to może nam sugerować raz – że tegoroczne samochody są szybsze od tych ubiegłorocznych i dwa – że Red Bull nadal będzie piekielnie szybki. Koniec końców, zanim za daleko się zagalopujemy, dodajmy po raz kolejny – to tylko testy.
Rewolucja w F1?
O wiele bardziej istotne od czasów okrążeń było to, jak bolidy się prowadziły i jakie robiły przebiegi. I tutaj Red Bull też był absolutnie znakomity. Już pierwszego dnia testów Max Verstappen przejechał aż 157 okrążeń. To nadzwyczajny wynik. Wszyscy eksperci podkreślali, że bolid Red Bulla prowadzi się kapitalnie. Tak naprawdę nie było się do czego przyczepić. Powstał nawet taki ranking po testach, w którym eksperci oraz portale opiniotwórcze postarali się ustawić ekipy pod względem mocy od 1. do 10. miejsca. Każdy postawił Red Bulla na pierwszym miejscu, jednoznacznie dając do zrozumienia, kto jest w tym sezonie faworytem do mistrzostwa. Według niektórych ich realna przewaga nad kolejnym zespołem ma wynosić aktualnie ok. 0,2 s na okrążeniu.
Max Verstappen stracił całą swoją przewagę? W Formule 1 powraca dominacja Lewisa Hamiltona?
I tak samo jak wszyscy eksperci i portale opiniotwórcze typowali na najsilniejszą ekipę Red Bulla, tak wszyscy ustawili tuż za nimi Ferrari. Oni podczas testów wykonali nawet więcej okrążeń, niż Red Bull. Charles Leclerc i Carlos Sainz byli najszybszymi na mieszance C4 z wyłączeniem Sergio Pereza. Ferrari znów będzie bardzo mocne. Miejmy nadzieję, że tym razem stratedzy ekipy z Maranello niczego nie zepsują i tych dwóch młodych, bardzo szybkich kierowców będzie miało okazję do walki z „bykami”.
Kto za Red Bullem i Ferrari? I tutaj eksperci już nie byli jednogłośni. Większość z nich postawiła, że to Aston Martin będzie trzecią siłą F1 kosztem Mercedesa. Czy to możliwe? Ciężko wyrokować po samych testach, ale skądś przecież takie przekonanie musiało się wziąć. Ludzie żyjący Formułą 1 uważają, że Aston jest już przed Mercedesem i muszą mieć jakieś powody do wygłaszania takich opinii. Pytanie tylko brzmi, czy Aston Martin i Mercedes to mają być ekipy do podgryzania Red Bulla i Ferrari… czy tylko początek ‘best of the rest’, daleko za czołową dwójką?