Producenci samochodów są w kropce. Spadek dochodów i zwolnienia. Skutki będą odczuwalne długo

Koronawirus zniszczył mnóstwo firm. Na bardzo poważne problemy narażeni są m.in. producenci samochodów. Wielu z nich już musiało pozamykać fabryki i zwolnić ludzi, a wkrótce może się okazać, że to był dopiero początek.

Producenci samochodów są w kropce. Spadek dochodów i zwolnienia. Skutki będą odczuwalne długo
Podaj dalej

Pandemia koronawirusa jest z nami od długiego czasu. W Chinach pojawiła się około listopada ubiegłego roku. Wtedy w Europie jeszcze nikt się tematem nie interesował i nie brał go na poważnie. Już w styczniu pierwsze zarażenia wirusem obserwowaliśmy w Stanach Zjednoczonych oraz Europie.

Na początku roku Chiny pozostawały w zamknięciu i odcięciu od świata. Zamykano wtedy osiedla, a nawet całe miasta. W Europie tak poważne skutki zaczęliśmy odczuwać pod koniec lutego. Najmocniej cierpiały wtedy Włochy, m.in. rejon Lombardii. W marcu wirus dotarł do Polski, resztę historii już znamy.

Szkoda została wyrządzona

Można polemizować z tym, czy wirus rzeczywiście jest tak groźny, jak przedstawiają to media i przedstawiciele rządów na całym świecie. Nie to jest jednak najważniejsze. Ze względu na zamykanie zakładów pracy, kwarantannę i zakaz praktycznie wszystkiego, światowej gospodarce – umyślnie, czy nie – strzelono w stopę. Szkoda została już wyrządzona i jej skutki będziemy odczuwali przez długi czas.

W trakcie zamknięcia cierpiało wiele gałęzi gospodarki. Najłatwiej wymienić chociażby turystykę. Ale mocno dostało się też branży motoryzacyjnej. Zamknięcie fabryk było tylko pierwszym krokiem w tym potężnym kryzysie. Już wtedy kolejne koncerny musiały się czołgać na kolanach, aby w ogóle przetrwać to pierwsze tąpnięcie. Przemysł został chwilowo uratowany. Ranę zaszyto, naklejono plaster. Ale okres rehabilitacji i powrót do pełnej sprawności potrwa jeszcze bardzo długo.

Producenci mają problem. Dlaczego fabryki są zamknięte?

Przecież nie będzie tak, że kolejne fabryki wznowiły pracę i nagle ludzie przyjdą do salonu i będą kupowali auta. Mogłoby się przecież wydawać, że skoro wszystko wróciły do normy, to już np. czerwiec 2020 zakończy się z podobnym wynikiem sprzedażowym, co analogiczny miesiąc w 2019 roku. Ale nie ma na to najmniejszych szans i nie zależy to już od przemysłu motoryzacyjnego. Koronawirus zbyt mocno wpłynął na społeczeństwo, narobił zbyt wielkich szkód.

Nawiązywały do tego niedawno władze fabryki Fiata w Tychach. Osoby decyzyjne z każdym tygodniem przekładają wznowienie produkcji. Można by zapytać dlaczego, skoro wdrożone są tam wszelkie procedury bezpieczeństwa i fabryka nawet dzisiaj mogłaby zacząć pracę. Sprawa jest bardzo prosta i w komunikacie tyskiego Fiata nawiązano do fabryki Volkswagena w Poznaniu. Co z tego, że tam szybko wznowiono produkcję, skoro błyskawicznie trzeba było ją ograniczyć. Dlaczego?

Kto myśli o nowym aucie?

Bo nikt obecnie nie myśli o kupowaniu nowych samochodów. Po co tworzyć podaż, skoro nie ma popytu? Skoro ludzie nie są zainteresowani kupnem nowych aut, to nie ma sensu, aby je produkować. A nawet jeśli chcemy kontynuować produkcję, to przecież nie można tego robić na pełnych obrotach, tak jakby nic się nie stało. To niestety tak nie działa.

Tysiące osób straciły pracę z powodu pandemii w samej Polsce. Jeśli popatrzeć na rynek europejski, czy też globalnie, pewnie są to setki tysięcy, jeżeli nie miliony osób. W tych setkach były na pewno osoby, które miały zamiar zakupić sobie nowy samochód. Ale koronawirus wszystko zmienił. Ci którzy stracili pracę zamiast rozglądać się za nowymi autami zaczęli liczyć każdy grosz, a pozostali wciąż żyją w strachu, bo pandemia się przecież nie skończyła. Wiele firm stoi na skraju bankructwa, na niebo wciąż nie powróciły np. samoloty wielu linii lotniczych. Wiele jest branży, które wciąż są zamrożone, a ich pracownicy zagrożeni.

Druga fala

A co najgorsze, nie mamy żadnej pewności, że podobne tąpnięcie nie nastąpi na jesień. Wszyscy mówią cały czas o drugiej fali zachorowań. A kiedy już nadejdzie druga fala, co wtedy? Czy po raz kolejny wszystko zostanie zamknięte? A nawet jeśli nie wszystko, to co zostanie? Jeśli nie będzie całkowitego lockdownu, to przecież kolejne rządy mogą sobie pozamykać parki rozrywki, baseny, salony tatuażu, fryzjerów itd. Krechą znów mogą zostać przekreślone biznesy, na które przedsiębiorcy pracowali przez całe życie, tylko dlatego, że ktoś sobie uzna, że ich usługi nie są nikomu potrzebne do życia.

A jaki to ma związek z motoryzacją? A no taki, że nawet jeśli fabryki teoretycznie będą miały pełną zdolność produkcyjną, to co z tego? Nawet jeśli żaden pracownik żadnej fabryki nie będzie zarażony, to oni i tak mogą liczyć się z trudnościami. Bo kiedy kolejne setki tysięcy osób w ujęciu globalnym stracą swoją pracę, to nadal nikt przecież nie będzie myślał o kupnie nowego samochodu. A jeśli znajdą się takie osoby, to na pewno nie będzie ich tyle, co w analogicznym okresie rok, czy dwa lata temu.

Co mają zrobić producenci?

Producenci samochodów stoją zatem przed bardzo trudnym zadaniem. Jak to zrobić, aby utrzymać kadrę przy widmie okresu, w którym zaledwie procent potencjalnych nabywców zostanie przy swoich planach i nadal będzie chciał kupić nowy samochód? To nie będzie łatwe. Ba, powiedzmy wprost – to będzie cholernie trudne zadanie. Zresztą nie tylko branża motoryzacyjna stoi przed wyzwaniem i zadaje sobie pytanie – jak to zrobić, żeby wrócić do tego, co było?

Oczywiście kolejni producenci mogą lobbować o specjalne programy pomocnicze. Tak stanie się np. w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi przygotowują pakiet dopłat do zakupu nowego samochodu. Podobna akcja zakończyła się wielkim sukcesem podczas kryzysu ekonomicznego w 2008 roku. Dopłaty oznaczają pobudzenie rynku. Części osób nagle zacznie się wydawać, że to wciąż się opłaca. I ludzie będą w stanie kupić nowe auta, producenci będą mogli znów produkować. I wilk syty i owca cała.

Natomiast nie oszukujmy się. O ile Niemcy to potężny kraj, w którym gospodarka mocno opiera się na przemyśle motoryzacyjnym, tak w przypadku innych krajów żadnych dopłat nie będzie. Co zrobić w takiej sytuacji? To pytanie pewnie zadawane jest teraz we wszystkich koncernach samochodowych na całym świecie.

Przeczytaj również