Dudek, Bewley, Zmarzlik… i Lindgren, czyli historia Grand Prix Szwecji
Kibice zgromadzeni na Skrotfrag Arena sobotniego wieczora z całą pewnością mogli być zadowoleni z poziomu zawodów. Rozgrywane pośrodku szwedzkich lasów w Malilli Grand Prix Szwecji można uznać zdecydowanie za jedną z najciekawszych rund tegorocznego sezonu indywidualnych mistrzostw świata na żużlu. W kraju Alfreda Nobla, Volvo, Ikei, śledzi, ABBY i Dzieci z Bullerbyn przez jeden dzień królował speedway. Speedway na absolutnie – a jakże by inaczej w kraju monarchii – królewskim poziomie.
Faworytów do zwycięstwa na Skrotfrag Arena było tak naprawdę dwóch. Bartosz Zmarzlik, który wygrywał trzy ostatnie edycje Grand Prix Szwecji w Malilli oraz Fredrik Lindgren, Szwed, faworyt miejscowej publiczności. Obaj panowie rozpoczęli imprezę w zgoła odmiennych nastrojach. O ile „Fast Freddie” wygrał swój pierwszy bieg, tak Zmarzlik… został wykluczony. Wykluczony w dosyć kontrowersyjnych okolicznościach. Dość powiedzieć, że chwilę później w bliźniaczej sytuacji werdykt sędziego był zupełnie odwrotny.
W pierwszej sytuacji Bartosz Zmarzlik został zamknięty przez Jacka Holdera. Polak był spychany na bandę, doszło do kontaktu i reprezentant ORLEN Team upadł, gdyż nie było już miejsca do kontynuowania jazdy. Chwilę później mieliśmy bliźniaczą sytuację. Fredrik Lindgren wszedł w łuk agresywnie, przez co „przestawił” Andersa Thomsena, a Duńczyk następnie zepchnął w bandę Jacoba Thorssella. O ile wcześniej wykluczony został ten, który upadł, czyli Zmarzlik… tak w tym przypadku wykluczony został Thomsen, który do upadku doprowadził. Według mnie nie ma tutaj konsekwencji w działaniach arbitra głównego zawodów. Ale… mniejsza z tym.
Szaleńcza pogoń
Oczywiście Zmarzlik nie miał zamiaru się poddawać. W kolejnych czterech biegach przywiózł 11 z 12 możliwych punktów i oczywiście zameldował się półfinałach. Przeszedł przez fazę zasadniczą zawodów po raz 42 z rzędu. Dzięki bardzo równej i konsekwentnej jeździe do półfinałów awansował też Patryk Dudek, dla którego była to najlepsza runda SGP w tym sezonie. Niestety, jeden wielki marazm zaprezentował Maciej Janowski. Zawodnik Sparty Wrocław w pierwszych trzech biegach za każdym razem dojeżdżał do mety jako ostatni. Łącznie zebrał dwa punkty i zajął przedostatnie miejsce w Malilli.
Najlepszymi rajderami w fazie zasadniczej byli bez wątpienia Martin Vaculik oraz Fredrik Lindgren. Obaj panowie zebrali po 13 punktów. Następnie nadeszła pora na wybór pól startowych. O ile w pierwszych biegach pole czerwone było najgorsze, a chodziły pola zewnętrzne… tak z biegiem zawodów ta sytuacja się zmieniała. W ostatniej serii fazy zasadniczej z pól A, B i C zdobyto po równo – 8 punktów. Z kolei z pola D… nie zdobyto ani jednego. Wybór na pewno nie należał do najłatwiejszych.
Polak znów na podium…
W przypadku obu półfinałów zarówno Vaculik, jak i Lindgren, wybierali pola B i jechali w kasku niebieskim. Kolejni zawodnicy wybierali pole czerwone… i dla obu okazało się to zgubne. Zarówno Max Fricke, który wystartował w kasku czerwonym w pierwszym półfinale, jak i Bartosz Zmarzlik, który założył na głowę kask czerwony w drugim półfinale, odpadli z imprezy na tym etapie. Potwierdzając jednocześnie, że pole A nie jest jednak zdecydowanie tym najlepszym w szwedzkiej Malilli.
Stawkę finalistów skompletowali Vaculik, Lindgren, Dudek oraz… Dan Bewley. Brytyjczyk cudem wepchnął się do półfinałów z potem udało mu się awansować dalej. Mamy tutaj stosunkowo ciekawą sytuację. Były w tym sezonie takie rundy, w których Bewley prezentował się kapitalnie w fazie zasadniczej. Za każdym razem podkreślaliśmy, że jest murowanym faworytem do finału… a on za każdym razem odpadał w półfinale. Tym razem w fazie zasadniczej Bewley jechał przeciętnie i ledwo dostał się do półfinału… ale go przeszedł.
W pierwszej odsłonie finału po pewne zwycięstwo jechał Vaculik. Słowak miał zdecydowaną przewagę nad rywalami, natomiast wtedy jakiś zupełnie chory pomysł przyszedł do głowy Lindgrenowi. Zrozumiałym jest, że każdy chce wygrać u siebie w kraju, przed własną publicznością. Natomiast Szwed przypuścił jakąś kompletnie abstrakcyjną próbę ataku i władował się z ogromną prędkością prosto w Słowaka. Decyzja sędziego mogła być wyłącznie jedna. Lindgren wykluczony z powtórki finału. Dobrze, że nikomu nic się tutaj nie stało, bo wypadek wyglądał dramatycznie. A „Fast Freddie” z całą pewnością musi sobie przemyśleć kilka spraw…
Speedway jest niesprawiedliwy. Nie od dzisiaj zresztą…
W powtórce finału oczywiście Vaculik już nie wygrał. Tym razem objechał go… Bewley. Ten sam Bewley, który ledwo dostał się do półfinałów. Brytyjczyk po raz trzeci znalazł się w finale rundy SGP i po raz trzeci wygrał. Poprzednio udało mu się osiągnąć taki sukces w Cardiff oraz we Wrocławiu. Tak więc Bewley wygrał, Vaculik przyjechał na drugim miejscu, a trzeci był… Patryk Dudek, który pod nieobecność Lindgrena miał pewne miejsce na podium jeszcze przed startem biegu.
Zawody w Szwecji były naprawdę ciekawe. Dla polskich kibiców najważniejsze – oprócz podium Dudka – jest oczywiście to, że Bartosz Zmarzlik utrzymał pewne prowadzenie w mistrzostwach świata. Aktualnie jego przewaga nad drugim Lindgrenem wynosi 20 punktów. Trzeci Jack Holder traci już 23 punkty, a czwarty Vaculik 33 oczka. Patryk Dudek awansował na 11. pozycję w cyklu. Maciej Janowski jest na miejscu 13.