Vaculik kandydatem do medalu?
Martin Vaculik w ubiegłorocznym sezonie Grand Prix zajął dopiero 9. miejsce. OK – jasne – jest to pozycja bardzo daleka od podium. Z drugiej strony, tylko Bartek Zmarzlik wygrał więcej rund Grand Prix od Martina – bo trzy. Vaculik wygrał dwukrotnie – w Pradze i w Toruniu. Do tego dołożył też podium w Gorzowie.
– Sezon 2022 był dla mnie bardzo udany. Wygrałem dwie rundy Grand Prix i byłem na podium w Gorzowie. Nie potrafię do końca odpowiedzieć na pytanie, co zmieniło się w porównaniu z 2021 rokiem. Miałem też gorsze starty i na pewno muszę nad tym popracować. Z każdym krokiem staję się lepszym zawodnikiem. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wyeliminować wszystkie błędy i będzie jeszcze lepiej. Moim celem jest to, żeby być jeszcze lepszym. Chcę pokazać mój najlepszy żużel. Jestem zadowolony z mojego sprzętu i zespołu. Mam wszystko, czego potrzebuję. Teraz wystarczy się ścigać i cieszyć się żużlem – mówił mi Martin Vaculik.
No właśnie… bo były triumfy, ale były też wyniki bardzo słabe. – Chciałbym powalczyć o medal, to jest na pewno moje marzenie. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało – twierdzi Słowak urodzony w Zarnavicy. Wystarczy tylko odrobina regularności i utrzymanie dobrej formy przez dłuższy czas. Jasne – łatwo powiedzieć. Natomiast Vaculik dobrze rozpoczął sezon 2023, zajmując 2. miejsce w IMME im. Zenona Plecha. Tam ustąpił wyłącznie Bartoszowi Zmarzlikowi.
Walka o najwyższe cele możliwa?
Innym kandydatem do medalu jest z całą pewnością Fredrik Lindgren. Urodzony w 1985 roku w Orebro Szwed debiutował w Grand Prix w 2004 roku. Mowa tu o czasach, kiedy w SGP jeździli jeszcze tacy zawodnicy, jak Jason Crump, Tony Rickardsson, czy Leigh Adams. Natomiast dopiero ostatnie lata to regularna walka Lindgrena o medale. Przynajmniej jeśli chodzi o zmagania indywidualne. W ubiegłym roku Szwedowi zabrakło do brązu zaledwie 3 punktów. Niestety, czegoś zabrakło. Czego?
– Tak naprawdę nie wiem, co trzeba zmienić. Gdybym to wiedział, już dawno wprowadziłbym zmiany i być może byłbym mistrzem świata. Muszę pracować z moim sprzętem, z zespołem. Chcę pokazać mój najlepszy żużel i zobaczymy, gdzie mnie to doprowadzi – powiedział mi Fredrik. – Wciąż czuję motylki w brzuchu, wciąż chcę startować na najwyższym poziomie. Czuję się tak, jak wtedy, tuż przed moim pierwszym startem w Grand Prix – zaznaczył Lindgren.
Na przeciwległym biegunie…
W zupełnie innym miejscu swojej kariery jest Kim Nilsson – jedyny debiutant w tegorocznej Grand Prix. Oczywiście Kim wcześniej gościnnie pojawiał się w szwedzkich rundach SGP, natomiast niczego specjalnego wtedy nie pokazał. W Grand Prix pojawi się dlatego, że wygrał turniej GP Challenge w Glasgow w ubiegłym roku.
– To będzie ciekawy sezon. Nie chciałem zmieniać zbyt wiele, ale oczywiście starty w Grand Prix wymuszają takie zmiany. Jestem podekscytowany. Cel jest taki, aby wykonać jak największy progres i dobrze się przy tym bawić. W tym roku powiększyłem mój zespół. Będą przy mnie osoby, które przejmą trochę moich obowiązków. Będę mógł skupić się bardziej na samym ściganiu. To na pewno jest potrzebne w takim sezonie – powiedział mi Kim.
– Nie, nie czuję presji. Chcę pokazać na co mnie stać, chcę udowodnić swoją wartość. Oczywiście przy tym nie wolno zapominać o dobrej zabawie. Chcę mieć z tego przyjemność. Mam trochę doświadczenia na torach jednodniowych i wiem, czego się po nich spodziewać. Z całą pewnością czekam na Warszawę i Cardiff, bo to niesamowite imprezy, na których pojawia się mnóstwo kibiców. Oczywiście czekam też na moje domowe Grand Prix w Malilli, to będą dla mnie trzy najważniejsze imprezy w tym roku – podsumował młody Szwed. Jak poradzi sobie w tym sezonie jedyny debiutant?