Jak wygląda niebo? Zapnijcie pasy, nikt wam tyle nie da, ile my wam obiecamy! [FELIETON]

Niebo – dla jednych, za Wikipedią – część atmosfery oraz przestrzeni kosmicznej widzianej z powierzchni dowolnego obiektu astronomicznego. Dla drugich to raj, mityczna kraina, lub jedna z krain stanowiących zaświaty. A czym niebo jest dla nas, kibiców motorsportu i fanów motoryzacji?

Jak wygląda niebo? Zapnijcie pasy, nikt wam tyle nie da, ile my wam obiecamy! [FELIETON]
Podaj dalej

Czym jest niebo – to które widzimy – nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Dzisiaj chciałbym zająć się jednak innym niebem – tym, które opiera się o wierzenia i religię. Tym, które jest synonimem raju. A ile religii, tyle różnych wymiarów rzeczonego raju.

Czym jest niebo?

W kościele katolickim do nieba idą dobre osoby. Jeśli jesteś nawrócony, jeśli mocno wierzysz, idziesz do nieba. Tam pozostajesz na wieki i według wierzeń spotykasz się z tymi, których utraciłeś za życia. W buddyzmie sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Niebios jest aż 26. Chociaż w tym przypadku niebo nie jest finiszem podróży, a zaledwie przystankiem w Sansarze – czyli wędrówce. Niebo jest przystankiem pomiędzy życiem i odrodzeniem, reinkarnacją. Na końcu podróży w tym przypadku jest Nirwana, czyli uwolnienie od cyklu narodzin i śmierci.

Niebo Muzułmanów to Dżanna, w tłumaczeniu ogród/raj. Dostanie się tam jest nagrodą. W raju dostajemy domy z pereł, żyjemy pośród drzew o pniach ze słota… czekają też na nas innego rodzaju pociechy i rozkosze. Dawni Słowianie wierzyli, że jest to kraina w koronie kosmicznego drzewa. To raj, z którego przychodziła wiosna i z którego dusze wylatywały za pośrednictwem bocianów, lelków i kruków, a następnie trafiały do łona kobiety. Wśród ludów nordyckich obecna była Walhalla. Tam trafiali odważni, polegli w bitwie wojownicy. W Walhalli codziennie toczyli walki na chwałę Odyna, a po ich zakończeniu wspólnie z Bogami ucztowali.

Niebo inne, niż wszystkie

Każda religia, każde wierzenie ma inne wyobrażenie raju, nieba. A jak ten raj wyglądałby dla kogoś, w życiu kogo króluje pasja do motoryzacji? Gdyby samochody były religią, a wyścigi całym życiem (nie, nie, wcale nie zmierzamy tu do Włochów i ich niebywałej miłości do Ferrari 🙂 ), jak wyglądałoby tu niebo? Gdzie trafiają fani rajdów, wyścigów i mruczenia wydechów?

Podstawą motoryzacyjnego raju byłyby… drogi. One połączyłyby trzy niebiosa. Jakie? O tym trochę później. Drogi byłyby piękne, 10-pasmowe autostrady prowadzące do kolejnych części raju. Przy każdej autostradzie stałyby niebiańskie MOP-y. One oferowałyby darmowe paliwo najlepszej jakości. Pomimo, że w niebie, to absolutnie nie „chrzczone”. Dodatkowo przy każdym MOP-ie byłaby restauracja z darmowym jedzeniem. Obsługiwana przez anioły w kombinezonach Sparco serwowałaby wszystko, czego dusza zapragnie, każde danie istniejące na świecie. Oprócz stacji paliw i restauracji, stałyby wysokie na 250 pięter luksusowe hotele, w których za windę robiłaby jeżdżąca pionowo w górę i w dół Tesla Model Heaven. Oczywiście zamiast tradycyjnego klucza do pokoju anioł w kasku Stilo wręczałby klucz udarowy. Wejście do pokoju otwierałoby się dopiero po wykręceniu pięciu śrub.

Niebo Daily

Każdy członek motoryzacyjnego nieba otrzymywałby wybór. U bram stałby anioł-opiekun, Carl Benz, który uważnie by notował. Na wejściu moglibyśmy wybrać jeden dowolny samochód. Od Fiata 126p, do Maybacha. Każdy niebiański samochód miałby istotne cechy. Bak o pojemności 1000 litrów, ale wielkości mandarynki, klimatyzację, która sama rozpoznaje nasz humor i temperaturę ciała, po czym sama dostosowuje nawiew, części, które nigdy się nie psują, zbiorniki z płynami, które nigdy się nie kończą i fotele, które same się regulują i dopasowują do kształtu naszego ciała. W razie potrzeby każdy mógłby wymienić samochód na inny co siedem niebiańskich dni. Wtedy jedynie trzeba byłoby zgłosić taką potrzebę kolejnemu aniołowi-opiekunowi, Ferdynandowi Porsche.

„Uzbrojeni” w samochód udalibyśmy się w drogę. Każdy w dowolnej chwili mógłby wybrać spośród trzech niebios. Największym byłoby to podstawowe, regularne, nazwane Daily. Tam czas spędzałaby większość osób, które dostały się do tego wyjątkowego nieba. Aniołami-opiekunami nieba Daily byliby Henry Ford, Wilhelm Maybach oraz Andre Citroen. Co byśmy tam znaleźli? Niebywałe górskie trasy utworzone na podobieństwo dróg japońskich, kręte hiszpańskie asfalty, niemieckie autostrady, drogi pomiędzy wioskami we Francji i wszystko inne, o czym moglibyśmy tylko pomyśleć. W Daily toczyłoby się życie – tam wszyscy by mieszkali w domach, które na parterze mają garaż wyposażony w każde istniejące narzędzie, a na piętrze część mieszkalną, ze stolikiem zrobionym z felg, krzesłami z oparciem niczym w fotelach kubełkowych, czy łóżkami, w których podstawa pod materac byłaby wykonana z zawieszenia samochodu WRC.

Niebo Racing

Wieczorami i po nocach wszyscy mogliby pracować w swoich garażach nad samochodami. A po co? Przecież nigdy się nie psują? No nie, ale czym byłoby rajskie życie bez możliwości tuningu? A przede wszystkim bez pracy nad samochodami z dwóch pozostałych niebios. Kolejne z nich, obok Daily, to Racing. To świat – jak sama nazwa wskazuje – wyścigowy, którego aniołami-opiekunami byliby Niki Lauda, James Hunt oraz Carroll Shelby. W Racing umieszczony zostałby każdy tor wyścigowy świata, z boksami mogącymi pomieścić jednocześnie 1500 samochodów. Tory wyścigowe, kartingowe, driftowe, rallycrossowe itd. Od Autodromu Słomczyn i Toru Poznań, przez Lausitzring, aż po Monzę, Spa i Nordschleife.

Odpowiedzialnym za samochody w niebie Racing byłby Charlie Whiting. On i jego pomocnicy zbieraliby zamówienia na auta. Każdy – w zależności od upodobań – mógłby się ścigać wszystkim, co ma cztery koła i stało kiedyś na torze. Od Mini Coopera, przez samochody turystyczne z WTCR, maszyny z DTM, dawne potwory z Le Mans czy bolidy niższych kategorii, aż po bolidy Formuły 1 – zarówno te z przeszłości, na czele z Williamsem FW14, McLarenem MP4/4 i Lotusem 72, jak i te bardziej nowoczesne, żeby wymienić choćby Mercedesa, Ferrari i Red Bulla. W niebie Racing każdego dnia, na każdym torze odbywałyby się wyścigi. O godzinie 11:00 pierwszy trening, o 13:00 drugi, o 15:00 kwalifikacje, o 18:00 wyścig. Po zakończeniu ceremonii podium nad niebem Racing zapadałby zmrok.

Niebo Rally

Ostatnim z niebios byłoby Rally. A tu co? A tutaj każdy odcinek specjalny, który kiedykolwiek został rozegrany. Trasy Rajdu Monte Carlo, Finlandii, Walii, ale też te z Barumki, Rajdu Rzymu, przez Rajd Polski, Wisły, czy Świdnicki, aż po oesy w dalekich Stanach Zjednoczonych, Australii, Nowej Zelandii, a nawet Afryce. Tu aniołami-opiekunami byliby Colin McRae, Bjorn Waldegard oraz Janusz Kulig. Oni dbaliby o porządek na trasach i udzielali niezbędnych rad wszystkim zainteresowanym. Tym razem odpowiedzialnym za samochody aniołem byłby Henri Toivonen.

Każda rajdowa lokalizacja miałaby swój garaż z wszystkimi możliwymi samochodami rajdowymi. Volkswagen Polo R WRC, Peugeot 206 WRC, Subaru Impreza 555, Audi Quattro, Ford Escort RS Cosworth, Alpine-Renault ale też Lancery, auta S2000, S1600, ośki, KitCary, po Hondy Civic, Maluchy i Citroeny Saxo. Każdego dnia w każdej lokalizacji nieba Rally odbywałyby się 10-oesowe imprezy, a zawodnicy każdego dnia o poranku mieliby wybór, w jakich warunkach atmosferycznych chcą startować – czy to w deszczu, śniegu, czy słoneczku.

Rajskie życie

A co najważniejsze – to raj, w którym nie istnieje śmierć. Do wypadku w niebie Daily dojść by nie mogło. Nawet w przypadku najtrudniejszej sytuacji aniołowie-opiekunowie sprawiliby, że nikomu nic by się nie stało, a na samochodach nie byłoby nawet ryski. W Racing i Rally wypadki by były, bo to nieodłączna część sportu. Natomiast nie występowałyby obrażenia, a w samochodach po zmierzchu znikałyby wszelkie uszkodzenia.

Przyznajcie się, też się rozmarzyliście, prawda? Czasem warto puścić wodzę wyobraźni, przecież tego nikt nam nie zabroni…

Przeczytaj również