Nowy mistrz Polski? Co z formatem ligi?
Aktualny format Speedway Ekstraligi… no cóż – nie należy do najbardziej udanych. Najlepsza żużlowa liga świata nie jest zbyt czytelna. Dzieją się w niej rzeczy, które niektórym osobom trudno jest wytłumaczyć. Dlaczego to, a dlaczego tamto? Dlaczego pierwsza, druga i trzecia drużyna fazy zasadniczej może nie mieć w ogóle możliwości na walkę o tytuł… a taką możliwość ma mieć szósta drużyna? Szósta… czyli trzecia od końca. To są pytania, które często pojawiają się w mojej głowie. I nie ma na nie logicznej, sensownej odpowiedzi.
Mnie osobiście bardzo podobał się poprzedni format Speedway Ekstraligi. Osiem drużyn rywalizowało ze sobą od początku sezonu w fazie zasadniczej. Wszystko na zasadzie „każdy z każdym”, mecz domowy i rewanż. To sprawiało, że każda z drużyn odjechała 14 meczów, tworząc automatycznie tabelę fazy zasadniczej. I to w gruncie rzeczy się nie zmieniło. Nadal jest tak samo. Niektórzy uważają, że w tym momencie powinien zakończyć się sezon. Tabela obrazuje to, kto był najsilniejszy na przestrzeni całego sezonu. Liga to liga, tak?
Natomiast poprzedni regulamin stanowił tak, że cztery najlepsze ekipy awansowały później do play-off. Te cztery ekipy rozegrały między sobą półfinały a następnie finał. Więc trzeba było się postarać i w lidze – żeby się załapać do czwórki i później. I jeszcze to byłbym w stanie zaakceptować. Bez większego problemu – jak już stwierdziłem, podobał mi się ten format. Owszem – mistrzem Polski mógł być nie ten, kto był najmocniejszy na przestrzeni całej ligi, a ten, kto miał dobry ostatni miesiąc. Mistrzem mógł zostać ten, który przegrywał mecze w sezonie zasadniczym i skończył go na czwartym miejscu. Ale olej – jak pisałem – akceptowałem to. Natomiast nowy format…
Potrzeba zmian? Żużel nie jest już przejrzysty?
Aktualnie nadal mamy osiem ekip w fazie zasadniczej. Z czego… aż sześć awansuje do play-off. W taki oto sposób do play-off awansowała Unia Leszno, która przegrała 9 z 14 meczów i zdobyła 11 na 35 możliwych punktów, kończąc sezon z bilansem małych punktów na poziomie -98. Więc po – jakkolwiek by na to nie patrzeć – fatalnym sezonie zasadniczym, ekipa z Leszna wciąż miała szansę na tytuł. Miała, bo już nie ma. W drugiej fazie sezonu powstają trzy pary.
Tak oto Sparta Wrocław pojechała mecz u siebie i rewanż z Unią Leszno, Włókniarz Częstochowa ze Stalą Gorzów a Motor Lublin z Apatorem Toruń. W każdym z trzech przypadków skończyło się tak samo – oba spotkania wygrali w tych parach kolejno Sparta, Włókniarz i Motor. Co teraz? I nawet pomimo faktu, że Apator Toruń dostał się do play-off z 5. miejsca, nawet pomimo faktu, że przegrał oba mecze z Motorem Lublin… I tak wciąż ma szansę na tytuł mistrza Polski. Jakim cudem?
A no takim cudem, że spośród tych trzech przegranych ekip, Apator przegrał najmniej boleśnie. Najmniejszą różnicą punktów. Tak, z tych meczów między szóstką też stworzono osobną tabelę. I z walki o mistrzostwo wypadła Stal Gorzów, która w sezonie zasadniczym zajęła 3. miejsce, a dalej przechodzi Apator, który zajął 5. miejsce. Apator, którego w poprzednim formacie nawet nie byłoby w play-off. Więc znowu… z kolejnej tabeli wyłoniono nam kolejne pary. Tym razem już półfinałowe.
I co dalej?
W tych półfinałach Włókniarz Częstochowa zmierzy się z Motorem Lublin a Sparta Wrocław z Apatorem Toruń. Wśród tych zespołów jest mistrz Polski. „Stary”, jeśli będzie to Motor i „nowy”, jeśli będzie to którakolwiek z trzech pozostałych ekip. Najmocniej wygląda wciąż Sparta Wrocław. I gdyby to rzeczywiście był format ligowy, to Sparta dawno temu byłaby mistrzem Polski. Ale mamy format… potrójny. I o mistrzostwie tak naprawdę zadecyduje to, kto będzie miał najlepszy miesiąc między 26 sierpnia i 24 września. A nie to, kto na przestrzeni całego sezonu był najlepszy.
Wyobrażacie to sobie? To trochę tak, jakby w piłce nożnej, na przykład w lidze angielskiej, po fazie zasadniczej rozgrywany był play-off. W wzięłoby w nim udział – no nie wiem – 16 z 20 drużyn, które w ogóle przystąpiły do rozgrywek. I mistrzem nagle zostałby ten, kto w fazie zasadniczej seryjnie przegrywał mecze, ale akurat po 10 miesiącach sezonu w maju trafiłby dobry okres. Jak absurdalnie to w ogóle brzmi?