Zmarzlik coraz bliżej kolejnego tytułu?
Pomimo faktu, że Bartosz Zmarzlik urodził się w Szczecinie, niemal całe swoje żużlowe życie spędził w Gorzowie Wielkopolskim. W debiutanckim sezonie wywalczył z ekipą miejscowej Stali złote medale młodzieżowych drużynowych mistrzostw Polski. W Grand Prix zadebiutował w 2012 roku. Oczywiście w Gorzowie Wielkopolskim, startując jako dzika karta. Ku zdumieniu publiczności, zajął 3. miejsce. Został najmłodszym zawodnikiem w historii cyklu, który stanął w nim na podium, osiągając ten sukces w wieku 17 lat i 72 dni.
W wieku 19 lat i 140 dni został najmłodszym zwycięzcą rundy Grand Prix w historii. Znów – oczywiście jako dzika karta, a nie stały uczestnik cyklu. I znów – oczywiście – w Gorzowie Wielkopolskim. Od tamtej pory Zmarzlik wywalczył trzy tytuły mistrza świata. Od 2018 roku nie ukończył cyklu mistrzostw świata na miejscu gorszym, niż 2. Oczywistym od początku dla obserwatorów było to, że mówimy o człowieku, który seryjnie będzie wygrywał tytuły i będzie najlepszy wszędzie, gdzie się pojawi. Nikt nie spodziewał się chyba jednak aż tak ogromnej dominacji Polaka.
Można podawać tutaj mnóstwo statystyk, które robią ogromne wrażenie. 21 zwycięstw w Grand Prix, 43 miejsca na podium. Dominator i pomimo wciąż młodego wieku, legenda żużla. Kto wie – być może najlepszy zawodnik w historii tego sportu. Człowiek, który od Grand Prix Szwecji 2019 za każdym razem wchodził minimum do półfinałów. Nie tak dawno temu komentatorzy podczas zawodów rozmawiali na ten temat. Jeden zapytał trochę pół żartem, pół serio, czy Zmarzlik już do końca swojej kariery będzie wchodził minimum do półfinału? I odpowiedź była krótka: tak. To możliwe, skoro od ponad czterech lat zawsze mu się to udawało. Jeśli ktoś z was zastanawia się, czy to normalny scenariusz, to odpowiem prostą statystyką. W tym sezonie spośród 15 stałych uczestników cyklu, tylko Zmarzlik był za każdym razem minimum w półfinale. A mówimy tu o ledwie 5 rundach sezonu 2023.
Faworyt był oczywisty
Mówimy o niebywałych statystykach człowieka, który wszystkiego nauczył się w Gorzowie Wielkopolskim. W Gorzowie, który był jego domem, świątynią i miejscem, w którym niemal niemożliwe było pokonanie Zmarzlika. Pomimo faktu, że od tego sezonu Zmarzlik jest już reprezentantem Motoru Lublin, to faworyt do zwycięstwa rundy mistrzostw świata w Gorzowie mógł być tylko i był nim właśnie reprezentant ORLEN Team.
Zmarzlik wygrał rundę zasadniczą… a następnie wygrał też półfinał i finał. Finał, który był powtarzany trzy razy. Były upadki, zamieszanie, wykluczenie Jasona Doyle’a. W ostatecznej odsłonie finałowego biegu Zmarzlik po pierwszym łuku zajmował ostatnie miejsce. Natomiast kto, jeśli nie Zmarzlik i gdzie, jeśli nie w Gorzowie Wielkopolskim? Polak zaatakował i po szaleńczej pogoni, szalonym atakiem na ostatnim łuku wyszarpał zwycięstwo. To być może był najlepszy finał w tym roku. Najlepszy pojedynczy, indywidualny występ w jednym biegu w Grand Prix w ostatnich latach. Absolutne szaleństwo.
Z kim ma przegrać?
Po pięciu rundach sezonu Zmarzlik ma 90 punktów. Drugiego w tabeli Jacka Holdera pokonuje o 21 punktów. Oznacza to ni mniej, ni więcej tyle, że nad najbliższym rywalem już ma zapas jednej rundy. Za zwycięstwo w pojedynczych zawodach otrzymuje się bowiem 20 punktów. 15 lipca odbędzie się kolejna runda – tym razem w szwedzkiej Malilli. Zmarzlik wygrywał tam już trzykrotnie. Oznacza to jednocześnie, że wygrał ostatnie trzy edycje Grand Prix Szwecji rozgrywane na torze w Malilli – czyli w roku 2017, 2021 oraz 2022. W latach 2018-2019 Grand Prix Szwecji rozgrywano w Hallstavik, a w 2020 roku się nie odbyło. A zatem nieśmiało zapytam – kto będzie faworytem?