Układ sił w stawce F1
Za nami Grand Prix Bahrajnu. Inauguracja sezonu F1 nie należała oczywiście do jakichś nazbyt interesujących, czy emocjonujących. Bardzo podobały mi się kwalifikacje, natomiast później, w samym wyścigu, momentami wiało nudą. Podejrzewam, że wiele osób mogło się zrazić tym, w jaki sposób Red Bull dominuje w stawce Formuły 1. Nic nie wskazuje na to, aby okres ich hegemonii miał się w tym roku zakończyć. A jeśli się nie zakończy się w tym roku, to będzie trwał również i w przyszłym. Oczywistym jest, że bolidy na sezon 2025 nie będą za bardzo rozwijane, bo wszyscy skupią się już na sezonie 2026 i kompletnie nowych maszynach budowanych według nowych regulaminów.
Tak – Red Bull jest na czele stawki. Nic się nie zmieniło pod tym względem. Max Verstappen wygrał w Bahrajnie w fenomenalnym stylu. Nie był przez absolutnie nikogo nękany od startu aż do mety. Totalna dominacja, bezwzględna brutalność i rzeczywistość. O sile Red Bulla świadczy również to, że na drugim miejscu bez większych problemów dojechał Sergio Perez. Umówmy się – Meksykanin to nie jest jakiś demon prędkości i nie należy do czołówki. Pod względem czystego tempa nie umieściłbym go w pierwszej piątce, a może nawet i pierwszej dziesiątce zawodników w Formule 1. Gładki dublet z kompletem 44 punktów mówi wszystko. Red Bull jest przepotężny.
Kto dalej?
Pytanie, czy mamy aktualnie Formułę 1 dwóch prędkości, trzech, a może nawet i pięciu? Jeśli chodzi o ten peleton pościgowy za Red Bullem, to wydaje mi się, że należą do niego Ferrari, Mercedes oraz McLaren. W Bahrajnie najlepiej z tej grupy zaprezentowało się Ferrari. Natomiast jestem przekonany co do tego, że tempo chociażby McLarena jest o wiele lepsze, niż to, co Oscar Piastri i Lando Norris pokazali w Bahrajnie. Obiekt w Sakhir historycznie im po prostu nie leży. Mercedesa też nigdy nie wolno skreślać. Mają dobry bolid i będą mieli w tym sezonie swoje okazje…
Teoretycznie powinienem w tym momencie stwierdzić, że drugą siłą w stawce jest Ferrari. Natomiast jak będzie w dalszej części sezonu? Wiemy, że w Maranello lubią sobie komplikować sprawę. Lubią podejmować złe decyzje strategiczne i psuć sobie wyścigi. Dochodzi do tego sytuacja z Carlosem Sainzem, który po sezonie nie będzie już zawodnikiem Ferrari. Hiszpan – mam takie wrażenie – będzie pozostawiony sam sobie. Cała moc przerobowa będzie skierowana na Charlesa Leclerca i to w pewnym momencie może się odbić Ferrari czkawką. Podobnie może być w Mercedesie, z którego odchodzi Lewis Hamilton. Natomiast mam takie wrażenie, że w Mercedesie pożegnają się z większą klasą i że nie będzie celowo rzucanych kłód pod nogi Hamiltona. Ale on też nie będzie miał wpływu na rozwój bolidu Mercedesa. To oczywiste.
Więc może McLaren?
No tak. Teoretycznie na tych wszystkich zawirowaniach może skorzystać McLaren. McLaren, który ma dwóch młodych kierowców z długoterminowymi kontraktami. W Woking mają duży komfort pracy. Wszyscy są w 100% skupieni na tym, aby poprawić osiągi bolidu. Wszyscy grają do jednej bramki. Nie można powiedzieć tego samego o Mercedesie i Ferrari. Zakładając, że te trzy zespoły mają porównywalne pod względem osiągów bolidy, może się okazać, że skorzysta na tym McLaren. Oni przez cały czas wykonują postęp. Cały czas idą do przodu. Mogą być drugą siłą w stawce…
Celowo nie uwzględniłem w tej grupie pościgowej Astona Martina. Już sam wyścig w Bahrajnie udowodnił nam, że to nie jest aktualnie poziom Ferrari, Mercedesa i McLarena. W ubiegłym sezonie Aston rozpoczął sezon w Bahrajnie cudownie. Potem… z czasem było coraz gorzej. Mam wrażenie, że ten trend nie został jeszcze odwrócony. Aston Martin nadal jest dosyć szybki, ale nie jest w bezpośredniej grupie pościgowej. Mam wrażenie, że bliżej jest Astonowi do środka stawki, niż do ekip, które wymieniłem przed momentem. No właśnie… środek stawki.
Kto najmocniejszy w środku stawki F1?
Kogo zaliczymy do tego umownego „środka stawki”? Ja widzę tutaj pięć zespołów, które będą miały swoje szanse na punkty. Oczywistym wyborem na lidera środka stawki jest Aston Martin. Za nim usadowił bym Visa Cash App RB. Wiem, że w Bahrajnie Yuki Tsunoda i Daniel Ricciardo przegrali z Kevinem Magnussenem i Guanyu Zhou. Natomiast jednocześnie nie uważam, aby to miało tak regularnie wyglądać w przyszłości. Teoretycznie na równi są jeszcze Williams, Haas i Kick Sauber.
Problem w tym, że nikt nie ma tak mocnej dwójki kierowców, jak Visa Cash App RB. Nikt, oczywiście uwzględniając „środek stawki”. Aston Martin ma świetnego Fernando Alonso, ale ma też bardzo przeciętnego Lance’a Strolla. Williams ma doskonałego Alexa Albona, ale ma też, umówmy się, bardzo często beznadziejnego Logana Sargeanta. Kick Sauber ma Valtteriego Bottasa, ale ma też Guanyu Zhou, który często odstaje tempem od swojego zespołowego partnera. Teoretycznie najrówniejsze składy mają Visa Cash App RB i Haas, ale jednak uważam, że to ta pierwsza ekipa ma bolid z większym potencjałem.
Jedna, wielka niewiadoma
Natomiast umówmy się. Tak samo, jak w tym momencie nikt nie potrafi wytypować najlepszego z trójki McLaren, Mercedes i Ferrari, tak nikt nie potrafi wytypować najlepszego z czwórki Kick Sauber, Williams, Haas i Racing Bulls. Tak czy inaczej umieściłbym Astona Martina przed nimi wszystkimi, ale to nie musi tak wyglądać przez cały sezon. Generalnie – tempo Saubera i Haasa jest dla mnie niespodzianką. Bardzo pozytywną. Tempo Williamsa z kolei na ten moment mnie rozczarowuje. Racing Bulls są tam, gdzie się tego spodziewałem. Trudno wyciągać daleko idące wnioski po pierwszej rundzie sezonu.
Jeśli jednak miałbym obstawiać miejsca 5-9, to ustawiłbym je według następującego schematu: Aston Martin, Visa Cash App RB, Williams, Sauber, Haas. Z naprawdę znikomymi różnicami pomiędzy nimi wszystkimi. I z teoretycznymi szansami na punkty dla każdego z tych zespołów. Możemy mieć tu taką sytuację, że na torze „X” jeden zespół będzie się wyróżniał, na torze „Y” następny, a na torze „Z” jeszcze kolejny. Dobrze to wygląda, naprawdę. Zarówno jeśli chodzi o walkę o 2. miejsce, jak i o walkę w „środku stawki”.
Szary koniec F1…
Do środka stawki nie zaliczę na pewno Alpine. Przynajmniej w tym momencie – po otwarciu sezonu w Bahrajnie. To niedorzeczne, żeby fabryczna ekipa w Formule 1 prezentowała taki poziom. Najpierw katastrofalne kwalifikacje i dwie ostatnie pozycje zajęte przez Estebana Ocona i Pierre’a Gaslyego. To był kompletny blamaż. A później wyścig, w którym Alpine też zajęłoby dwie ostatnie pozycje, gdyby nie koszmarnie długi pit stop Valtteriego Bottasa i problemy z wymianą koła oraz wizyta na poboczu Logana Sargeanta i problemy z powrotem na tor. Gdyby nie te dwie sytuacje, Alpine zakończyłoby wyścig na szarym końcu – tak samo jak kwalifikacje.
Z całą pewnością jest to trudna sytuacja dla zespołu. W minionym roku oni mieli aspiracje do tego, aby bić się o podium. Oczywiście nie było na to większych szans, ale wciąż – zakończyli sezon na 6. pozycji. Daleko za pierwszą piątką, ale jednocześnie daleko przed czterema ostatnimi ekipami. Byli na takiej trochę… ziemi niczyjej. Natomiast obaj – Gasly i Ocon – regularnie punktowali, a każdy z nich stanął na podium wyścigu F1! W tym momencie wydaje się to absolutnie nierealne. Nawet te punkty – nie mówiąc o podiach. Alpine nagle znalazło się na samym końcu stawki F1. Za Haasem i za Sauberem. Jeśli ktoś w Enstone bardzo szybko nie znajdzie jakiegoś rozwiązania tego problemu, to… będzie katastrofa. I jeśli tego problemu nie uda się rozwiązać, to obawiam się, że… tego zespołu wkrótce może już nie być w stawce F1.
Zdjęcie wyróżniające: Clive Mason Getty Images Red Bull Content Pool